[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego ciała, doprowadzając go do szaleństwa. Czuł pachnący oddech, przenikający przez
porastające jego piersi włosy. Zapanował jednak nad namiętnościami.
- Pierwsza rzecz, do której musisz się przyzwyczaić, to obecność mężczyzny w twoim
łóżku, dotyk jego ciała. Nie sądzisz?
Przełknęła ślinę.
- Chyba tak.
- W takim razie w porządku. Pocałuj mnie na dobranoc i pójdziemy spać.
Cmoknęła go lekko w usta.
- Dobranoc.
- Allison - powiedział, gdy odwróciła się na drugi bok.
- Hm?
- Ty to nazywasz pocałunkiem? Czy w taki sposób ja ciebie całuję?
Spojrzała na niego, przyciskając gorący policzek do poduszki.
- Nie.
- Pocałuj mnie tak, jak ja bym pocałował ciebie. Robiłaś to już wiele razy.
- Wiem, ale wtedy było inaczej.
- Dlaczego?
- Bo odpowiadałam tylko na twoje pocałunki. Nie inicjowałam ich.
- Nie pomyślałaś, że mężczyzni też czasem chcą być kochani?
- A chcą?
- Ja chcę.
Wziął jej rękę i położył na swym sercu. Lekko podrapał wierzch jej dłoni.
- Pocałuj mnie, Allison.
Spojrzała na niego. Oczy, mimo że schowane w cieniu łuków brwiowych, nadal świeciły
niczym szafiry. Uwielbiała kształt jego nosa i sposób, w jaki nozdrza poruszały się nad
zmysłowymi ustami. Zawsze podobał jej się zdecydowany kształt jego szczęki i podbródka;
wskazywał na człowieka z charakterem. Linie, rozchodzące się promieniście wokół oczu,
mówiły o poczuciu humoru i uroku.
Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się, myśląc tylko o tym, jak bardzo lubiła tę
naznaczoną słońcem i wiatrem twarz, te łobuzersko zwichrzone, ciemne włosy, i jak bardzo
kochała tego mężczyznę, łącznie z jego arogancją i despotyzmem. Nie miała więc kłopotów z
pochyleniem się i przyciśnięciem swych ust do jego.
Leżał potulnie i bez ruchu. Początkowo przycisnęła tylko mocniej swoje wargi. Ale to nie w
taki sposób on ją całował, nawet za pierwszym razem.
Odważyła się dotknąć jego warg językiem, poczym szybko go wycofała.
- Tak, Allison, tak - jęknął, kładąc jej rękę na plecach.
Kiedy ponownie wysunęła język, jego wargi były rozchylone i dostała się do środka jego
gorących, wilgotnych ust. Ich języki zetknęły się ze sobą. Nie zastanawiając się nad tym, co
robi, uniosła się nad nim. Jej włosy osłoniły ich twarze niczym kurtyna. Spencer zatopił dłoń
w tych falach jedwabiu.
Podniosła ręce i zagłębiła palce w jego włosach, podczas gdy jej usta zaspokajały swe
pragnienie. Ich języki dotykały się nawzajem; z każdą sekundą pocałunek stawał się coraz
bardziej żarliwy. W końcu porwał ich wir namiętności.
Rozszerzyła uda. Gdy jego język wszedł głęboko w jej usta, odruchowo wysunęła do
przodu biodra.
Nagle, zakląwszy wściekle, Spencer odepchnął ją od siebie i usiadł na łóżku w takiej samej
panice, jak ona przedtem. Uniósł kolana, położył na nich łokcie i schwycił się rękami za
głowę. Jego klatka piersiowa pracowała jak miech, unosząc się i opadając.
Allison ukryła twarz w poduszce, także nierówno oddychając. Ile trwał ich pocałunek?
Minuty? Godziny? Czas, przestrzeń, nic nie miało znaczenia. Ważny był tylko smak jego ust
i dotyk ciała. Delikatna nić zerwała siei Allison znalazła się o krok od utraty kontroli nad
sobą.
W końcu Spencer westchnął i opadł na łóżko. Spojrzał na nią czule i założył jej pasmo
włosów za ucho.
- Czy nie zrobiłam tego dobrze?
Uśmiechnął się smutno.
- Zrobiłaś to doskonale. Aż za dobrze. Rozumiesz?
Pojąwszy, o co mu chodzi, położyła się obok niego, w pewnej jednak odległości.
- Chyba tak.
Wyciągnął jej rękę spod kołdry, podniósł ją do ust i czule pocałował.
- Dobranoc, najdroższa.
- Dobranoc.
Położył się na brzegu łóżka i odwrócił do niej plecami. Nie zamienili już ani jednego słowa.
Leżeli bez ruchu, lecz Allison nie zauważyła, by Spencer zasnął wcześniej od niej.
Zbudziło ją lekkie kołysanie łodzi i wibracje silnika. Otworzyła oczy. Leżała w łóżku sama.
Był wczesny ranek, mgła przysłaniała jeszcze słońce.
Wstała i podeszła do okna. Ujrzała oddalającą się linię wybrzeża. Włożyła szlafrok i po
krótkim pobycie w łazience przeszła na pokład. Spencer siedział przy sterze, wpatrując się w
Atlantyk, podczas gdy dziób łodzi gładko przecinał wodę. Odwrócony był do niej tyłem. Nie
chciała mu przeszkadzać, więc zeszła na dół do małej kuchni. Stał tam już dzbanek z gotową
kawą. Była dla niej za mocna, ale dodatek kupionej poprzedniego dnia śmietanki sprawił, że
nadawała się do picia. Nic poza tym nie wskazywało na jakiekolwiek przygotowania do
śniadania. Zabrała się do roboty.
Kiedy boczek był już na patelni, wróciła do sypialni i przebrała się w szorty i bluzkę.
Zebrała włosy w koński ogon i związała je jasną wstążką. Boso popędziła z powrotem do
kuchni, akurat na czas, by nie przypalić boczku.
Piętnaście minut pózniej krzyknęła w stronę pomostu sterniczego.
- Czy kapitan tej łajby jadł już śniadanie?
Spencer odwrócił się i na jej widok oczy pojaśniały mu tak, że zatrzepotało jej serce.
- Nie, przyjacielu.
- A chce zjeść?
W odpowiedzi wyłączył silnik i poszedł za nią do kuchni. Stół był nakryty i zastawiony
talerzami z puszystą jajecznicą, chrupiącym boczkiem, angielskimi tostami, dżemem, ga-
laretkami i plastrami złocistego melona.
- To dla mnie?
- Jesteś kapitanem?
- Tak.
- W takim razie dla ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.