[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dość już stracił czasu, musiał jak najszybciej opuścić to miejsce. Oficjalnie nie mógł jeszcze przebywać tu przez cały czas. Pośpiesznie zgarnął do swojej torby jedną z dwóch stert posegregowanych uprzednio dokumentów, drugą zaś na powrót umieścił w żelaznej kasetce, po czym zamknął ją i ukrył. Po chwili namysłu włożył do torby również klucz. Następnie szybko zlustrował bacznym spojrzeniem pomieszczenie, by zaraz potem wejść do jednej z przestronnych szaf. Kilkakrotnie nacisnął jej tylną ściankę w doskonale znanym mu rytmie. Mechanizm natychmiast zaskoczył, sekretne przejście, znane prawdopodobnie tylko jemu oraz, do niedawna, Menherionowi, stanęło otworem. Podczas swej wieloletniej służby u arcykapłana mężczyzna poznał niejeden sekret, teraz ta wiedza okazała się wielce przydatna przy realizacji jego planów. Cokolwiek miało nastąpić w przyszłości, zdobył nader cenny oręż w walce z ewentualnymi wrogami: informacje. * * * Atmosfera panująca w przestronnej komnacie audiencyjnej stawała się coraz bardziej nerwowa. Przedstawiciel piątki kapłanów-doradców raz jeszcze ponowił swoje pytanie: - Kiedy masz zamiar to ogłosić? Minęły już trzy dni od śmierci Menheriona, a ty wciąż... - Trzy tygodnie odpowiedział stanowczo Kron, wiedząc doskonale jakie wrażenie zrobi to na rozmówcy. Zmierć Menheriona zostanie ogłoszona za trzy tygodnie od tej chwili. Oficjalnie nasz arcykapłan podupadł na zdrowiu, a ja czasowo przejąłem jego obowiązki. - Dokładnie: czasowo. Nie wiem co roi się w twoim pokrętnym umyśle... - Milcz! Po pierwsze, to w ogóle nie powinieneś podważać moich decyzji, a po drugie, skoro tak bardzo tego chcesz, wyjaśnię w czym rzecz. Z raportów, jakie właśnie otrzymałem od swoich ludzi, wynika, że Uziel, tak jak myślałem, zmierza na wschód. Z pewnością myśli, że śmierć arcykapłana, przynajmniej do czasu, sparaliżowała działania stolicy. Tymczasem wszystko wskazuje, że arcykapłan przeżył jego atak, więc teraz na pewno pała żądzą zemsty i już szykuje pościg. - Zatem ten rzeznik będzie gnał na złamanie karku w stronę Wschodniego Pustkowia. - Dokładnie. Będzie po prostu uciekał, nie czekając na resztę swoich ludzi. - A co dalej? - Bez zapasów nie zapuści się poza granicę. Będzie krążył po okolicy, zatem zapewne trafi na wędrowców z Atip. Spróbuje uzyskać od nich zapasy, najpewniej za pomocą szybkiego ataku grabieżczego. To go osłabi. Jakiś lokalny odział naszych wojsk zmiecie go z powierzchni ziemi bez większych kłopotów. - I co potem? Kron spojrzał badawczo w oczy rozmówcy. Zwlekał z odpowiedzią przez parę chwil, w końcu jednak rzekł: - Wtedy wszystko wróci do normy. Zresztą, jak mówiłem, wcześniej przekażę władzę komuś innemu. Wszystko odbędzie się w zgodzie z prawem. - Z pewnością. Wracam zatem do swoich obowiązków, jeśli pozwolisz, arcykapłanie. - Zezwalam odparł mężczyzna nie, zważając na nutkę szyderstwa w ostatnich słowach rozmówcy. Możesz odejść. Gdy wojownik został sam, zaklął pod nosem, następnie westchnął ponuro, próbując odegnać od siebie złe myśli. Do tej pory zdążył już zyskać sobie kilku wrogów, w dodatku pochodzących z najwyższych kręgów władzy. Rządził, to fakt, jednak nikt nie darzył go szacunkiem. Właściwie Menherion też nie był poważany, wzbudzał natomiast strach. Kron zaś traktowany był jako zło konieczne oraz, co najważniejsze, przejściowe. Fakt, nie mógł być arcykapłanem, a raczej sprawować tej funkcji, w nieskończoność. Jeśli jego plan wypali, to zdoła utrzymać się przy władzy lub przynajmniej powróci do dawnego stanowiska, nie martwiąc się o zemstę możnych. Jednak, póki co, mógł jedynie czekać na dalszy rozwój sytuacji. Wszystko zależało teraz od odpowiedzi na apel zawarty w piśmie, które najlepszy z jego gońców wiózł do Megiddo. * * * Uziel przechadzał się nerwowo pomiędzy swoimi ludzmi, raz jeszcze próbując zliczyć wszystkich przybyłych. Było ich niecałe trzy setki, wszyscy, wedle jego rozkazu, konno. Z resztą powinien spotkać się w punkcie zbornym, pod Megiddo. Wątpił by ktokolwiek tam dotarł, obława z pewnością już trwała. Co go do cholery napadło?! Zabił arcykapłana! To, czego próbowali dokonać przez ostatnie dziesięciolecia wszelkiej maści spiskowcy, on zrobił w przypływie ślepego szału. Przed oczami wciąż miał obraz pełnej triumfu twarzy starca dającego mu niemożliwe do wypełnienia rozkazy. Zrobić porządek z przybyszami? Zgoda! Ale nie garstką ludzi! To był oczywisty wyrok. Został skazany na śmierć! I za co? Owszem, nie raz topił całe wsie we krwi, lecz wypełniał jedynie rozkazy. Zawsze był potrzeby ktoś taki jak on, rzeznik, którego imię wywoływało strach. To właśnie siła tego uczucia, a nie ostrze miecza, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |