[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a jednocześnie urzeczony był wdziękiem i siłą jej charakteru. Wiedział, dlaczego wuj tak ją cenił i hołubił, ale będzie musiał jakoś ją delikatnie przygotować, chociaż ani on, ani wuj nie byli w stanie podjąć decyzji co do przyszłości. Jednak przyzwoitość wymaga, żeby Tilly zapoznała się z sytuacją. W grę wchodziło jej mieszkanie, nie mówiąc już o dzieciach! 41 S R Co się stanie z tymi trzema duszyczkami? - zastanawiał się mocno zakłopotany. Wuj William szczegółowo opisał mu sytuację Tilly. Była sierotą i miała bardzo ciężkie życie. Nic dziwnego, że tak jej leży na sercu los tych dzieci. Co nie zmienia faktu, że trzeba coś z nimi zrobić. Chciał jej pomóc w rozwiązaniu problemu, a ponieważ sprawa była nad wyraz delikatna, musiał działać bardzo ostrożnie. Czuł, że Tilly jest dumna i wrażliwa. Co zrobić, żeby uwierzyła w szczerość jego intencji? Zbiegł po schodach z uśmiechem na ustach. Czy gdyby zobaczył go teraz sir Joshua, nadal widziałby go w charakterze potencjalnego zięcia? Wczorajszy wieczór spędził w Ritzu, w świecie różniącym się diametralnie od pogrążonych w nędzy ulic East Endu. Jadł kolację w towarzystwie Rosalind i jej rodziny, kiedy otrzymał propozycję. Sir Joshua kupił właśnie na licytacji pewne nieruchomości, w tym okazały dom na wsi, i dał do zrozumienia, że część budynku można by zaadaptować na gabinet. Dom i lukratywna praktyka lekarska pod jednym dachem. Pomysł godny uwagi, uznał Harry, ale pod warunkiem, że ożeni się z Rosalind. Tylko czy ją kocha? Jest zabawna i lubi jej towarzystwo, a ich rodziny pozostają w dobrych stosunkach. Przed wojną jego nieżyjący już ojciec był prywatnym lekarzem Darrawayów. %7łyło się wtedy dobrze, a przyszłość jawiła się świetlana. Przynajmniej dla niego. Był świadkiem masakry na polu walki we Francji, widział umierających ludzi, a co gorsza, widział ich porozrywane ciała, zanim skonali. Jako młody i niedoświadczony lekarz stażysta zgłosił się na ochotnika na front. Cudem przeżył koszmarne dni we francuskich okopach. Nie potrafił tego zapomnieć. Od tamtego czasu minęło dziesięć długich lat, a on stale podróżował i angażował się w różnych miejscach na świecie, próbując wymazać z pamięci obrazy wojny. 42 S R Obecnie ma trzydzieści dwa lata, lecz widma przeszłości nadal go prześladują. Praca była dla niego wyzwoleniem, jednak jak długo będzie przemierzać świat, żeby wykreślić z pamięci, ze swego życia te tragedie? Czy potrafi się ustatkować i zamieszkać na wsi z Rosalind jako żoną? Zostać lekarzem rodzin- nym jak kiedyś jego ojciec? Zszedł na dół, wyprostował ramiona i głęboko odetchnął, zanim otworzył drzwi. Poprawił kapelusz i wyszedł z domu. Nie mógł doczekać się spotkania z Tilly. Idąc Westferry Road, doszli do Totnes Cottages, dzielnicy szeregowych walących się domów. W jednym z nich mieszkał Charlie Atkins. Doktor przy- stanął i z niedowierzaniem przyglądał się postępującej dewastacji. Ponad dachami las masztów wznosił się ku niebu. - Rzeka płynie tak blisko, więc nic dziwnego, że domy są zalewane - powiedziała Tilly. - Niektórzy mieszkańcy wyprowadzają się po powodzi i czekają, aż dom wyschnie, ale pan Atkins nie ma krewnych. - Sytuacja godna ubolewania - przyznał doktor. - I fatalna dla zdrowia! Zwłaszcza że dotyczy tak wielu ludzi. - Wskazał ruchem głowy na pierzcha- jące tu i ówdzie włochate gryzonie. - W tej okolicy obecność szczurów nikogo nie dziwi. - Tilly wzruszyła ramionami. - Kiedy jest ich już tak dużo, że nie da się ich wybić, zjawia się szczurołap z psem. Wkrótce potem woda znosi je z powrotem. Można nawet zobaczyć, jak skaczą na dachy domów na nabrzeżu, gdy żaglowce podchodzą aż do ścian i ich bukszpryty wiszą nad dachami. A swoją drogą galiony są przepiękne, a dzwięki wydawane przez żagle łopoczące na wietrze brzmią jak orkiestra. Niezapomniany widok! 43 S R - Chce pani powiedzieć, że można rzece wybaczyć jej okrucieństwo? - Niewielu jest takich, co narzekają - odparła z uśmiechem. - Nawet takim ludziom jak Charlie Atkins wystarcza do szczęścia to, co dostaje od doktora Tappera... i życie toczy się dalej. Szli wolnym krokiem wzdłuż domów czarnych od dymu, mijali fabryczne kominy i bocznice kolejowe wzdłuż betonowych podwórzy z praniem suszącym się na sznurach. Wszystko opasane rzeką i tętniącą życiem żeglugą portową. Gdy zatrzymali się przy bramie doku, Tilly wskazała mały kamienny placyk, na którym odbywała się selekcja ludzi do pracy przy rozładunku. Nie każdy miał szczęście... - Czy nie istnieje nic takiego jak gwarancja zatrudnienia? Stała, bezpieczna praca? - zapytał doktor. - Strajki i bezrobocie zaostrzyły konkurencję na rynku pracy nawet przy niskopłatnych zajęciach - wyjaśniła. - Najbardziej zdesperowani mężczyzni, tacy, co mają do wykarmienia liczną rodzinę, imają się wszystkiego i na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |