[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koledzy, by aresztować zÅ‚odzieja psów, miaÅ‚eÅ› marsowÄ… minÄ™. - LubiÄ™ mieć takÄ… minÄ™, gdy rozmawiam z innymi policjantami. ZwÅ‚aszcza wówczas, kiedy leżę na wznak na ziemi, pilnowany przez dobermana. Nie mogÅ‚aÅ› mu powiedzieć, że jestem po twojej stronie? - Gniewasz siÄ™ o to? Roscoe na pewno by ciÄ™ nie ugryzÅ‚. - Jednak wolaÅ‚em nie ryzykować. MiaÅ‚ wiÄ™ksze zÄ™by niż Baby. PrzyjrzaÅ‚em im siÄ™, gdy kÅ‚apnÄ…Å‚ szczÄ™kÄ… pół centymetra od mojej twarzy. - PoddajÄ™ siÄ™. - Riley uniosÅ‚a rÄ™ce. - W gruncie rzeczy powinnam pomóc ci wstać z trawnika, zanim zawoÅ‚aÅ‚am patrol. Ale myÅ›laÅ‚am, że chcesz odpocząć. Nie wiedziaÅ‚am, czy nie ucierpiaÅ‚eÅ› po upadku z konia. - Upadku z konia?! Przecież skoczyÅ‚em z siodÅ‚a na zÅ‚odzieja! I nic mi nie jest. OdzyskaÅ‚em twojego kochanego pudla. Maggie z trzaskiem postawiÅ‚a przed nimi dwa piwa. 102 RS - Wróćcie lepiej do narożników i ochÅ‚oÅ„cie trochÄ™. Jack pociÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚ugi Å‚yk ze swojego kufla. Spod oka patrzyÅ‚ na Riley. SprowadziÅ‚ jÄ… tutaj przede wszystkim po to, żeby siÄ™ czegoÅ› dowiedzieć. Dlaczego przy niej traciÅ‚ gÅ‚owÄ™? - Zróbmy tak... - powiedziaÅ‚, odstawiajÄ…c kufel. - ProponujÄ™ ci krótki rozejm. - Co to znaczy? - Nie bÄ™dÄ™ policjantem, a ty podejrzanÄ…, dopóki stÄ…d nie wyjdziemy. ZmrużyÅ‚a oczy. - Czyli nie wsadzisz mnie do paki za garść brylantów, które jakimÅ› dziwnym trafem znalazÅ‚y siÄ™ w mojej lodówce? - Pod warunkiem że mnie nie spytasz, co mam zamiar naprawdÄ™ z nimi zrobić. ZmarszczyÅ‚a brwi. - Ale... - %7Å‚adne ale". Skoro nie jesteÅ› podejrzanÄ…, wcale nie musisz siÄ™ tym martwić. Riley namyÅ›laÅ‚a siÄ™ przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™. Kelnerka podaÅ‚a im pastrami. - Tu jest musztarda i dodatkowy sos do saÅ‚atek - powiedziaÅ‚a, zanim odeszÅ‚a. Jack siÄ™gnÄ…Å‚ po musztardÄ™, lecz Riley byÅ‚a odrobinÄ™ szybsza. PatrzyÅ‚ na niÄ… ze zle skrywanym rozbawieniem. - To też niezdrowe - mruknÄ…Å‚. Riley oblizaÅ‚a palec. - Jak już szaleć, to na caÅ‚ego - powiedziaÅ‚a. - Na pewno to zapamiÄ™tam. - Dobrze. Od teraz mamy zawieszenie broni. 103 RS - Jak to siÄ™ staÅ‚o, że taka miÅ‚a i porzÄ…dna dziewczyna zajęła siÄ™ zwierzÄ™tami? - Znów pytasz - zauważyÅ‚a. - A miaÅ‚o nie być przesÅ‚uchania. - Nie pytam o nic, co w jakiÅ› sposób łączy siÄ™ ze sprawÄ…. Po prostu jestem ciekaw. Zawsze chciaÅ‚aÅ› mieć wÅ‚asne zoo? - Owszem. - Ponownie siÄ™gnęła po musztardÄ™. - MarzyÅ‚am o tym, że w przyszÅ‚oÅ›ci zostanÄ™ weterynarzem. - Dlaczego tego nie zrobiÅ‚aÅ›? - A kto powiedziaÅ‚, że nie zrobiÄ™? PotrzebowaÅ‚am jednak maÅ‚ej przerwy. Po Å›mierci taty - cieÅ„ przemknÄ…Å‚ po jej twarzy - nie miaÅ‚am pieniÄ™dzy na czesne. - Chyba ci byÅ‚o bardzo ciężko. Strata rodziców, zmiana stylu życia... NastroszyÅ‚a siÄ™. - Znowu wracasz do Å›ledztwa? Twoi koledzy, Markham i Carmichael, sÄ… przekonani, że to wÅ‚aÅ›nie skÅ‚oniÅ‚o mnie do kradzieży. MiaÅ‚am motyw. StworzyÅ‚am Foster Care wyłącznie po to, by mieć swobodny i staÅ‚y dostÄ™p do mieszkaÅ„ bogaczy. Jack spokojnie popatrzyÅ‚ jej prosto w oczy. - Praca w policji nauczyÅ‚a mnie przynajmniej tego, że pojedynczy motyw nigdy nie istnieje. KażdÄ… rzecz warto rozpatrzyć na różne strony, bo w przeciwnym razie bardzo Å‚atwo może dojść do katastrofy. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć prawdy? SkÄ…d wziÄ…Å‚ siÄ™ pomysÅ‚ Foster Care? - PotrzebowaÅ‚am trochÄ™ grosza, a z drugiej strony musiaÅ‚am zdobyć poważnÄ… klientelÄ™, żeby kiedyÅ› zaÅ‚ożyć hotel i schronisko. Znam mnóstwo osób na Manhattanie, które nie majÄ… zwierzÄ…t tylko z tego wzglÄ™du, że nie umiaÅ‚yby im zapewnić odpowiedniej opieki. - Nigdy o tym nie pomyÅ›laÅ‚em - powiedziaÅ‚ Jack. 104 RS - Wkrótce na pewno bÄ™dziesz musiaÅ‚. Co zrobisz z AbrÄ…, kiedy Duffy przywróci ciÄ™ do sÅ‚użby? - Zaraz, zaraz... To nie moja kotka. Nie wezmÄ™ jej do siebie. - StaÅ‚eÅ› siÄ™ jej wÅ‚asnoÅ›ciÄ… w chwili, gdy po raz pierwszy otarÅ‚a siÄ™ o twojÄ… nogÄ™. Ciężko ci bÄ™dzie jÄ… wyrzucić. Jack oparÅ‚ siÄ™ wygodniej. - Niech tam... - mruknÄ…Å‚. - Załóżmy, że jÄ… zatrzymam. Na co mogÄ™ liczyć ze strony Foster Care? - Na wszystko, czego ci bÄ™dzie trzeba, żeby cieszyć siÄ™ jej towarzystwem i nie żaÅ‚ować, że we dwójkÄ™ mieszkacie w Nowym Jorku. Gdy bÄ™dziesz w pracy, Abra pozostanie pod dobrÄ… opiekÄ…. Nie zazna gÅ‚odu i przykroÅ›ci. Riley mówiÅ‚a z coraz wiÄ™kszym zapaÅ‚em, gestykulujÄ…c zawziÄ™cie. W umyÅ›le Jacka ani przez chwilÄ™ nie powstaÅ‚ cieÅ„ podejrzenia, że jej entuzjazm może być udawany. Zbyt wiele miaÅ‚a do stracenia, aby okradać swoich klientów. A poza tym... zdążyÅ‚ poznać jej zamiÅ‚owanie do porzÄ…dku. Nie wrzuciÅ‚aby Å‚upu do plecaka albo do lodówki. ZnalazÅ‚aby lepszÄ… kryjówkÄ™. RzeczywiÅ›cie, zle siÄ™ dziaÅ‚o w paÅ„stwie duÅ„skim", jeÅ›li posÅ‚użyć siÄ™ sÅ‚owami Barda. Riley przerwaÅ‚a na chwilÄ™ swojÄ… opowieść i pociÄ…gnęła Å‚yk piwa. Jack skorzystaÅ‚ z okazji i zapytaÅ‚: - ZrezygnowaÅ‚aÅ› już z weterynarii? - Nie. - Znowu zajęła siÄ™ jedzeniem. - Po prostu przerwaÅ‚am naukÄ™. Kiedy już finansowo stanÄ™ trochÄ™ na nogi, sprzedam firmÄ™ i zajmÄ™ siÄ™ dalszÄ… edukacjÄ… - urwaÅ‚a nagÅ‚e. - Co siÄ™ staÅ‚o? - zapytaÅ‚ Jack. 105 RS - Nic takiego - odparta. - Pewnie ciÄ™ zanudzam tymi szczegółami. - PopatrzyÅ‚a na niego. - A co z tobÄ…? - spytaÅ‚a nieoczekiwanie. - Zawsze chciaÅ‚eÅ›" być policjantem? - Chyba tak... - powiedziaÅ‚ z wolna. - Ale ciotka namawiaÅ‚a mnie, żebym najpierw ukoÅ„czyÅ‚ jakieÅ› studia. - A to co? - zdumiaÅ‚ siÄ™ w myÅ›lach. Jeszcze nigdy nie rozmawiaÅ‚ z nikim o swojej ciotce. Zmieszany, siÄ™gnÄ…Å‚ po kufel. - PosÅ‚uchaÅ‚eÅ› jej? - Nie. - Szkoda. Powinna porozmawiać z Benem. Może jego by przekonaÅ‚a? Jack powoli pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. - ZmarÅ‚a dwa lata temu. - Przykro mi... - Riley pogÅ‚adziÅ‚a go po dÅ‚oni. - Niewiele zdziaÅ‚asz, jeÅ›li Ben siÄ™ uprze, że zostanie filmowcem. - Ale on... ja... - NiechcÄ…cy zrzuciÅ‚a nóż na podÅ‚ogÄ™. Maggie pojawiÅ‚a siÄ™ w polu widzenia. - Jak tam papu? - spytaÅ‚a. - WyÅ›mienite - odpowiedziaÅ‚a Riley. - Ale najpierw muszÄ™ wyjść do toalety. - Z tyÅ‚u. Drzwi po prawej stronie. Jack ze zmarszczonym czoÅ‚em patrzyÅ‚ za odchodzÄ…cÄ… dziewczynÄ…. MiaÅ‚ wrażenie, że już na sam dzwiÄ™k imienia brata wpadaÅ‚a w nieopisany popÅ‚och. A to znaczyÅ‚o, że przeczuwaÅ‚a lub wiedziaÅ‚a coÅ› ważnego. 106 RS ROZDZIAA SIÓDMY Riley miaÅ‚a w gÅ‚owie zupeÅ‚ny mÄ™tlik. Z trudem zachowywaÅ‚a spokój, idÄ…c na tyÅ‚ restauracji. Jak to siÄ™ staÅ‚o, że rozmawiaÅ‚a z Jackiem DeRosÄ… o swoich planach, projektach i marzeniach? Jak to siÄ™ staÅ‚o, że zapomniaÅ‚a, kim byÅ‚ naprawdÄ™? Dobrze chociaż, myÅ›laÅ‚a, że w porÄ™ padÅ‚o imiÄ™ Bena. Bardzo niewiele brakowaÅ‚o, a wszystko bym wypaplaÅ‚a. Zamknęła za sobÄ… drzwi toalety i rozejrzaÅ‚a siÄ™ machinalnie po maleÅ„kim pomieszczeniu. SpojrzaÅ‚a na zegarek. DochodziÅ‚o wpół do trzeciej. Jack wybieraÅ‚ siÄ™ razem z niÄ… po zakupy, a potem wracali do domu. Nie byÅ‚o najmniejszych szans, by mogÅ‚a porozmawiać z Benem. Kruchy rozejm także dobiegaÅ‚ koÅ„ca. Już mogÅ‚a siÄ™ przygotować na dalsze przesÅ‚uchania. Zerknęła w lustro. Nigdy nie potrafiÅ‚a kÅ‚amać. Jack DeRosa od razu wyczuÅ‚by pismo nosem... ByÅ‚ mistrzem w swoim fachu. PotrafiÅ‚by jÄ… skÅ‚onić do mówienia. Ona jednak musiaÅ‚a milczeć, przynajmniej do chwili rozmowy z Benem. ChciaÅ‚a wiedzieć, gdzie byli z Jeffem zeszÅ‚ej nocy i czy majÄ… coÅ› wspólnego z kradzieżą broszki Hattie. ZamierzaÅ‚a ich jakoÅ› bronić. Ale jak? MogÅ‚a przecież zadzwonić z komórki... No tak, ale telefon zostaÅ‚ w plecaku, przy stoliku. Odruchowo uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚a tuż nad sobÄ… maÅ‚e okienko, wychodzÄ…ce na tyÅ‚ budynku. MaÅ‚e, ale wystarczajÄ…co duże, aby siÄ™ przez nie przecisnąć. Stanęła na zamkniÄ™tej klapie od sedesu. Z bliska okno wydawaÅ‚o siÄ™ jeszcze węższe. Mimo to postanowiÅ‚a spróbować. Najbardziej obawiaÅ‚a siÄ™ 107 RS skoku na ziemiÄ™. Mur pod oknem wznosiÅ‚ siÄ™ na co najmniej trzy i pół [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |