[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pistoletu, ale Barbara odparła cios ramieniem. Od razu te\ jedną ręką
chwyciła Sydney za gardło. Drugą mocno trzymała uzbrojoną dłoń
Sydney. W szamotaninie pistolet wypadł i potoczył się w trawę.
Szaleństwo dodawało Barbarze sił. Wreszcie Sydney zdołała chwycić
przeciwniczkę za włosy. Pozwoliło jej to zastosować chwyt, przerzucić
Barbarę przez ramię i powalić na trawę. Natychmiast rzuciła się na nią,
wykręciła ręce do tyłu i mocno trzymała. Przycisnęła kolanem plecy
Barbary, by trudniej jej było wyzwolić się z uchwytu.
Sydney rozejrzała się wokół i dostrzegła nadciągającą pomoc.
Dwoje mundurowych policjantów biegło w jej kierunku. Jednym był
szczupły blondyn, drugim przysadzista Murzynka. Ona nadbiegła
pierwsza i od razu wyciągnęła kajdanki, które natychmiast zało\yła
Barbarze.
- To pani jest Sydney Charles? Prywatny detektyw? - spytał
policjant.
Sydney kiwnęła potakująco.
Tymczasem Murzynka znalazła w trawie pistolet.
- Czy to pistolet pani czy jej?
- Mój.
Murzynka powąchała lufę, by stwierdzić, czy z broni strzelano.
- Muszę go na razie zatrzymać. - Popatrzyła na le\ącą Barbarę i
powiedziała do Sydney: - Dobra robota.
- Ona powinna pójść do szpitala - oświadczyła Sydney,
- Tak się domyślam. Nic się pani nie stało?
- Nie, nic.
- Potrzebuje pani czegoś?
-Nie, dziękuję. Chcę tylko wrócić do domu.
- No tak. Niezle się zaczął dla pani ten dzień.
- Tak, ale nawet nie chcę myśleć o tym, jak mógł się skończyć.
Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy Zinn obiecał do niej
przyjechać. Jednego była jednak pewna: bardzo chciała go znowu
zobaczyć.
Minęła dobra godzina, zanim mogła wrócić do domu. Najpierw
czekano na karetkę, która zabrała Barbarę do szpitala, potem zło\yła
dokładne zeznanie, a pózniej zjawił się Marvin Kaslow, któremu musiała
wszystko powtórzyć. Wreszcie skądś znalezli się dziennikarze i ekipa
telewizyjna. Im tak\e musiała opowiedzieć o całym zdarzeniu.
- No, jest pani teraz prawdziwym bohaterem - z leciutką
złośliwością orzekł Kaslow.
- Powinien pan raczej powiedzieć: prawdziwą bohaterką. Nie
zrobiłam jednak niczego szczególnego. Najbardziej cieszę się z tego, \e
nie musiałam do niej strzelać.
- Będzie pani najsłynniejszym w mieście prywatnym detektywem.
Garrett powinien dać pani jakąś premię.
- Och, czy mógłby pan przy okazji zawiadomić go o całej tej
historii? Ja pewnie będę się z nim widziała pózniej, na razie marzę o
powrocie do domu, ciepłej kąpieli i odpoczynku.
- Dobra, załatwione - obiecał Kaslow.
Sydney poszła do samochodu i pojechała do Glendale. Kiedy
opowiedziała matce, co się zdarzyło, ta osunęła się na krzesło i chwyciła
za serce.
- O mój Bo\e!
- Mamo, ju\ po wszystkim. Nie denerwuj się.
- Sydney, gdyby ci się coś stało, chyba bym cię zabiła! Słowo daję.
Spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem.
- Wiesz, Sydney, jestem pewna, \e gdyby \ył twój ojciec, byłby z
ciebie dumny. On zawsze uwielbiał ekstrawagancję. Podejrzewam, \e to
był podstawowy problem w naszym związku, bo ja zawsze byłam
okropnie konwencjonalna.
- Chciałabym, \eby i Zinn cenił sobie ekscentryczność -
westchnęła Sydney.
- A właśnie! - wykrzyknęła Lee. - Na śmierć zapomniałam, \e
dzwonił godzinę temu. Powiedział, \e musi zostać jeszcze jeden dzień w
San Francisco. Wróci jutro po południu i przyjedzie, \eby zabrać cię na
premierę. Ma tu być koło szóstej.
Lee podeszła do Sydney.
- Mam nadzieję, \e nie gniewasz się, \e zdradziłam, jak bardzo
spodobały ci się kwiaty od niego?
Sydney wzruszyła ramionami.
- Nie, a poza tym naprawdę mi się podobają.
- Wiesz, powiedziałam mu te\, jak bardzo chcesz się z nim znowu
zobaczyć&
Sydney spojrzała na matkę podejrzliwie.
- Coś mu jeszcze naopowiadała?
- Tylko to, co sama mówiłaś. śe bardzo lubisz jego córkę, \e&
- Mamo, ju\ starczy.
- Nie powiedziałam ani słowa nieprawdy. Sydney, ty jesteś lepsza
ni\ ci się samej zdaje. Zresztą, przyznaj, czy cokolwiek skłamałam?
Nie było sensu spierać się z matką.
- Ale, dzięki Bogu, to ju\ koniec swatania.
- Niestety, nie doszliśmy do tego tematu.
- Dobrze, mamo. Teraz idę się kąpać, a jeśli zadzwoni Zinn, to
proszę, nie opowiadaj mu, \e poszłam wybierać ślubną suknię,
- Więc jednak myślisz w takich kategoriach!
Sydney była ju\ w drzwiach, ale teraz się odwróciła.
- Mamusiu, wiesz, \e cię kocham, ale muszę ci coś wyznać: jesteś
jak koń trojański.
- Co masz na myśli? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.