[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogrodzeniem. Widzisz? Jest niegrzeczny odezwała się Nakita i podała mi jego miecz. Paul zesztywniał. Jego miecz wydawał się bardzo ciężki, nie leżał dobrze w mojej dłoni, czułam jednak, że nie powinnam nim machać, bo wyjdzie na jaw, że nie potrafię go używać. Nigdy dotąd nie widziałam tak pięknego kamienia zielony klejnot w rękojeści poznaczony złotymi żyłkami był tej samej barwy co amulet na szyi chłopaka. Paul wziął się w garść. Wyraznie nie podobało mu się, że trzymam jego broń. Nie zabijam ludzi za to, że dokonali takiego, a nie innego wyboru. Ani za uczynki, których jeszcze nie popełnili. A niby kto to robi? spytała Nakita. Ja czy ona? Zerknęłam na otwarte okno w moim pokoju. Możecie mówić ciszej? W domu jest tata syknęłam, ale nikt mnie nie słuchał. Paul nie odrywał oczu od miecza. No, jasne. Bardzo chciał go odzyskać. Gdzie jest Ron? rzuciłam, bo nagle coś przyszło mi do głowy. Paul zmienił się na twarzy. Było ciemno, ale widziałam go dość dobrze w słabym świetle lampy włączonej na ganku. Szum deszczu przybrał na sile, między liśćmi pojawiła się lekka mgiełka. Stojąca obok mnie Nakita prychnęła z zadowoleniem. On się boi. Uniosła ostrze miecza. Paul cofnął się w stronę płotu. Znam lęk. Wiem o nim więcej niż jakikolwiek żniwiarz czy inna istota ze skrzydłami. Chronos nie ma pojęcia, że tu jesteś, dlatego się boisz. Spojrzała na mnie z krzywym uśmieszkiem. On przypomina mi ciebie. Też jest impulsywny. Rany, wielkie dzięki, pomyślałam. Uczeń Rona zesztywniał. Wcale nie jestem podobny do ciebie! wykrzyknął, a potem podniósł głowę do góry, bo w powietrzu rozległ się głośny łopot skrzydeł. To byli Barnaba i Grace, a mnie od razu ulżyło. Wilgotne powietrze wypełnił nagle zapach słoneczników. Ciemność rozświetlił na moment oślepiający błysk, po którym rozległ się grzmot. Burza. No tak, bardzo stosowne zakończenie. Nic nam nie jest. Wszystko w porządku powiedziałam tak głośno, jak tylko mogłam, zerkając cały czas z niepokojem w okno na piętrze. Ostatnią rzeczą, której sobie życzyłam, był kolejny anioł z obnażonym mieczem. Grace okrążyła mnie i Nakitę trzy razy, po czym przysiadła na drzewie. Paul nawet na nią nie spojrzał. Dziwne... Nakita zacisnęła dłoń na mieczu, a Barnaba wylądował na ulicy. Jego skrzydła zniknęły i teraz wyglądał jak zawsze. W koszulce, spłowiałych dżinsach i szarym prochowcu, który czasem nosił. Spokojnie ruszył w naszą stronę przez mokry trawnik. Sandy zaczęła głośno skomleć i machać ogonem. Paul drgnął niespokojnie. Wiem, kim jesteś zakomunikował Barnabie, cofnął się kolejny krok i oparł plecami o ogrodzenie. Sandy skoczyła na nie natychmiast z drugiej strony. Metal głośno zabrzęczał. Stałeś się żniwiarzem półmroku. Zdrajcą. Jesteś gorszy od nich. Jest niegrzeczny stwierdziła Grace. Więc zepchnęłam go z dachu tak jak stał, a on zawołał głośno Au! Wiedziałam, że oskarżenie Paula zabolało Barnabę, nie dał jednak tego po sobie poznać. Podszedł spokojnym, równym krokiem... a potem nas minął. Paul zbladł. Przerażony, zaczął przesuwać się wzdłuż płotu. Ale Barnabę interesowała Sandy. Kiedy wsunął palce między pręty ogrodzenia i przywitał się z nią przyciszonym głosem, zaczęła go radośnie lizać po rękach. No, już, już. Wytarł dłoń o koszulkę, a potem sięgnął po miecz, który trzymałam w dłoni. Kiedy go ujął, poczułam lekkie mrowienie i zadrżałam. Patrzcie tylko, kto zerwał się ze smyczy dodał, przyglądając się zielonemu kamieniowi. Jesteś następcą Rona, prawda? Przyszłym strażnikiem czasu? Paul milczał z uporem, ale dla wszystkich było jasne, kim jest. Mówiłam, że to on! zawołała wesoło Grace. Serafini widzieli, jak się dokądś wybiera, i wysłali mnie za nim. Nie szpiegowałam ciebie, Madison. Wiedziałam, że z Nakitą jesteś bezpieczna. Anielica latała szybko wokół mnie. Naprawdę. Wierz mi. Wierzę ci powiedziałam, a Grace szybko zatrzepotała skrzydłami i rozjaśniła się tak bardzo, że Paul po prostu nie mógł tego nie zauważyć. Ale nie zauważył. Spojrzał z ukosa na Barnabę, jakby sądził, że mówiłam do niego. Spadł z dachu oznajmiła Nakita. Jest równie nieostrożny jak Madison. Przed nami kilkaset bardzo trudnych lat, dopóki nie nauczą się, co robić. Paul zmarszczył brwi. Ja też nie byłam zachwycona. Grace znowu rozjaśniła się mocniej. Och! zawołała, bo w końcu uświadomiła sobie, że Paul nie ma pojęcia o jej obecności. On mnie nie widzi? Dlaczego? Sfrunęła na dół i zatrzymała się przed jego amuletem. Pewien strażnik, imieniem Ron, wszędzie chciał nadawać ton. Lecz amulet, który wykonał i uczniowi podarował, nadawał się tylko na złom. A więc Ron dał Paulowi kiepski amulet? Dlaczego nie jestem zaskoczona? Nakita się roześmiała, nawet Barnaba uśmiechnął się pod nosem. Skąd się wziąłeś na moim dachu? Nie spuszczałam wzroku z zielonego kamienia, podczas gdy Barnaba obracał miecz w ręce. Mdłe światło lampy odbijało się w ostrzu. Właśnie Barnaba zaczaj wymachiwać mieczem. Wykonał serię wypadów i pchnięć, niemal zbyt szybkich, bym mogła nadążyć za nimi wzrokiem. Jego prochowiec powiewał przy tym na wietrze. Widziałam już, jak anioły posługują się mieczami, ale Paul patrzył na ten popis z otwartymi ustami. Miecz powstał z amuletu Paula i dopóki do niego nie powróci, moc kamienia będzie osłabiona. Kiedyś zdobyłam władzę nad amuletem Nakity, bo zdołałam odebrać jej miecz. Paul miał prawo się bać. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |