[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A drugi błąd? PrzyjechaÅ‚aÅ› sama. Nie tylko Paryż, każde obce miasto przytÅ‚acza przybysza, ale teraz nie jesteÅ› już zostawiona samej sobie i najpewniej dlatego zaczynasz inaczej patrzeć. Paul przygarnÄ…Å‚ jÄ… mocniej, a Briona, bezsilna i obawiajÄ…ca siÄ™ tej bezsilnoÅ›ci, szepnęła: Wykorzystujesz każdÄ… okazjÄ™, prawda? To jest wÅ‚aÅ›nie twój styl? Nie chodzi mi o polowanie na okazje. MyÅ›lÄ™ o tobie bardzo poważnie. CzujÄ…c, jak ramiona dziewczyny sztywniejÄ…, mężczyzna rozluzniÅ‚ uÅ›cisk i ciÄ…gnÄ…Å‚ niefrasobliwie: Co zaÅ› do zauÅ‚ków, pójdziemy na Montmartre. Tam już na pewno nie powiesz, że wszystko wybudowane jest pod sznurek. Paryż, podobnie jak Londyn, ma różne oblicza i trzeba tyko umieć je odnalezć. Na nabrzeżu natknÄ™li siÄ™ na ulicznego fotografa. ProszÄ™ dwa poleciÅ‚ Paul, a kiedy pozowali, wyjaÅ›niÅ‚ Brionie: Po jednym dla każdego z nas, żebyÅ›my mieli co wspominać. Ona byÅ‚a pewna, że nigdy nie zapomni ani jednej chwili, ani jednego miejsca, ani zdarzenia, ale on, cóż, z pewnoÅ›ciÄ… tak wiele miaÅ‚ wspomnieÅ„ godnych upamiÄ™tnienia, że musiaÅ‚ wspomagać siÄ™ fotografiami. Za rok o tej porze nie bÄ™dzie już pamiÄ™taÅ‚ koloru jej oczu, gorzej, nie bÄ™dzie mógÅ‚ sobie przypomnieć nawet imienia! Wybierz powiedziaÅ‚ Paul i podaÅ‚ oba zdjÄ™cia. Na pierwszym szli rozeÅ›miani i rozgadani. Na drugim stali nieruchomo. Paul przyciÄ…gaÅ‚ jÄ… do siebie, pochylajÄ…c ku niej gÅ‚owÄ™, jakby chciaÅ‚ ucaÅ‚ować jej wÅ‚osy. Romantyczna chwila, zastygÅ‚a na kliszy. Briona marzyÅ‚a o tej drugiej, romantycznej fotografii, ale baÅ‚a siÄ™ to powiedzieć, gdyż wtedy Paul odgadÅ‚by... OdgadÅ‚by co? To wszystko, co staraÅ‚a siÄ™ przed nim ukryć? WezmÄ™ to powiedziaÅ‚a wskazujÄ…c pierwsze zdjÄ™cie. Chytrze skwitowaÅ‚ jej wybór i schowaÅ‚ swojÄ… fotografiÄ™ do kieszeni. Lepiej, żeby Matthew nie widziaÅ‚ mojej. Lepiej, żeby Matthew nie zobaczyÅ‚ żadnej, pomyÅ›laÅ‚a. Przed powrotem do Londynu podrze swoje zdjÄ™cie. Matthew mógÅ‚by tego nie pojąć, że w Paryżu na krótkÄ… chwilÄ™ staÅ‚a siÄ™ odrobinÄ™ innÄ… osobÄ…. Być może nie pojmie nawet tego, po co pojechaÅ‚a do Paryża. PrzestawaÅ‚a być pewna czegokolwiek. PomyÅ›laÅ‚aÅ› dzisiaj o nim chociaż raz? zapytaÅ‚ Paul. Nie raz i nie dwa odrzekÅ‚a. Przez pomyÅ‚kÄ™? rzuciÅ‚ ze skwaszonÄ… minÄ…. Nie potrafiÅ‚a powstrzymać siÄ™ od Å›miechu. Nie przez pomyÅ‚kÄ™, ale na pewno za rzadko. Jutro siÄ™ poprawiÄ™. Jutro! Jeszcze trzy takie dni i Paul zniknie na zawsze. PrzebiegÅ‚ jÄ… dreszcz, co nie umknęło jego uwagi. O co chodzi? Zimno ci? W taki upaÅ‚? Jak to mówiÄ…, czyjÅ› duch przefrunÄ…Å‚ nad moim grobem. To pewnie mój, Briono, jeÅ›li tylko nie czmychniesz tak, że nie bÄ™dÄ™ wiedziaÅ‚, jak ciÄ™ odnalezć. Nie ucieknÄ™ powiedziaÅ‚a, zapominajÄ…c o caÅ‚ej ostrożnoÅ›ci, do której tak siÄ™ zmuszaÅ‚a. Briono! wykrzyknÄ…Å‚ Paul w zachwycie. To najpiÄ™kniejsze sÅ‚owa, jakie dzisiaj od ciebie usÅ‚yszaÅ‚em. UsiÅ‚owaÅ‚a siÄ™ ratować dowcipem. MuszÄ™ powiedzieć, że jako szofer spisaÅ‚eÅ› siÄ™ dzisiaj nadspodziewanie dobrze. DziÄ™kujÄ™, jaÅ›nie pani podchwyciÅ‚. Czy na jutro wystarczy sama czapka, czy też życzy sobie pani peÅ‚ny uniform? Briona zastanawiaÅ‚a siÄ™ przez chwilÄ™. Uniform chyba sobie darujemy. Widzisz, w poÅ›piechu nie zabraÅ‚am futer. MówiÄ…c szczerze, jestem zupeÅ‚nie incognito. A może zrezygnowalibyÅ›my także z samochodu? PoniósÅ‚bym paniÄ… na plecach. Znowu musiaÅ‚a siÄ™ rozeÅ›miać, ale jednoczeÅ›nie gdzieÅ› w głębi siebie usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os mówiÄ…cy, że strasznie trudno jest znalezć granicÄ™ oddzielajÄ…cÄ… żart od miÅ‚oÅ›ci... ROZDZIAA SIÓDMY Briona byÅ‚a zachwycona Montmartrem z jego kamieniczkami i wÄ…skimi uliczkami, na których tÅ‚oczno byÅ‚o od ludzi. UdzieliÅ‚a jej siÄ™ atmosfera zakupów i wciÄ…gnęła Paula do maÅ‚ego sklepiku, gdzie zaczęła przerzucać stos kolorowych podkoszulków. Tylko dwa pięćdziesiÄ…t zawoÅ‚aÅ‚a, szybko przeliczywszy cenÄ™ na angielskie pieniÄ…dze. A ja już myÅ›laÅ‚am, że na nic nie bÄ™dÄ™ sobie mogÅ‚a pozwolić w Paryżu. Najwidoczniej szukaÅ‚am w zÅ‚ych miejscach. WyciÄ…gnęła koszulkÄ™ w różowo-czarnÄ… szachownicÄ™ i przyÅ‚ożyÅ‚a do ramion. Och tak, ta bÄ™dzie dobra. JeÅ›li ta pogoda ma siÄ™ utrzymać, koniecznie muszÄ™ mieć coÅ› lekkiego. Wzięłam ze sobÄ… same grube swetry. Wiesz, wczoraj widziaÅ‚em w Galeries Lafayette bluzkÄ™ w sam raz dla ciebie. Czy mogÄ™ ci jÄ… sprezentować? CaÅ‚y dobry humor Briony natychmiast uleciaÅ‚. Tak wiÄ™c koszulka, którÄ… wybraÅ‚a, wydaÅ‚a mu siÄ™ zbyt tandetna? Już pierwszego wieczoru odwiedziÅ‚a sÅ‚ynne Galeries Lafayette i niemal każda rzecz, którÄ… tam widziaÅ‚a, wydawaÅ‚a jej siÄ™ cudowna, ale na żadnÄ… z nich nie byÅ‚o jej stać. Różowy jedwab ciÄ…gnÄ…Å‚ jej przewodnik. ByÅ‚oby ci w niej bardzo do twarzy. DziÄ™kujÄ™, ale nie ma mowy odparÅ‚a szorstko. Nawet Matthew nie kupuje mi żadnych strojów. Inna kwestia, że nigdy nie miaÅ‚ na to pieniÄ™dzy. Nie przygotowany na nagłą zmianÄ™ nastroju, Paul nalegaÅ‚: Ale wierz mi, to naprawdÄ™ nie bÄ™dzie dla mnie żaden wydatek. WiÄ™c zrób prezent Sheenie. Przypuszczam, że z niÄ… wtedy byÅ‚eÅ›. JeÅ›li już koniecznie chcesz wiedzieć padÅ‚a poirytowana odpowiedz byÅ‚em wtedy z Chantal. I niech mnie diabli, jeÅ›li wiem, o co ci tym razem chodzi. Pewnie dlatego, że przywykÅ‚eÅ› kupować rzeczy swoim wybrankom, tyle że ja nie jestem twojÄ… dziewczynÄ…. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |