[ Pobierz całość w formacie PDF ]
elastyczna taśma z cichym prztyknięciem objęła go w pasie. Kerry zaschło w ustach, nie mogła przełknąć śliny. Linc zgarnął z ziemi resztę ubrań, potem ruszył w kierunku tylnego wejścia do domu i po chwili zniknął Kerry z oczu. Nie poruszyła się. Tkwiła przy oknie, dopóki nie usłyszała jego kroków. Potem dwukrotnie, cicho, szczęknęły drzwi pokoju Trenta. Nogi się pod nią uginały. Była tak słaba i rozgorączkowana, że ledwie dowlokła się do łóżka. Kołdrę zrzuciła na podłogę; nie zniosłaby, gdyby cokolwiek dotykało jej skóry. Czuła się chora, lecz nie wiedziała, co jej dolega. 170 Anula ous l a and c s Tropikalna gorączka? A może po prostu pragnie mężczyzny, którego kocha? Linc przypadkiem natknął się na intymną scenkę. Przeprosił i natychmiast się wycofał, lecz Cage i Jenny zawołali, żeby się nie wygłupiał. Siedzieli przy stole. Cage trzymał dłoń na brzuchu żony, oboje uśmiechali się promiennie. - Zmiało. Chodz, chodz. - Nie chciałem wam przeszkadzać. - Poczuł się nietaktowny i gruboskórny. - W niczym nie przeszkadzasz - zapewnił Cage. - Cage lubi czuć, jak dziecko się rusza. - A ty jak sądzisz, będzie baletnica czy futbolista? Linc uśmiechnął się krzywo. - Moglibyście całą moją wiedzę o dzieciach upchnąć do naparstka i jeszcze zostałoby dużo wolnego miejsca. Cage podsunął mu filiżankę kawy i zaczął szykować śniadanie. - Czyli nie masz dzieci? - podchwyciła Jenny. Cage chrząknął głośno, żona zaś spojrzała na niego z niewinną minką. - Hm, nie. Nawet nie byłem żonaty - odparł z roztargnieniem Linc. - Aha. - Jenny uśmiechnęła się pod nosem i udała, że nie zauważa pełnego wyrzutu spojrzenia męża, który właśnie stawiał przed Lincolnem talerz z jajecznicą. - Wcinaj. 171 Anula ous l a and c s - A wy? - Jesteśmy już po śniadaniu - odparła Jenny. - Tylko ja jestem takim śpiochem? Wszyscy inni już wstali? Imię Kerry nie padło. Linc nie chciał pierwszy o niej mówić, ale nie wytrzymał: - Jak poznaliście Kerry? - Nigdy ci nie opowiadała? - zdziwił się Cage. - Przyszła do naszej fundacji. Proces jej ojca zmienił się w prawdziwy koszmar i chciała wyjechać, więc... - Moment! Jaki proces? Cage i Jenny popatrzyli na siebie. - Kerry jest córką Wootena Bishopa - powiedział w końcu Cage. - Wootena Bishopa? - Linc odsunął od siebie talerz. - Tego Wootena Bishopa? A niech mnie! %7łe też nie skojarzyłem. Coś tam nawet słyszałem o jego córce, ale byłem w Afryce, kiedy sprawa się wydała. Mało kto nie słyszał o rodzinie Bishopów. Po długiej i błyskotliwej karierze w korpusie dyplomatycznym, ambasadora Bishopa wezwano do kraju, gdy pojawiły się zarzuty, iż czerpał korzyści finansowe z niestabilnej sytuacji politycznej w Montenegro. Informacji, do których miał dostęp jako dyplomata, używał do wyłudzania pieniędzy. Kiedy tajemnica się wydała, wszystkie stacje telewizyjne non stop trąbiły o jego podejrzanych interesach. Niewiele pózniej stanął przed senatem, odbyło się nieprzyjemne, aczkolwiek nader 172 Anula ous l a and c s interesujące przesłuchanie, a wkrótce po nim wytoczono mu proces kryminalny. Zaledwie miesiąc po wyroku skazującym zmarł na zawał w więzieniu federalnym. - Pytałem Kerry o jej dzieciństwo - odezwał się ochrypłym głosem Linc. - Mówiła, że było jak w bajce. - Bo takie było - odparła Jenny. - Przed tamtą