[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzna z daleka. Przyjedzie i wkroczy w twoje życie. A z tego małżeÅ„stwa bÄ™dÄ… dzieci, prÄ™dzej nawet, niż myÅ›lisz. BÄ™dziecie siÄ™ trochÄ™ przenosić z miejsca na miejsce, ale przed wami wspaniaÅ‚a przyszÅ‚ość. Szybko zÅ‚ożyÅ‚a karty, wyrównaÅ‚a je, uderzajÄ…c nimi o blat biurka, po czym wÅ‚ożyÅ‚a taliÄ™ do kieszeni, odwróciÅ‚a siÄ™ i bez sÅ‚owa odeszÅ‚a. - No, no! - mruknęła Emma, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… z niedowierzaniem. SpojrzaÅ‚a na drzwi, które znowu siÄ™ otworzyÅ‚y, ale tym razem to byÅ‚a Sandra. - Dobrze siÄ™ czujesz? - spytaÅ‚a z niepokojem. - Chyba tak - odrzekÅ‚a Emma, nieco oszoÅ‚omiona tym, co przed chwilÄ… usÅ‚yszaÅ‚a. Gdyby babka Anny nie wspomniaÅ‚a o mężczyznie, którego Emma zna i nie zna, mogÅ‚aby tÄ™ całą rozmowÄ™ potraktować jako zupeÅ‚nie nonsensownÄ…, ale jej ojciec zbyt dobrze pasowaÅ‚ do tego opisu, szczególnie jako ten, kto ma siÄ™ zjawić i wkroczyć w jej życie! - Kto tu byÅ‚ przed chwilÄ…? - zapytaÅ‚a Sandra i rozejrzawszy siÄ™ po sali, dodaÅ‚a: - Co siÄ™ staÅ‚o z AnnÄ…? - 72 - S R Emma zawahaÅ‚a siÄ™. Co z tego dziwacznego wydarzenia powinna wiedzieć Sandra? Nic, postanowiÅ‚a. Lub prawie nic. Dlaczego miaÅ‚aby siÄ™ denerwować przez te kilka godzin, które pozostaÅ‚y do koÅ„ca dyżuru? - To byÅ‚a babka Anny. Rodzina dziewczynki chce przy niej posiedzieć, przenieÅ›liÅ›my jÄ… wiÄ™c do izolatki. John jest z nimi, tak wiÄ™c do koÅ„ca dyżuru nad resztÄ… dzieci bÄ™dziemy czuwać ty i ja. - Dobrze - odparÅ‚a Sandra. - Jest tak maÅ‚o pacjentów, że nie powinno być kÅ‚opotów. Czy nie masz ochoty zejść do bufetu? - MyÅ›lÄ™, że powinnam - przyznaÅ‚a Emma. Wprawdzie nie przypuszczaÅ‚a, by potrafiÅ‚a cokolwiek przeÅ‚knąć, ale wyjÅ›cie z tego miejsca mogÅ‚o pomóc rozjaÅ›nić jej umysÅ‚ i usunąć drÄ™czÄ…cy jÄ… od pewnego czasu niepokój. Jeszcze raz przeszÅ‚a miÄ™dzy łóżkami, nie mogÄ…c siÄ™ oprzeć wrażeniu, że zródÅ‚a jej niepokoju już w sali nie byÅ‚o. - IdÄ™ na dół coÅ› zjeść - poinformowaÅ‚a Johna przez lekko uchylone drzwi. SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i Emma wiedziaÅ‚a, że zrozumiaÅ‚, gdzie ma jej szukać, jeÅ›li tylko bÄ™dzie potrzebna. - 73 - S R ROZDZIAA SZÓSTY PrzechodziÅ‚a obok pokoju Å›niadaniowego, starajÄ…c siÄ™ nie myÅ›leć o mężczyznie, który spaÅ‚ za drzwiami. Chociaż czy byÅ‚o to możliwe, szczególnie po jego idiotycznej deklaracji i wróżbie tej starej kobiety? Z pewnoÅ›ciÄ… ludzie nie pobierajÄ… siÄ™ tak szybko, pomyÅ›laÅ‚a, wciskajÄ…c guzik windy. Same for- malnoÅ›ci zajmujÄ… wiÄ™cej czasu. - Nic z tego nie bÄ™dzie - mruknęła, stukajÄ…c palcami w panel windy. - Alfabet Morse'a wcale jej nie przyspieszy - usÅ‚yszaÅ‚a i kiedy siÄ™ odwróciÅ‚a, tuż za swymi plecami ujrzaÅ‚a Patricka. - Jak Å›miesz tak mnie straszyć? - zawoÅ‚aÅ‚a. - Poza tym, dlaczego nie Å›pisz? Jego uÅ›miech, w połączeniu z bÅ‚azeÅ„skÄ… czapkÄ… wciąż tkwiÄ…cÄ… na jego gÅ‚owie, sprawiÅ‚, iż nie mogÅ‚a dÅ‚użej siÄ™ na niego gniewać. - Jestem