[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zachowali fantazję! Jaka szkoda, że nie prozaicy!
 Ależ!  uniósł ręce mistrz.  Jasną przyszłość widzę przed nami. Bylebyśmy tylko
czerpali ze zródła twórczości czystej!  tu serdecznie uścisnął dłoń prozaika.
 A jakąż to  mistrzowską radę miałby pan dla mnie?  zachichotał Grzegorczyk,
również szykujący się do odjazdu.
 Przysłowie powiada  mistrz cofnął dłoń przed jego ręką   Nie czyń głupcowi wedle
głupstwa jego, abyś mu się nie stał podobnym; odpowiadaj głupiemu wedle głupstwa jego,
aby nie myślał, że jest mądry . Stąd wniosek, panie Grzegorczyk, że trudno mi będzie dać
panu odpowiedz, albowiem zasługuje pan na wielkie głupstwo, którego wymyśleć nie jestem
w stanie.
 Kto głupi, kto mądry, nie wiem  wtrącił niespodziewanie przechodzący obok Borówko
 ale wiem, że wyjadę stąd ostatni. Im was mniej, tym więcej natchnienia!
Gdy póznym popołudniem zalegiwałem jeden z foteli palarni, pogrążony w myślach,
które  naprawdę!  dalekie miały być od wspomnień rozmowy z Czarną Milady w
opuszczonym młynie, a tak po prawdzie  wybaczcie  jakoś wciąż do niej wracały, w
drzwiach stanął mistrz Nataniel w splendoru mu dodającym futrze i bobrowej czapie.
 Ubieraj się!  rozkazał.  Nadchodzi ostatni akt dramatu.
 O nie! Nie!  zaprotestowałem.  Wystrzegam się spektakli, których jesteś inicjatorem.
Bądz łaskaw pozostawić mnie w spokoju. Nabrałeś mnie w sprawie malarza; drugi raz nabrać
się nie dam!
 Akt zdemaskowania malarza należał do miłych omyłek  Nataniel z radości aż
zaklaskał.
 Co mu tak zależało na pognębieniu tego biedaka?  pomyślałem.   Ach tak, chodzi o
to, że Borówko nazwano tu, i to kilkakrotnie, mistrzem!
 Jakiż to ostatni akt planujesz?  niechętnie uniosłem się z fotela.
 Oj  machnął ręką mistrz  chodzi po prostu o wyjazd stąd, mój drogi!
 Na taki akt właśnie czekałem  uśmiechnąłem się.  Chociaż z tym złodziejem jakoś
nam nie wyszło...
Nataniel wzruszył ramionami:
 Od tego jest komisarz Kolec i jego koledzy. Co do mnie, to w pełni mnie cieszą
tłumaczenia fragmentów Starego Testamentu, których tu dokonałem. Ty zaś zapewne
posunąłeś pracę nad opatami sulejowskimi naprzód? Chyba, że cię tak przestraszył ów
podrzucony bełt kuszniczy, że w rozdygotanych lękiem palcach nie mogłeś utrzymać
długopisu...  zakpił, czym dowiódł swego naprawdę dobrego humoru.  A poza tym, co do
złodzieja, to może on już sobie stąd pojechał, pa, pa!
 Prac twórczych dokonaliśmy, złodzieja przegapiliśmy; możemy więc jechać  nie
miałem jakoś ochoty na żarty.  Pozwolisz, że się spakuję  ominąłem ostrożnie rozpartego u
progu palarni mistrza i poszedłem do swego pokoju...
Zapaliłem światło i przed oczy wepchnął mi się od razu globus z rysunku Mai
Berezowskiej...
 Czegóż ty chcesz ode mnie?!  jęknąłem, odwracając się od niego i rzucając neseser na
łóżko. Ale czułem, że on tam, za mymi plecami, puszy się, patrzy na mnie (o ile globusy mają
oczy) jak na miernotę, nieudacznika. %7łe z całą ochotą wyzwałby mnie na przynajmniej słowny
pojedynek.
Spakowałem swe notatki i manatki. Usiadłem naprzeciw globusa.
 No i co?  powiedziałem.  Byłem w tym pałacu tak długo, jak chciałem. Na nic się
zdało straszenie rodem z taniego kryminału. A że nie zdemaskowałem złodzieja? Spokojnie,
na drogach między Nieborowem a Sulejowem jeszcze się spotkamy! Pewien tego jestem, jak
tego, że na imię mam Tomasz!
 A gdybyś go nawet spotkał i zdemaskował  wydało mi się, że globus odpowiada  nie
podniosą ci nawet pensji w ministerstwie, urzędniczyno. Mały człowieku, spójrz na mnie.
Skonstruowano mnie dla wielkiego króla... Trwam tu trzysta lat i będę istniał taki jak dziś,
gdy o tobie już zapomną... Ja, Tomaszu, ukazuję Ziemię i jestem wielki!...
 Wielki? Ty ogromna pusta banio! Ludzie cię zbudowali i kiedy zechcą mogą cię
zniszczyć! Nie tylko ciebie, modelu Ziemi, ale i prawdziwą Ziemię...  mówiłem coraz
głośniej, coraz bełkotliwiej, bo nagle w mózgu zaczęły się powtarzać dwa słowa:
 Wielki...
 Pusty...
 Wielki, pusty...
 Wielki, pusty...
Już pędziłem po schodach.
Biblioteka...
Drzwi otwarte.
Globusy...
Położyłem dłonie na górnej połowie pierwszego...
Poddała się i zaczęła obracać z wolna...
Trzasnęły drzwi. Obejrzałem się. Kolec podnosił w górę zaciśniętą pięść:
 Niech pan to zostawi, do diabła!
 Ale...  ściszyłem głos do szeptu, a dłoń zsunęła mi się z globusa  przyszło mi na
myśl... Przedwczoraj nocą bowiem...  zająknąłem się ze wstydu  gdy tropiłem ducha mnicha
z Sulejowa  zebrałem się na odwagę  usłyszałem z biblioteki bicie zegara. Wbiegłem tutaj,
ale zegara nie było!...  opowiadałem chaotycznie.  Przed chwilą przyszło mi na myśl, że
może?... Może globus otwiera się jak orzech, na dwie połówki? A w środku znajduje się
schowany zegar?
Oficer nakrył mi dłonią usta.
 Ani słowa! Ani słowa, bo pana zamknę!  syknął.
 Więc? Więc?...  bełkotałem.  Czy tam?...
Kiwnął głową.
 Tak. W tych globusach jest nie tylko zegar, ale i płótna zaginionych obrazów.
 No tak!  westchnąłem radośnie.  Przecież od początku było wiadomo, że skradzione
rzeczy nie zostały wyniesione z pałacu.
 Robiliśmy szczegółową rewizję, ale nikomu z nas nawet przez myśl nie przeszło, że te
globusy się otwierają. Dopiero, gdy pan Józef wycierał je z kurzu, zobaczyłem, że połówka
jednego drgnęła. I tak natrafiłem na przechowalnię złodziejskich łupów. Gratuluję, że i pan ją
odkrył. I to drogą samej dedukcji...
 Ale kto? Kto jest złodziejem?  zawołałem, nie myśląc nawet, żeby ucieszyć się z
pochwały fachowca.
Oficer wzruszył ramionami.
 Oczywiście ktoś z nieborowskich gości.
 Odciski palców?!  gorączkowałem się.
 Cóż by dały?  zaśmiał się Kolec.  Któż z państwa nie dotykał globusów?
 Dlaczego więc zezwolił pan na wyjazdy?
 A co miałem robić? Nikogo za rękę nie złapałem. Facet (a może facetka?) ukradł,
schował łup w globusie i czekał sposobnej chwili, żeby te rzeczy wynieść z pałacu. Tylko, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.