sprawą. - Kerry wiedziała o jego malwersacjach? - Podejrzewała coś, ale nie chciała w to wierzyć - odparł Cage. - Była zdruzgotana, gdy okazało się, że to wszystko prawda. Opowiadała nam, że w jej życiu był taki okres, kiedy szczerze ojca nienawidziła. Potem budził w niej już tylko litość. Jej wyjazd do Montenegro miał być w pewnym sensie rekompensatą za krzywdy, jakie wyrządził jej ojciec. - Czy ona zwariowała? - krzyknął Linc, waląc pięścią w stół. - Linc. - Jenny delikatnie dotknęła jego przedramienia. - Tłumaczyliśmy jej, że to niebezpieczne, ale ona chciała pomóc tamtym dzieciom, chciała je uczyć. - Córka ambasadora zwykłą nauczycielką? Chyba ma dobre wykształcenie? - Skończyła Sorbonę. - Nic nie rozumiem. - Linc zmarszczył czoło. - To bez sensu. - Co jest bez sensu, Linc? 173 Anula ous l a and c s - %7łeby taka kobieta jak Kerry, młoda, piękna, wykształcona, została zakonnicą. Jasne, jej ojciec dał się przyłapać na gorącym uczynku, był okropny skandal, ale... Co się stało? Hendrenowie osłupieli. - Zakonnicą...? 174 Anula ous l a and c s ROZDZIAA DZIESITY Cage pierwszy otrząsnął się z szoku. - Skąd ci to przyszło do głowy? - A to nieprawda? - wychrypiał Linc. Jenny wzruszyła ramionami. - No pewnie! - A może kiedyś myślała o wstąpieniu do zakonu? - dopytywał się Linc. - Pierwsze słyszę. Linc tak energicznie zerwał się z krzesła, że wylądowało na ziemi. Hendrenowie, wciąż zdumieni jego niedorzecznymi przypuszczeniami, siedzieli w milczeniu, patrząc, jak Linc wypada z kuchni i biegnie po schodach, przeskakując po dwa stopnie. Gdyby drzwi gościnnej sypialni nie były zrobione z solidnego, wytrzymałego drewna, rozprysłyby się chyba w drobny mak, gdy popchnął je dłonią, aż z hukiem oparły się o ścianę. Wpadł do środka. Aóżko było posłane. Sypialnia okazała się pusta. Kątem oka złowił jakieś poruszenie przy oknie z widokiem na patio i basen, lecz okazało się, że to tylko cienkie zasłony falują, ilekroć zawieje łagodny, południowy poranny wiatr. Linc okręcił się na pięcie i zbiegł na dół. Po chwili wbiegł do kuchni i nieomal krzyknął: - Gdzie ona jest?! - Pojechała na przejażdżkę - odparł spokojnie Cage. 175 Anula ous l a and c s Linc cudem zapanował nad wybuchowym irlandzkim usposobieniem. Wpatrywał się w Cage'a, zaciskając pięści, zgrzytając zębami, i czekał. - Napiliśmy się razem kawy, potem spytała, czy nie pożyczyłbym jej na trochę któregoś z moich koni. Pomogłem jej go osiodłać i odjechała w tamtym kierunku. - Cage niedbale wskazał kierunek. Linc przez chwilę wpatrywał się w prerię. - Kiedy to było? Cage, którego wściekłość Linca ogromnie bawiła, przypatrywał mu się przez dłuższy czas, nim w końcu odparł: - Och, czy ja wiem? Może z półtorej godziny temu. - Mogę pożyczyć twojego pikapa? - spytał Linc. Cage miał cały park maszynowy, lecz tylko pikap nie wyglądał jak przed chwilą wyprowadzony z salonu. - Jasne - odparł lekko Cage i rzucił mu kluczyki. - Dzięki! Odległość między domem a garażem Linc pokonał długimi, zamaszystymi krokami i wskoczył do samochodu. Jenny patrzyła przez okno, jak Linc z hukiem zatrzaskuje drzwi i usiłuje uruchomić oporny silnik. Sekundę pózniej odjechał, wzniecając wielki tuman kurzu. - Cage, zle zrobiłeś, że dałeś mu kluczyki. Zachowuje się jak furiat. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |