[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedział mi, że znalazł go już pierwszego dnia w grobowcu. Wszyscy byli zafascynowani skarbami. Pomyślał, że to może jakaś klątwa i obawiał się, że przerwą całe przedsięwzięcie, jeśli znalezisko wyjdzie na jaw. Lord Carnarvon interesował się okultyzmem. Eryka wyobraziła sobie zdarzenia z tego szalonego dnia. Carter z pewnością nie zauważył papirusu, zajęty sprawdzaniem krypty grobowej, a innych oślepiło bo- gactwo znalezionych przedmiotów. - Czy papirus zawierał klątwę? - Nie. Tak twierdził mój mąż. Nigdy nie pokazywał go żadnemu egiptologowi. Skopiował tylko niektóre fragmenty i przekazał je do tłumaczenia. Potem poskładał je w jedną całość. Powiedział, że to nie klątwa. - Czy zdradził, co to było? - Nie. Powiedział tylko, że napisano to w czasach faraonów, a dokonał tego jakiś uczony człowiek, który chciał upamiętnić fakt, że Tutenchamon pomógł Setiemu I. Serce Eryki zabiło mocniej. Papirus łączył Tutenchamona z Setim I, podobnie jak inskrypcja na posągu. - Czy wie pani, co się stało z tym papirusem? Czy mąż sprzedał go? - Nie. Nie sprzedał go - zaprzeczyła Aida. - Mam go u siebie. Eryka pobladła. Siedziała jak sparaliżowana, a staruszka, szurając nogami, po- deszła do zawieszonej na ścianie łopaty. - To prezent dla mojego męża od Howarda Cartera - stwierdziła. Z metalowe- go sztychu wyciągnęła drewniany trzonek. W górnej części uchwytu znajdował się głęboki otwór. - Nikt nie dotykał tego papirusu przez pięćdziesiąt lat - ciągnęła Aida, próbując wyjąć rozsypujący się dokument. Rozwinęła go na stole, przyciskając rogi częściami łopaty. Dziewczyna wolno podniosła się z miejsca, aby nasycić wzrok hieroglifami. Był to oficjalny dokument z pieczęciami państwowymi. W mgnieniu oka Eryka dostrzegła kartusze Setiego I i Tutenchamona. - Czy mogę zrobić zdjęcie? - spytała, bojąc się nawet oddychać. - Jeśli nie zaszkodzi to imieniu mego męża - postawiła warunek Aida. - Obiecuję - rzekła Eryka, wyciągając polaroid. - Nie zrobię nic bez pani po- zwolenia. - Zrobiła kilka zdjęć, upewniając się, że tekst jest czytelny. - Dziękuję - odezwała się po chwili. - A teraz włóżmy papirus z powrotem. Niech pani będzie ostrożna. To niezwykle cenna rzecz i mogłaby przynieść sławę imieniu Raman. - Boję się tylko o reputację mego męża - oznajmiła staruszka. - Rodzinne imię umrze wraz ze mną. Mieliśmy dwóch synów, ale obaj zginęli w wojnach. - Czy pani mąż miał jeszcze coś z grobowca Tutenchamona? - Ależ nie! - wykrzyknęła Aida. - W porządku - stwierdziła Eryka. - Przetłumaczę papirus i poinformuję panią o tym, co zawiera. Potem zdecyduje pani, co z nim począć. Nie powiem niczego wła- dzom. To już zależeć będzie od pani. Ale na razie proszę go nikomu nie pokazywać. Eryka poczuła zazdrość o własne odkrycie. Opuszczając dom Aidy, zastanawiała się, jak najszybciej dotrzeć do hotelu. Pięciomilowy spacer do przystani promowej wydawał się nie do zniesienia, postano- wiła więc wejść na szlak za domem Aidy Raman i dotrzeć do Doliny Królów. Tam z taksówkami nie będzie kłopotu. Choć wspinaczka w upale była niezwykle męcząca, widok był wspaniały. Tuż pod nią rozciągała się wioska Qurna. Za osadą wznosiły się ruiny świątyni królowej Hatszepsut wybudowanej na zboczu wzgórza. Eryka wdrapała się na grań i spojrzała w dół. Pod jej stopami zieleniła się cała dolina z Nilem przepływającym przez środek. Kryjąc oczy przed słońcem, ruszyła na zachód. Przed nią wyrastała Dolina Królów. Dziewczyna raz jeszcze spojrzała na nie kończące się rdzawoczerwone szczyty Gór Tebańskich, zlewające się z potężną Saharą. Nagle poczuła się bardzo samotna. Zejście do doliny nie było trudne, choć Eryka musiała uważać na obsuwające się kamienie w bardziej stromych partiach drogi. Jej szlak połączył się z inną ścieżką, wiodącą ze zrujnowanej wioski o dziwnej nazwie Miejsce Prawdy. Tam mieszkali ro- botnicy ze starożytnej nekropolii. Kiedy dotarła na skraj doliny, była wycieńczona z gorąca i niezwykle spragniona. Choć marzyła o tym, by jak najszybciej dotrzeć do hotelu i zająć się tłumaczeniem, pomaszerowała w stronę pawilonu i kupiła coś do picia. Przez cały czas jej myśli skupiały się na postaci Sarwata Ramana. To była nie- samowita historia. Arab wykradł papirus w obawie, że zawiera starożytną klątwę. Tak bardzo się bał, że prace wykopaliskowe mogą zostać przerwane! Z butelką pepsi-coli usiadła na werandzie. Przyjrzała się konstrukcji pawilonu. Wykonano go z miejscowego kamienia. Eryka podziwiała dzieło Ramana i żałowała, że nie mogła poznać osobiście jego twórcy. Po głowie błądziło jej tylko jedno pyta- nie, które chciałaby mu zadać. Dlaczego nie zwrócił dokumentu, kiedy przekonał się, że nie zawiera żadnej klątwy? Z całą pewnością nie miał zamiaru go sprzedać. Eryka wysunęła teorię, że obawiał się konsekwencji. Upiła duży łyk pepsi i wyciągnęła bez- cenne zdjęcie papirusu. Korzystając ze wskazówek, stwierdziła, że należy odczytywać go w normalny sposób - z prawej dolnej strony ku górze. Już na samym początku imię własne, które odczytała zatkało jej dech w piersiach. Powoli przeliterowała je w myślach. - Nenephta... Mój Boże! Zauważyła grupę turystów, wsiadających do autobusu i postanowiła zabrać się z nimi do przystani. Wrzuciła zdjęcia do torby i szybko rozejrzała się dokoła w poszu- kiwaniu toalety. Kelner poinformował ją, że toalety znajdują się w piwnicy pawilonu. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |