[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kaznodziei nawet nie drgnęła powieka. Z pełgającym w kąciku ust uśmieszkiem
politowania odpowiedział:
- Przyznam nader ochoczo, że fałszywe podejrzenie zaślepiło naszą drogą
nieboszczkę. Tylko to może wyjaśnić nagłą zmianę testamentu i doskonale pojmuję, że w
swym miłosierdziu nie chciała mnie urazić, dlatego mi o tym nie powiedziała. Oczywiście
dziś rano chciała omyłkę sprostować, lecz przebiegły morderca wykorzystał sposobność...
Nagłe umilkł, a twarz mu się rozpromieniła.
- Proszę to zapamiętać, panie komisarzu! - powiedział z naciskiem. - Kto skorzystał na
zmianie testamentu? Miniona noc była jego jedyną szansą, zapewniam pana bowiem, że pani
Skrof do tej pory już naprawiłaby swój błąd. Ta przykra sprzeczka, o której najwyrazniej
zdążył się pan już dowiedzieć, zdarzyła się około pół do siódmej. O godzinie dziewiątej
wieczorem wróciłem tutaj i wszystkie nieporozumienia między nami zostały wyjaśnione.
Rozmawialiśmy pół godziny i mogę pana zapewnić, panie komisarzu, że pani Skrof okazała
skruchę. Na kolanach mnie błagała, bym jej wybaczył podejrzenia i kryzys wiary.
- No i na zgodę wcisnęła panu w progu gruby plik tysiączków, co? - głos Palmu był
zgryzliwy, wyczułem w nim jednak nutkę wahania. Mimo wszystko bowiem słowa
kaznodziei brzmiały dość przekonująco. Pomijając fakt, że był wybornym aktorem.
- Niechże pan sobie mówi, co chce, panie komisarzu! - Mustapaa poczuł pod stopami
pewniejszy grunt.
- Biedaczka była skrajnie wyczerpana tymi wstrząsami, które ostatnio przeżywała.
Około pół do dziesiątej życzyłem jej dobrej nocy i wyszedłem, niczego nie przeczuwając.
- Czy może pan to udowodnić? - Coraz bardziej skomplikowana układanka zaczynała
się już odbijać komisarzowi czkawką.
- W mieszkaniu byliśmy tylko we dwoje, niemniej, kiedy wychodziłem, w drzwiach
wejściowych na parterze natknąłem się na tę panią, która mieszka pod panią Skrof.
Zamieniłem z nią kilka słów i przyznała mi się wtedy, że wraca z kina. Zganiłem ją za to
żartobliwie, mówiąc, że mogłaby kierować myśli ku wznioślejszym celom. A potem z
radością w sercu wróciłem do domu i z głębokiej wdzięczności napisałem ów mały list
dziękczynny, którego pan komisarz tak bardzo się uczepił. Nadałem go jeszcze tego samego
wieczoru.
- Lecz przecież musiał pan spotkać pannę Skrof! - rzucił nagle Palmu. - Wróciła już
wtedy do domu!
Mustapaa nie odpowiedział od razu. Spojrzał badawczo najpierw na komisarza, a
potem na mnie. Przeczuł jednak pułapkę:
- Jeżeli panna Skrof była w domu, to z pewnością nie wychodziła ze swojego pokoju.
Nie widziałem jej. Poza tym już podczas mojej poprzedniej bytności w mieszkaniu odniosłem
wrażenie, że doszło między nimi do kłótni, lecz przez wzgląd na delikatność nie chciałem o
nią pytać.
Zaległa cisza. Po chwili Palmu zaczął z innej beczki, czym także mnie wprawił w
zupełne osłupienie:
- Pan gra w tenisa, nieprawdaż, panie Mustapaa?
Spostrzegłem, że kaznodzieja się zmieszał i usiłuje dociec, co też może oznaczać ta
nagła zmiana tematu.
- Nie za bardzo pojmuję, jaki związek z tą sprawą ma moje życie prywatne - odparł z
godnością. - Niemniej chętnie przyznam, że gram w tenisa. Dbałość o zdrowie ciała nie jest
niczym nieprzystojnym nawet dla człowieka duchownego, wszak ciało jest świątynią duszy.
Zamyślony komisarz potarł brodę.
- Niby tak, niby tak... - powiedział na poły tylko do siebie. - Dowiedziałem się
niedawno przez telefon, że widywano pana w tej samej hali tenisowej, w której grywa także
pan Lankella.
Detektyw, którego Palmu wysłał po tenisówki Lankelli, miał dość oleju w głowie, by
przejrzeć listę rezerwacji, i zwrócił uwagę na nazwisko Mustapaa. Kaznodzieja trochę się
zmieszał.
- Istotnie, kilkakrotnie widziałem tam mimochodem tego syna Beliala - przyznał. -
%7łałosny przypadek, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę nabożność i szlachetność jego rodzonej
ciotki. Lecz miara lekkomyślności naszych czasów nie zna granic. Ale dlaczegóż pan o to
pyta, panie komisarzu?
- Tak tylko - odparł z wahaniem Palmu. - Wobec tego może byłby pan teraz łaskaw
wyjaśnić nam mimochodem powód, dla którego pani Skrof wyrzuciła pana wieczorem z
domu. Wtedy zostaną wyjaśnione już wszystkie nieporozumienia między nami.
Kaznodzieja zesztywniał.
- Niestety, muszę odmówić odpowiedzi na to pytanie, panie komisarzu, choć może się
to panu wydać przykre. Sprawa ta bowiem nie dotyczy mnie wyłącznie, zależą od niej także
honor i szczęście innej osoby. Tyle jedynie mogę powiedzieć, że pewna nieszczęśliwa
owieczka z mojej szkółki...
- Mężczyzna czy kobieta? - przerwał mu obcesowo Palmu.
- Płeć nie ma przed Bogiem żadnego znaczenia - zauważył nabożnie Mustapaa. -
Dlaczegóż jednak nie miałbym przyznać, że chodzi o córkę dobrej, nadzwyczaj wręcz dobrej
rodziny? To nieszczęsne dziecko miało jakieś przywidzenia. Czas dojrzewania, zgubny
wpływ złego towarzystwa, obsesje - reszty być może sam pan się domyśli, panie komisarzu.
W tej chwili biedactwo przebywa w szpitalu dla nerwowo chorych pod troskliwą i
wyrozumiałą opieką, lecz, jak sam pan doskonale rozumie, jej imienia i nazwiska nie mogę
panu wyjawić.
- Paskudna historia - orzekł Palmu. - I to nie pierwsza na pańskim koncie, panie
Brummer!
Na dzwięk swojego prawdziwego nazwiska Mustapaa się wzdrygnął, lecz niemal
natychmiast odzyskał równowagę.
- Bynajmniej nie próbowałem taić przed moimi wiernymi swojej pożałowania godnej
przeszłości - odezwał się z wyrzutem. - Duch Zwięty, jeśli zechce, wyciągnie z samego piekła
nietkniętą gałązkę. Jest pan dzieckiem tego świata, panie komisarzu, i nic pan nie wie o [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.