[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zatrzymaj ich! - krzyknął Thu po angielsku.
Gaines wyskoczył do przodu i bagnetem zranił jednego w rękę, potem poprawił w
szyję tak szybko, że tamten nie miał nawet czasu krzyknąć. Krew z tętnicy trysnęła na
gliniane ściany, które piły ją chciwie. Drugi mężczyzna odwrócił się i zaczął uciekać, mając
na karku Thu. Jedynym miejscem ucieczki był magazyn. Gaines miał nadzieję że nikt nie
natrafi na zwłoki, więc zostawił je i pobiegł za nimi. Thu stał przy wejściu do magazynu i
szepnął:
- Jest w środku. Nie możemy go dopuścić do wyjścia.
Gaines widział czarny kwadrat otworu w sklepieniu i był pewien, że mężczyzna,
którego szukali, widział go tak samo. Zajął pozycję naprzeciwko wyjścia i rozejrzał się za
Thu, który tymczasem zniknął w magazynie. Nie chciał włączać latarki, by nie dać wrogowi
znać, gdzie jest. Wytężył słuch.
Z przodu coś zaszeleściło o stos worków. Najwidoczniej Wietnamczyk próbował
wspiąć się do wyjścia. Gaines poszedł w jego ślady starając się nie wydać żadnego dzwięku.
Dotarł na szczyt w tej samej chwili co żołnierz i przez ułamek sekundy znalezli się
twarzą w twarz. Wietnamczyk miał w ręku pistolet i błyskawicznie zbliżywszy go ku głowie
Gainesa nacisnął spust, lecz w chwili wystrzału coś odrzuciło go do tyłu. Oślepiony i
ogłuszony eksplozją Gaines próbował się czegoś złapać, ale było za pózno. Worek, którego
się trzymał, ześliznął się ze sterty i razem z nim upadł na podłogę. Nogi przygwozdziła mu
istna lawina pozostałych worków, zza których słyszał głuche uderzenia pięści o ciała i
stękania walczących. Ucieszył się. Przynajmniej nie ogłuchł zupełnie.
Z wysiłkiem uwolnił nogi i wstał. Opierając się o nienaruszone szeregi worków
podszedł do miejsca, skąd, jak mu się wydawało, dochodziły odgłosy walki. Po wystrzale
widział bardzo słabo, i wśród przeróżnych błysków, jakie odbierało jego oko, z trudem mógł
rozróżnić sylwetki walczących. W zamieszaniu stracił latarkę i bagnet, jednak rewolwer
pozostał. Wyciągnął go i ścisnął przed sobą. Wtedy zorientował się, że nie wie, do którego ma
strzelać.
Tymczasem Thu miał spore kłopoty ze swym przeciwnikiem, który skończył na nim
swój upadek ze sterty worków, i chociaż po drodze zgubił pistolet, zdołał chwycić Thu za
gardło. Thu uwolnił się z uchwytu i kopnął go w brzuch. %7łołnierz zatoczył się i uderzył
plecami w stertę, na której szczycie leżał wcześniej Gaines, lecz szybko otrząsnął się i powalił
Thu na ziemię wsadzając mu palce do nosa i próbując go rozerwać. W tej chwili Thu poczuł
coś zimnego pod ręką - był to pistolet tamtego. Nie zastanawiając się chwycił go, przyłożył
do brzucha wroga i nacisnął spust. Wystrzał stłumiony ciałem nie był tak głośny jak pierwszy.
%7łołnierz zesztywniał i upadł na bok. Thu odsunął go i wstał. Nie wiedział, czy nos ma jeszcze
na swoim miejscu, i czy przypadkiem nie krwawi.
- Ktoś ty, do cholery? - zawołał Gaines nadal ściskając w dłoni rewolwer.
- Thu.
Gaines opuścił broń.
- Nic nie widzę, oślepił mnie wystrzałem.
- Nie zachowywaliśmy się tak cicho, jak życzyłby sobie Carter - zauważył Thu - ale
jest szansa, że nikt nas nie usłyszał. Jeśli nikt nie przechodził w pobliżu, nic nam nie grozi.
- Co z ciałami?
- Pójdę po tego, co został w korytarzu. Ukryjemy ich tu i będziemy się modlić, żeby
nikt się za nimi nie stęsknił.
- Przy okazji zamknij klapę - podsunął Gaines.
Thu przyznał mu rację.
- Nie ma po co rozgłaszać wizyty. Jak zaczniesz widzieć, wznowimy poszukiwania.
- W porządku.
Gaines miał nadzieję, że tym razem dotrą dalej.
14
Generał Vinh był niespokojny. Nie wiedział, czemu ma przypisać swoje samopoczucie -
wizycie Oanha czy atmosferze panującej w tunelu. Siedział na tym samym krześle w sali
konferencyjnej analizując sytuację i doszedł do wniosku, że za bardzo pobłażał głupocie
Phama. Powinien był go powstrzymać. Teraz zaś istniało duże prawdopodobieństwo, że
Amerykanie dowiedzieli się o planowanej akcji. Co prawda zwykle wahali się długo, ale nie
byli przecież głupcami.
Porozmawia jeszcze z Oanhem na temat ofensywy. Uważał porucznika za zdolnego
dowódcę, który mógł samodzielnie przeprowadzić akcję, gdyby jemu coś się stało. Wszyscy
żołnierze darzyli go głębokim szacunkiem.
Vinh powtarzał sobie, że nie ma się o co martwić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.