[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Sądzisz, że będą dzisiaj operowali? - spytała Lila.
- Prawdopodobnie dzisiaj przygotują Elizabeth do
operacji, może dadzą krew. Ustabilizują.
Jak zwykle miał rację. Marcus Hastings, ortopeda
konsultant, powtórzył niemal słowo w słowo to samo.
Przewidywał, że mógłby przystąpić do operacji około
dziewiątej, dziesiątej wieczorem.
- Oczywiście przedtem musi się wypowiedzieć
anestezjolog - oznajmił i dodał: - Chciałbym też, żeby
pacjentkę zbadała doktor Yvonne Selles. Możliwe, że pani
Bailey będzie jednocześnie pod opieką geriatry i ortopedy.
Lila wstrzymała oddech. To będzie ten kamyk, który
zapoczątkuje lawinę, pierwszy krok w kierunku umieszczenia
Elizabeth w domu opieki. Kiedy połączone siły rozmaitych
specjalistów ocenią jej stan, decyzja będzie łatwa do
przewidzenia. Postanowiła jednak nie zaprzątać sobie teraz
tym głowy. W lej chwili najważniejsza jest operacja biodra.
- Może pojechałabyś na trochę do domu, kochanie? -
Propozycja Shirley była tak samo niespodziewana, jak
niedorzeczna.
- Oczywiście, że nie! Przecież nie zostawię mamy samej!
- Nie będzie sama. Ja posiedzę przy niej. Co tutaj
zdziałasz? - Shirley próbowała perswadować. - Całą noc
pracowałaś i nie wątpię, że będziesz chciała być tutaj w czasie
operacji, prawda? Wez taksówkę, pojedz do domu, prześpij się
odrobinę. Wrócisz na noc, kiedy Elizabeth będzie operowana.
Jeśli zostaniesz tutaj cały dzień i całą noc, rozchorujesz się.
- Shirley ma rację - poparł ją Declan. - Musisz teraz
odpocząć.
- A jeśli się coś stanie? To jednak dwadzieścia minut
samochodem. Mogę nie zdążyć na czas - denerwowała się
Lila.
- Posłuchaj - wtrącił Declan. - Potrzebujesz trochę snu. Ja
teraz jadę do siebie. Może pojedziesz ze mną, zamiast do
domu? Ode mnie tutaj są dosłownie dwie minuty, więc gdyby
nastąpiła jakaś zmiana w stanie twojej matki, możesz być z
powrotem niemal natychmiast. A o ósmej i tak muszę wrócić,
bo zaczynam kolejny dyżur. Przywiozę cię na długo przed
tym, zanim wezmą Elizabeth na salę operacyjną.
- To znakomite rozwiązanie - ucieszyła się Shirley. - Tak
dawno się nie widzieliście. Pewnie macie sobie mnóstwo do
powiedzenia.
- Nie jestem w nastroju do wspomnień - oświadczyła Lila.
Przestraszyła się, że Declan pomyśli, że uknuła to
wszystko. Zaproponował przyjacielską przysługę tak, jak by to
zrobił w stosunku do każdej innej osoby w podobnej sytuacji.
A ona też musi się zachowywać jak każda inna osoba.
- Zadzwonisz, ciociu, gdyby coś się zmieniło? - upewniła
się jeszcze.
- Oczywiście - obiecała Shirley. - Wyśpij się, kochanie.
Akurat, pomyślała Lila. Jak mogłaby spać z Declanem w
sąsiednim pokoju i mamą czekającą na operację! Shirley
chyba żyje w jakimś zupełnie innym świecie.
Czule ucałowała Elizabeth i poczekała, aż Declan zapisze
swój numer telefonu na kartce.
- Chodzmy, siostro Bailey - oświadczył, kiedy skończył.
Objął ją ramieniem i lekko uścisnął. - Chodzmy.
- Jadłaś śniadanie? - spytał, otwierając lodówkę.
- Nie jestem głodna.
Stała jakby odrobinę zagubiona pośrodku kuchni. Nie, nie
czuła się zażenowana wizytą u Declana, tylko wciąż nie mogła
się otrząsnąć po wydarzeniach dzisiejszego poranka.
- To dobrze, bo niewiele mogę ci zaoferować - rzekł
gospodarz, wyjmując poczerniałe awokado i sałatę nie
pierwszej świeżości. - Niestety, Yvonne jest jeszcze gorszym
zaopatrzeniowcem niż ja. Och! Są jajka!
Lila podeszła bliżej i ponad ramieniem Declana zajrzała w
głąb pustej lodówki.
- Z datą ważności, która minęła tydzień temu -
stwierdziła, usiłując panować nad głosem. Wzmianka o
Yvonne trochę ją zirytowała. - Wesz, idz wziąć prysznic, a ja
tymczasem coś przyszykuję - zaproponowała.
- I nie oskarżysz mnie o męski szowinizm? - zażartował
Declan. - Jesteś moim gościem, więc to ja powinienem zająć
się gotowaniem.
- Smarowanie grzanek masłem trudno nazwać
gotowaniem. No, idz już.
Kiedy z łazienki dobiegł szum wody, Lila nastawiła
czajnik. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jest tutaj, że zuchwałe
marzenie, które ośmieliła się wyczarować w swoich myślach
dziś rano jeszcze na intensywnej terapii, ziściło się.
Marzyć zawsze możesz, mruknęła do siebie, wyjmując
sczerstwiały chleb z pojemnika.
Declan zjawił się w samych szortach, z wilgotnymi
włosami, pachnący mydłem i płynem po goleniu. Nie
wyglądał na człowieka, który ostatnie dwadzieścia cztery
godziny spędził na nogach.
Apetyt mu dopisywał jak dawniej i sam zjadł prawie całe
opakowanie tostowego pieczywa, podczas gdy Lila ledwie
skubnęła swoją grzankę.
- I jak? - zagadnął, kiedy na próżno czekał, aż Lila się
odezwie.
- Nie bardzo - bąknęła Lila. Wciąż miała przed oczami
obraz matki leżącej na podłodze łazienki. - Chyba powinnam
wracać do szpitala. Oka nie zmrużę.
- Połóż się i odpręż. Nawet jeśli nie zaśniesz, to... to
chociaż odrobinę odpoczniesz. Byłem z tobą cały dyżur.
Wiem, jaka jesteś zmęczona. - Kiedy milczała, Declan wstał z
barowego stołka i podszedł do niej. - Lilo, nie zadręczaj się.
Przecież to był wypadek. To nie była twoja wina.
- Właśnie że była - ucięła. - To ja ją upuściłam. Jeśli
mama teraz umrze...
- Przestań! - nakazał zdecydowanym tonem.
- Dlaczego? Uważasz, że to niemożliwe? %7łe nie umrze?
- Wiesz, że nie mogę niczego takiego przesądzać. Ale
jedno mogę powiedzieć. Twoja matka jest bardzo słaba, ma
kruche kości i to, co się wydarzyło dziś rano, to był wypadek.
O nic nie możesz siebie obwiniać. Zrobiłaś dla swojej matki
wszystko, co możliwe.
Lila jednak uparcie nie dawała się pocieszyć. Jeden jedyny
raz odważyła się wyobrazić sobie życie bez obowiązku
pielęgnowania Elizabeth, i co z tego wynikło?
- Chodz. - Declan pomógł jej zejść z wysokiego stołka i
zaprowadził na górę do swojej sypialni. Tam przygotował dla
niej łóżko i zasunął kotary. - Przyjdę obudzić cię o siódmej -
obiecał, zabierając zegar z nocnego stolika. - Spróbuj
odpocząć. Wyglądasz na wykończoną - dodał.
- A gdzie ty będziesz spał? - spytała i oblała się
rumieńcem. Dobrze, że jest półmrok, pomyślała.
Czekając na odpowiedz, wstrzymała oddech. Jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.
    ik
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • assia94.opx.pl
  • Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.