gÅ‚odny - oznajmiÅ‚. - Czy to wystarczajÄ…ce usprawiedliwienie? Drzwi windy otworzyÅ‚y siÄ™ i Emma, zamiast odpowiedzieć, weszÅ‚a do Å›rodka. Szybko siÄ™ jednak przekonaÅ‚a, że od nowego Patricka trudno jest uciec. StaÅ‚ tuż obok i sÄ…dzÄ…c po wyrazie jego oczu, nie potrzebowaÅ‚ jemioÅ‚y. Nie musisz reagować na jego pocaÅ‚unek, powiedziaÅ‚a sobie, kiedy jego ramiona jÄ… objęły, a wargi poszukaÅ‚y jej ust. Jednak jej ciaÅ‚o ponownie odmówiÅ‚o posÅ‚uszeÅ„stwa. Ramiona, jakby wbrew jej woli, uniosÅ‚y siÄ™ do góry i objęły go za szyjÄ™. - Nie zwracajcie na nas uwagi! - odezwaÅ‚ siÄ™ ktoÅ›. Emma staraÅ‚a siÄ™ odsunąć, lecz Patrick na to nie pozwoliÅ‚. Może to i dobrze! Nie bÄ™dzie musiaÅ‚a pokazywać twarzy i ten ktoÅ›, kto dołączyÅ‚ do nich w windzie, nigdy siÄ™ nie dowie, że to byÅ‚a ona. Patrick, uspokojony, że gÅ‚owa Emmy znalazÅ‚a schronienie w zagłębieniu jego szyi, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do dwóch mÅ‚odziutkich pielÄ™gniarek, które z rozbawieniem ich obserwowaÅ‚y. - 74 - S R - Nie byÅ‚o mnie przez jedenaÅ›cie tygodni - tÅ‚umaczyÅ‚ Patrick. - DziÅ› wÅ‚aÅ›nie wróciÅ‚em. Tak trudno znalezć jakieÅ› ustronne miejsce! Jedna z dziewczÄ…t zachichotaÅ‚a, po czym rumieniÄ…c siÄ™, oznajmiÅ‚a: - My z naszymi chÅ‚opakami korzystamy z pokoju zabiegowego. OczywiÅ›cie, jeÅ›li nikogo tam nie ma. - Och, jesteÅ› okropna. Można pomyÅ›leć, że nic innego nie robimy - zaprotestowaÅ‚a jej przyjaciółka i spojrzaÅ‚a na Patricka z uÅ›miechem. - Ale to nieprawda. Tylko niekiedy. Ciężko jest znalezć trochÄ™ czasu, kiedy mamy dyżury o tych samych porach. Kiedy winda siÄ™ zatrzymaÅ‚a i dziewczyny wysiadÅ‚y, Patrick nacisnÄ…Å‚ przycisk zamykajÄ…cy drzwi kabiny. - Bardzo mi przykro - powiedziaÅ‚, widzÄ…c zakÅ‚opotanie w jej oczach i wypieki na policzkach. - Cóż, te dziewczyny na pewno poszÅ‚y do bufetu. Czy stać ciÄ™ na odrobinÄ™ tupetu? UÅ›miechnęła siÄ™ i pokrÄ™ciÅ‚a przeczÄ…co gÅ‚owÄ…. - Jestem na to zbyt wielkim tchórzem. Chyba wrócÄ™ na górÄ™ i na kolacjÄ™ bÄ™dÄ… mi musiaÅ‚y wystarczyć herbata i herbatniki. Ty idz i zjedz coÅ› solidnego. - Herbata i herbatniki? Bardzo chÄ™tnie - odparÅ‚ i nacisnÄ…Å‚ guzik z numerem ich piÄ™tra. - Tym razem nie dopuszczÄ™ do otworzenia drzwi. Nie miaÅ‚a czasu zastanowić siÄ™, co znaczyÅ‚y jego sÅ‚owa, ponieważ nagle na ustach poczuÅ‚a dotyk jego warg. - Nie ma nikogo - wyszeptaÅ‚, unoszÄ…c gÅ‚owÄ™ tylko na tyle, aby móc cokolwiek powiedzieć. PatrzyÅ‚a na niego, zdumiona, że jej wzrok tak doskonale wszystko rejestruje, podczas gdy gÅ‚owa wydaje siÄ™ zupeÅ‚nie nie funkcjonować. - To musi siÄ™ skoÅ„czyć - rzekÅ‚a, wysuwajÄ…c siÄ™ z jego objęć. - Masz na myÅ›li tÄ™ jazdÄ™ w górÄ™ i w dół? - zapytaÅ‚. - 75 - S R SpojrzaÅ‚a na niego gniewnie, po czym szybko opuÅ›ciÅ‚a windÄ™, aby zdążyć siÄ™ schować w pokoju Å›niadaniowym, zanim ktokolwiek dostrzeże jej pÅ‚onÄ…ce policzki. - SpÄ™dziÅ‚am już chyba poÅ‚owÄ™ dyżuru na robieniu kawy i herbaty i nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |