[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Michael schwycił go za ramiona. On i Sahene przenieśli Olivera na tapczan, kiedy Eve z niepokojem podążała za nimi, kiwając do niej głową. Claire zaczęła iść do nic, ale wtedy usłyszała, cos jakby skrobanie w drewno za nia w ciemnościach Oliver nie przyszedł sam. Czarny cień wypłynął, chwyci ja i cos mocno uderzyło ja w głowę. Musiała wydać z siebie jakiś dzwięk, cos kopnęła, ponieważ usłyszała Shane a krzyczącego jej imię i zobaczyła jego cień w przejściu zanim ciemność ich pochłonęła. Spadała. Wtedy zniknęła. 13 Gdy się ocknęła, poczuła się koszmarnie i było jej zimno. Wyglądało na to, że ktoś przyłożył jej w głowę młotkiem do krykieta albo czymś podobnym. W każdym razie, gdy próbowała się poruszyć świat wokół niej zawirował. - Zamknij się i przestań jęczeć usłyszała głos oddalony od niej zaledwie o kilka metrów Nawet się nie waż puścić tu pawia, bo zmuszę Cię, żebyś to zjadła. Ten ktoś brzmiał jak Jason Rosser, stuknięty brat Eve. Claire z trudem przełykając zmrużyła oczy próbując choć trochę przeniknąć spojrzeniem otaczający ją mrok. Taaa, to nawet wyglądało jak Jason śmierdzące, brudne i szalone. Spróbowała odsunąć się jak najdalej od niego, ale z każdej strony otaczały ich ściany. Co prawda były drewniane, ale podejrzewała, że raczej nie jest to strych w Domu Glassów. Musiał ją stamtąd zabrać, prawdopodobnie portalem. I teraz nikt z przyjaciół nie mógł jej pomóc, bo nie umieli się nim posłużyć. Miała związane ręce i nogi. Claire zamrugała parę razy jednocześnie starając się zebrać myśli. Było jasne, że okoliczności nie są zbyt przyjemne i miała świadomość, że brat Eve był naprawdę SZALONY. On nie tylko śledził Eve, ale zabił kilka dziewcząt, próbował zabić Shane'a i zaatakował Amelie, gdy ta próbowała mu pomóc. O tak, Claire miała świadomość, że jest zle, bardzo zle. I żaden z jej przyjaciół nie mógł jej teraz przyjść z odsieczą. - Czego chcesz? zapytała. Jej głos odzwierciedlał dokładnie jej stan ducha - był zachrypnięty i słychać w nim było przerażenie. Jason przysunął się i dotknął jej włosów, zadrżała. Wolałaby, żeby jej nie dotykał jakiś psychol. - Spokojnie, słoneczko, nie jesteś w moim typie powiedział Odpowiadam tylko na potrzeby rynku. Ktoś Cię szukał, więc Cię dostarczyłem. - Szukał? W ciemności rozległ się niski, jedwabisty śmiech i Jason obejrzał się w kierunku, z którego dochodził. Stała tam, w miejscu, gdzie niewielki promyk światła rozpraszał mrok, Ysandre maskotka Bishopa. Oczywiście piękna jak zwykle, delikatna jak jaśmin, ze słodką, okrągłą twarzyczką ozdobioną wielkimi oczami i błyszczącymi ustami niebezpieczny morderca zamknięty w cudnym ciele. - Cóż powiedziała i zbliżyła się do Claire Spójrzmy co za kotek nam się przybłąkał, miauu przesunęła paznokciem po policzku Claire, na którym w tej samej chwili pojawiała się krew Gdzie Twój kochaś, panno Claire? Przecież wiesz, że jeszcze z nim nie skończyłam. Nawet jeszcze nie zaczęłam... Claire poczuła jak do wypełniającego ją strachu dołącza gniew: - On również z Tobą nie skończył powiedziała i uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że jej uśmiech przypominał jeden z tych zimnych i ironicznych, którymi Amelia raczyła Olivera Może powinnaś go poszukać, na pewno ucieszy się na Twój widok. - Pokażę mu co znaczy dobra zabawa, kiedy znów się spotkamy warknęła Ysandre i zbliżyła swoją twarz do Claire A teraz dziewczynko musimy sobie pogadać. Czy to nie zabawne? Nie, Claire wcale tak nie myślała. W międzyczasie próbowała choć trochę poluzować krępujące ją liny, lecz Jason dobrze wykonał swoją robotę: zamiast zbliżyć się do wolności tylko zadawała sobie rany. Ysandre chwyciła ją za ramię i popchnęła na ścianę. Claire nie mogąc podeprzeć się rękami uderzyła głową w drewno. Przez chwilę jej kat pod postacią pięknej wampirzycy wyglądał jak kot rodem z Alicji z Krainy Czarów w powietrzu unosił się wielki czerwony uśmiech. - Więc wydobyło się z tych ust - czyż nie jest milutko? Jaka szkoda, że Pan Shane nie może do nas w tej chwili dołączyć, ale mój mały pomocnik chyba nie byłby z tego powodu szczęśliwy zaśmiała się cichutko Słyszałam, że Amelie ma do Ciebie słabość, no i ta złota bransoletka...Myślę, że się nadasz. - Do czego? - Oh, nie mogę Ci powiedzieć, skarbie uśmiech Ysandre przyprawiał o dreszcze To miasto przeżyje dziś dziką noc. Naprawdę szaloną. A Ty będziesz na to wszystko patrzeć, aż do samego końca. Przerażona? Eve na pewno wymyśliłaby jakąś ciętą ripostę, ale Claire mogła jedynie rzucić w stronę wampirzycy piorunujące spojrzenie. Gdyby tylko głowa przestała ją tak boleć i to wirowanie mogłoby się wreszcie skończyć...Czuła się jak po zderzeniu z autobusem i raczej nie było to zasługą Jasona, nie był aż tak silny. Miała nadzieję, że Shane nie stara się jej odszukać. Ostatnią rzeczą o jakiej marzyła było to, żeby jej ukochany próbując ją uratować wpadł w łapy swego niedoszłego zabójcy i wampirzycy mającej na niego chrapkę. Nie, musiała sama jakoś wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji. Krok pierwszy: dowiedzieć się, gdzie ją przetrzymują. Claire przestała słuchać Ysandre, wymyślającej różne potworności, które mogłaby zgotować swojemu więzniowi, i skupiła się na otoczeniu. Nie wyglądało ono znajomo, no ale w końcu nie znała jeszcze Morganville zbyt dobrze. Było wiele miejsc, o których nie miała pojęcia. Ale zaraz...podwyższenie na którym siedział Jason, coś było na nim napisane. Otaczające ich ciemności nie ułatwiały jej zadania, ale to chyba: BRICKS BULK CAFE... Dopiero teraz uświadomiła sobie, że aromat kawy parzonej o poranku unosił się cały czas w powietrzu górując nad zapachem kurzu i mokrego drewna. Pamiętała Eve śmiejącą się z Olivera, który kupował kawę w miejscu nazywanym Bricks [tł. cegły], a to by pasowało do napisu. W mieście były tylko dwie kawiarnie: Olivera oraz uniwersytecka. Raczej nie był to uniwerek, który nie był ani tak stary ani zbudowany z drewna. Czyżby więc była w Common Grounds? Nie, to nie miało sensu. Przecież nie istniał portal prowadzący do knajpy. A może Oliver miał jakiś składzik. Tak, to chyba bardziej prawdopodobne. W końcu wampiry miały kilka należących do nich magazynów otaczających Plac Założycielki, a Brandon wampir podlegający Oliverowi, został znaleziony martwy w jednym z nich. - Jesteś tu Dziecinko? - Szczerze? Nie bardzo odpowiedziała Claire Jakby Ci tu powiedzieć, hmm...trochę przynudzasz. Jason zaczął się śmiać, ale szybko odwrócił się udając kaszel: - Idę powiedział jeśli jeszcze mam dotrzeć do innych. Claire chciała krzyknąć by nie odchodził, ale z jej gardła wydobyło się tylko ciche skomlenie, słabnące z każdym cichnącym w mroku krokiem. Nagle na podłodze pojawił się mały kwadracik, który stopniowo przekształcał się w dróżkę rozjaśniającą ciemność. Były tam drzwi! Daleko, niestety zbyt daleko by mogła do nich dobiec. - Myślałam, że nigdy nie wyjdzie powiedziała Ysandre i przycisnęła swoje przerazliwie zimne usta do szyi Claire. Nagle przerazliwie krzyknęła zasłaniając usta bladą dłonią i odsuwając się od niej Ty suko!!! Ysandre nie zauważyła w przyćmionym świetle zawieszonego na jej szyi i cieniutkiego jak pajęcza [ Pobierz całość w formacie PDF ] |