[ Pobierz całość w formacie PDF ]
165 wiony w pokoju starej pani. Minie chwila, on wybuchnie i rozpryÅ›nie siÄ™ dobry humor pani Dobeneck. ROZDZIAA SIÓDMY KTO WIERZY W DUCHY? " CO MYZL O PANI DOBENECK? " PO- SZUKIWANIE NA STRONICACH GAZET " KOGO STA NA PROCES SDOWY? " ZAGADKA WILLI PRZY ULICY ZYGFRYDA 7 " GRE- TA HERBST, DETEKTYW PRYWATNY " PODEJMUJEMY RKAWI- C " ZAODZIEJE DZIEA SZTUKI " PIERWSZE WZMIANKI O NIEWI- DZIALNYCH " BE%7Å‚OWY MERCEDES 167 Oszustka! ZÅ‚oÅ›liwa wariatka! pieniÅ‚ siÄ™ dyrektor Marczak, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po ulicy w poszukiwaniu taksówki, która by nas zawiozÅ‚a z powrotem do hotelu. ZakpiÅ‚a z nas. NaraziÅ‚a nasze paÅ„stwo na koszty, zabraÅ‚a nam tyle czasu. I jeszcze siÄ™ z nas Å›miaÅ‚a. Czemu nie zabraÅ‚ pan gÅ‚osu i nie powiedziaÅ‚ tej babie, co pan o niej myÅ›li? Tak bowiem już jest w życiu, że każdy szef lubi swój gniew wyÅ‚adować na podwÅ‚ad- nych. A że ja byÅ‚em pod rÄ™kÄ…, nie ominÄ…Å‚ mnie zÅ‚y humor Marczaka. No co? Dlaczego nie powiedziaÅ‚ pan tej babie, co pan o niej naprawdÄ™ myÅ›li? grzmiaÅ‚ do mnie Marczak. Bo nie wiem, panie dyrektorze, co o niej myÅ›leć wzruszyÅ‚em ramionami. Jak to, pan nie wie? Jej siÄ™ marzy powrót do Polski, nowa wojna wykrzykiwaÅ‚ Marczak. I pan naprawdÄ™ nie wie, co o niej myÅ›leć? Nie wiem wyznaÅ‚em szczerze. To znaczy różne myÅ›li krążą mi po gÅ‚owie. Ale nie sÄ… tak precyzyjne, abym mógÅ‚ wyrazić opiniÄ™ o tej pani. Nie wiem, co bym teraz usÅ‚yszaÅ‚ od swego zwierzchnika, ale zapewne nic miÅ‚ego. Na szczęście w uliczce pokazaÅ‚a siÄ™ wolna taksówka. Do hotelu Arabella rozkazaÅ‚ Marczak. 168 Nie sprostowaÅ‚em do redakcji Frankfurter Allgemeine Zeitung . Taksówka ruszyÅ‚a gwaÅ‚townie, dyrektor Marczak niemal przygniótÅ‚ mnie ciężarem swojej korpulentnej osoby. Chyba nie zamierza pan udzielać w tej sprawie informacji gazetom? dyszaÅ‚ mi do ucha. Pan chyba zdaje sobie sprawÄ™, że przebywamy tutaj w tajnej misji. Chce pan ujawnić, że pertraktujemy z takimi ohydnymi ludzmi jak ta Dobeneck? Nie możemy siÄ™ kompromitować. Ach nie, dyrektorze nareszcie uwolniÅ‚em siÄ™ od ciężaru jego osoby. To wÅ‚aÅ›nie ja pragnÄ™ uzyskać pewnÄ… informacjÄ™. JakÄ…, jeÅ›li można wiedzieć? WÅ‚aÅ›nie że jeszcze nie wiem jakÄ…. Po prostu zamierzam przejrzeć komplet gazet za ostatnie pół roku. Ale dlaczego? WskazaÅ‚em palcem plecy kierowcy taksówki, dajÄ…c Marczakowi do zrozumienia, że nie powinniÅ›my toczyć w taksówce dyskusji na tak dyskretny temat. Marczak westchnÄ…Å‚ ciężko: 169 Jestem znakomitym szefem, ponieważ potrafiÄ™ być cierpliwy. Lecz gdy wysiedliÅ›my z taksówki przed redakcjÄ…, natychmiast zÅ‚apaÅ‚ mnie za guzik pÅ‚aszcza i mocno trzymajÄ…c zażądaÅ‚: A teraz nich pan mówi to, co pan myÅ›laÅ‚ o pani Dobeneck. Chyba mam pra- wo znać te myÅ›li, skoro jestem pana szefem. Chodzi mi, rzecz jasna, o te myÅ›li, które przychodzÄ… panu do gÅ‚owy w godzinach opÅ‚aconych przez ministerstwo. ZabraÅ‚em pa- na, aby pan myÅ›laÅ‚, panie Tomaszu. Intensywnie myÅ›laÅ‚, panie Tomaszu. I dzieliÅ‚ siÄ™ ze mnÄ… swoimi myÅ›lami. Tak jest, dyrektorze zgodziÅ‚em siÄ™. Otóż bÄ™dÄ…c u pani Dobeneck zastana- wiaÅ‚em siÄ™, ile też ona ma lat. ChwileczkÄ™ zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ Marczak. W swym liÅ›cie wspomina, że gdy po- magaÅ‚a ojcu ukryć zbiory, byÅ‚a już mężatkÄ…. Jej synowie zginÄ™li na froncie. Ma teraz dorosÅ‚ego wnuka, bo dorosÅ‚y mÄ™ski gÅ‚os usÅ‚yszaÅ‚em w telefonie. No cóż, zapewne liczy sobie co najmniej siedemdziesiÄ…t lat, jeÅ›li nie wiÄ™cej. . . ZadziwiajÄ…co mÅ‚odo brzmiaÅ‚ jej gÅ‚os. . . Hm chrzÄ…knÄ…Å‚ Marczak, robiÄ…c mÄ…drÄ… minÄ™. 170 W wieku siedemdziesiÄ™ciu lat grypa to bardzo niebezpieczna choroba. Czy wy- obraża pan sobie, jak wyglÄ…da u chorej stolik przy łóżku? Leżą na nim dziesiÄ…tki le- karstw, szklanki po herbacie, bulionach i tak dalej. A tymczasem stoliczek przy tapcza- nie byÅ‚ pusty. I w ogóle sypialnia sprawiaÅ‚a wrażenie, jakby w niej nikt nie mieszkaÅ‚ i nie sypiaÅ‚. Nawet nocnych pantofli brakowaÅ‚o przy łóżku. Może ma Å›wietnÄ… pokojówkÄ™. . . Ale czy musi woÅ‚ać pokojówkÄ™, gdy zechce Å‚yknąć soku lub herbaty? Szklanka z czymÅ› takim powinna stać przy łóżku chorej, trapionej przez grypowÄ… gorÄ…czkÄ™. DokÄ…d pan zmierza, panie Tomaszu? zapytaÅ‚. Do redakcji odrzekÅ‚em. I ujÄ…wszy dyrektora pod ramiÄ™ wraz z nim znalazÅ‚em siÄ™ w lokalu redakcji Frank- furter Allgemeine Zeitung . Mimo dość póznej pory bez trudu i zbÄ™dnych wyjaÅ›nieÅ„ otrzymaliÅ›my do przejrzenia wszystkie numery z minionego półrocza. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |