[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jonny przygryzÅ‚ wewnÄ™trznÄ… część policzka. - Susza. No dobrze, niech ci bÄ™dzie. Jeżeli tak wyglÄ…da problem, trzeba tylko postarać siÄ™, by jej nie byÅ‚o. Halloran filuternie zmrużyÅ‚ oko. - Znasz jakiegoÅ› fachowca od deszczu, specjalizujÄ…cego siÄ™ w tworzeniu chmur nad górami? - PoradzÄ™ sobie bez niego. Nie rozÅ‚Ä…czaj siÄ™. PrzycisnÄ…Å‚ klawisz uniemożliwiajÄ…cy przerwanie Å‚Ä…cznoÅ›ci i poÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ z Rankinem. Obraz na ekranie rozdzieliÅ‚ siÄ™ na dwie części, a obok twarzy Hallorana pojawiÅ‚a siÄ™ twarz jego żony. - Cześć, kochanie - powitaÅ‚ jÄ… Jonny. - Czy jest może u ciebie Gwen? - Cześć, Jonny. Witaj, Cally. Tak, jest w tej chwili w kuchni. Gwen? W chwilÄ™ pózniej w miejsce twarzy Chrys pojawiÅ‚a siÄ™ twarz jego siostry. - Cześć, chÅ‚opaki. O co chodzi? - O twój urlop - powiedziaÅ‚ jej Jonny. - Mam dla ciebie i Cally'ego pewnÄ… pracÄ™. WyjaÅ›nienie tego, o czym myÅ›laÅ‚, zajęło mu tylko kilka minut... okazaÅ‚o siÄ™ jednak, że byÅ‚o to najÅ‚atwiejsze ze wszystkiego. - Jonny, to szaleÅ„stwo - powiedziaÅ‚a mu Gwen prosto z mostu. - Czy zdajesz sobie sprawÄ™ z tego, o co prosisz? - Syndyk Hemner wpadnie w szaÅ‚, jeżeli ich zÅ‚apie -wtrÄ…ciÅ‚a siÄ™ Chrys spoza ekranu telefonu. - Dlaczego? - spytaÅ‚ niewinnie Jonny. - Obydwoje przecież i tak powinni przebywać w jego okrÄ™gu, prawda? - Ale pod jego rozkazami, a nie twoimi - odezwaÅ‚ siÄ™ Halloran. - Wiec wyÅ‚Ä…czcie swoje polowe telefony i powiedzcie, że o niczym nie wiedzieliÅ›cie - odrzekÅ‚ Jonny, wzruszajÄ…c ramionami. - A zresztÄ…, co może mi zrobić, zdegraduje mnie do ce-piÄ…tki? - Prawdopodobnie każe ciÄ™ aresztować i zesÅ‚ać do ciężkich robót na PalatinÄ™ - powiedziaÅ‚ ostro Halloran. -ZwÅ‚aszcza, jeżeli siÄ™ nam nie uda. - Ale jeÅ›li siÄ™ uda, nie bÄ™dzie mógÅ‚ kiwnąć palcem, bo wówczas wyglÄ…daÅ‚oby na to, że siÄ™ czepia - rzekÅ‚ Jonny. -A ja mam do was peÅ‚ne zaufanie. - No, cóż, ale j a nie mam - oznajmiÅ‚a Gwen. - Jonny, nie możesz wymagać od nas przygotowania siÄ™ do czegoÅ› takiego w ciÄ…gu dziesiÄ™ciu minut. To wszystko przecież wymaga czasu... czasu na analizy, na zapoznanie siÄ™ z terenem, na rozmieszczenie aparatury... - Mamy doskonaÅ‚e mapy - oÅ›wiadczyÅ‚ Jonny. - Okolice Å‚aÅ„cucha górskiego Molada zostaÅ‚y zbadane dość dokÅ‚adnie. Jeżeli zaÅ› chodzi o wszystko inne, sÄ…dzÄ™, że możemy zaryzykować pewne szkody, jakie wyrzÄ…dzi to Å›rodowisku. - Jonny, jest jeszcze jedna rzecz, której zapewne nie bierzesz pod uwagÄ™ - odezwaÅ‚a siÄ™ Chrys, pojawiajÄ…c siÄ™ znów na ekranie. Jonny natychmiast dostrzegÅ‚ napiÄ™cie, malujÄ…ce siÄ™ na jej twarzy. - To, co zamierzasz zrobić -ciÄ…gnęła cicho - jest ominiÄ™ciem wszystkich legalnych szczebli wÅ‚adzy. Jest wiÄ™c próbÄ… przejÄ™cia z rÄ…k Zhu i innych syndyków prawa decydowania o ważnych sprawach i robienia tego na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™. Czy tego nie rozumiesz? To wÅ‚aÅ›nie jest to samo, przed czym ty i Ken staraliÅ›cie siÄ™ powstrzymać Challinora przed siedmioma laty. Jonny poczuÅ‚, jak nagle zasycha mu w gardle. - Nie. Nie masz racji, Chrys. To wcale nie to samo -powiedziaÅ‚. - On staraÅ‚ siÄ™ przejąć wÅ‚adzÄ™ nad caÅ‚Ä… planetÄ… po to, żeby caÅ‚kowicie uniezależnić siÄ™ od wÅ‚adzy Dominium. - Różnica jest tylko iloÅ›ciowa - odparÅ‚a, nieznacznie krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ…. - Chcesz stworzyć precedens, że pierwszy lepszy syndyk albo Kobra, któremu nie spodoba siÄ™ decyzja legalnego rzÄ…du, może po prostu jÄ… ignorować i robić to, na co ma ochotÄ™. Ale to nie to samo. Te sÅ‚owa dzwiÄ™czaÅ‚y ciÄ…gle w my lach Jonny'ego. WÅ‚adze chcÄ… zrobić coÅ› gÅ‚upiego tylko dlatego, że prosi je o to jakiÅ› obcy ważniak. A ja mam obowiÄ…zki wobec ludzi z Aventiny... Wobec lud«i z Aventiny. Dawny argument Challinora. Trzy pary oczu w twarzach stÅ‚oczonych razem na ekranie obserwowaÅ‚y go bardzo uważnie. - No, dobrze - odezwaÅ‚ siÄ™ w koÅ„cu. - Gwen, ty i Cally udacie siÄ™ do Doliny Kaskii, ale tylko po to, żeby [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |