[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostać zrujnowany. Meg czuła, że zaczyna jej być niedobrze od wyrzutów sumienia. Szła obok Angeli, pozornie zachowując spokój. Wewnątrz jednak cała dygotała. Nie zdoła już dłużej sama unieść brzemienia swoich tajemnic, bo wkrótce będzie musiała za nie zapłacić wszystkim, co ma. Przez nią Dougal może utracić latarnię morską, która tak wiele dla niego znaczyła, i reputację, która znaczyła jeszcze więcej. Musi się z nim zobaczyć, i to szybko. - Angelo - powiedziała, spontanicznie podejmując decyzję jest coś, co muszę pózniej zrobić, wieczorem, po kolacji. Będę potrzebowała pani pomocy. 17 - Sir Frederick? Nazywam się Dougal Stewart. - Inżynier z łatwością odnalazł Mathesona w mrocznym, zadymionym wnętrzu tawerny Brodie s przy High Street. Co prawda ogólno- dostępna sala była zatłoczona, a liczni poumawiani na lunch dżentelmeni zajmowali się rozmowami oraz jedzeniem, ale tylko przy jednym stole siedział samotny mężczyzna. Obok niego leżał czarny cylinder, a laseczka z mosiężną główką opierała się o ławę z wysokim oparciem. 180 Matheson był wysoki, miał na sobie czarny surdut i brokatową kamizelkę w kolorze wina. Podając Dougalowi rękę, wstał, jego twarz przybrała wyraz serdeczności, a złoty zegarek zako-łysał się na łańcuszku. - Pan Stewart! Dziękuję, że zechciał się pan ze mną tu spotkać. Proszę usiąść. Miałem nadzieję, że przyłączy się pan do mnie na lunch, więc w oczekiwaniu na pana przybycie pozwoliłem sobie zamówić dwie porcje duszonej baraniny. Jak również piwo. Podają tu wyjątkowo dobre piwo. - Dziękuję panu. - Dougal usiadł i przez krótką chwilą badawczo przyglądał się siedzącemu naprzeciw mężczyznie. Matheson robił sympatyczne wrażenie, miał pięćdziesiąt kilka lat, a - sądząc po kosztownych dodatkach i dobrze skrojonym surducie -był najwyrazniej człowiekiem zamożnym. Siwiejące włosy miał uczesane gładko, zarost modnie przycięty, a jego bardzo ciemnobrązowe oczy spoglądały niezwykle sprytnie i przenikliwie. - Będąc ostatnio na Wyspach, wysłałem do pana list, sir - powiedział Dougal. Podniósł wzrok i uśmiechnął się do dziewczyny, która stawiała właśnie na stole parujące talerze z gęstym gu-; laszem, dwa kufle po brzegi wypełnione piwem oraz koszyk z bułkami. - Przyjechawszy do Edynburga, z radością dowiedziałem się, że. chce pan się ze mną zobaczyć. Miał pan dobry pomysł, sir, by zostawić wiadomość w biurze Komisji Northern Lighthouse. - Nie jest pana łatwo znalezć. - Matheson pociągnął łyczek piwa i dotknął wąsów płócienną serwetką. -Jak rozumiem, sir, był pan niedawno na Caransay. Gdybym wiedział, znalazłbym czas, by oprowadzić pana po naszym kamieniołomie na Guga i pokazać panu miejsce, gdzie stanąć ma latarnia. - Zdążymy to zrobić innym razem. Wpadłem na Caransay tylko na krótko, z wizytą do mojej dobrej przyjaciółki Na ogół nie lubię wyjeżdżać z Edynburga. Podróż na Wyspy jest cholernie skomplikowana, wymaga różnych środków komunikacji po lądzie i morzu. - Uśmiechnął się przyjaznie i skupił uwagę na jedzeniu. - Rozumiem. Bez wątpienia jest pan jednak zainteresowany stanem, w jakim zostawiliśmy tamtejszą pana nieruchomość. - Założyłbym się, że zdążyliście już, panowie, wykopać w niej potężną dziurę. - Wydobyliśmy na pana wyspie pewną ilość szarego granitu doskonałej jakości, sir. Kamień został przewieziony na Sgeir Caran. Ostatnio skończyliśmy już niemal kłaść fundament pod latarnię morską. 181 - A. Ciekawie będzie zobaczyć, jak postępuje wznoszenie tak niezwykłej budowli. Zamierzam wkrótce wybrać się znowu na Wyspy. Ogromnie się zaangażowałem w ten projekt. - Matheson przełknął kęs gulaszu i lekko skrzywił usta. - Mięso jest dobrej jakości, ale jarzyny nieco plebejskie. Dougal jadł przez chwilę w milczeniu, nie miał gulaszowi nic do zarzucenia. - Czy pozwoli pan, że wyrażę w naszym imieniu wdzięczność za pańskie pozwolenie na prowadzenie prac na wyspie Guga, a w imieniu Komisji podziękuję za propozycję poparcia finansowego dla latarni? -1 w ten sposób dochodzimy do powodów naszego spotkania. -Zastanawiałem się, czego pan po mnie oczekuje, sir-powiedział ostrożnie Dougal. -Jak rozumiem, natknął się pan obecnie na poważne trudności związane z tą budową, a, mówiąc bardziej konkretnie, związane z pana uroczą przeciwniczką. -Jeżeli chodzi panu o lady Strathlin, nie mogę nic powiedzieć o jej uroku, mniej mam natomiast wątpliwości co do twardego charakteru tej damy. - Mogę zapewnić pana - powiedział Matheson - że jest bar dzo ujmująca. Dougal zmarszczył brwi, nieprzekonany. - Być może, wiem natomiast na pewno, że jej prawnicy to banda przebiegłych spryciarzy, niezależnie od tego, czy ma ona swój udział w ich poczynaniach, czy nie. - Jest pan świadom, że poleciła im za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by postawił pan stopę na jej wyspie albo zbudował swoją latarnię? - A. Tego nie słyszałem ze szczegółami. -Jaki jest bieżący stan projektu, sir? - Stan na dzień wczorajszy - powiedział Dougal - jest taki, że wycofała się połowa naszych sponsorów. Bank Mathesona poinformował ich, że latarnia morska na Caran to kiepska in- westycja, która będzie kosztować dwa razy więcej niż pierwotnie szacowano, i że na pewno nie spełni swego zadania, czemu winne będą panujące na skale warunki oraz błędy inżynieryjne; - A, tak. Jak mi się zdaje, poinformowano ich również, że sprawa nie zostałaby potraktowana tak niekompetentnie, gdyby budowę nadzorowali Stevensonowie, a projektowania nie 182 powierzono Dougalowi Stewartowi. Dłoń inżyniera zwinęła się w pięść. Uderzył w stół z gniewną, acz kontrolowaną frustracją. - Osobiście złożyłem wizytę wszystkim sponsorom, którym mogłem ją złożyć. Wcześniej nie mieli mi niczego za złe, ale w tej chwili z niewyjaśnionych przyczyn stracili do mnie zaufa- nie. Czuję się zdezorientowany. - Bank twierdzi, że jego fundusze nie zostaną panu przekazane, jako że istnieje podejrzenie oszukańczego charakteru trans* akcji. Prawnicy są zdania, że zamierza pan zdefraudować te fundusze i zbiec z nimi na kontynent. - Co takiego! - Dougal pochylił się do przodu. - To niedorzeczne. A skąd pan się o tym dowiedział, sir? Czy do pana również się zwracali? Może spotkaliśmy się teraz po to-zapytał podejrzliwie - żeby mógł pan wycofać swoją ofertę? -Jestem członkiem zarządu banku i stąd wiem o tym nikczemnym spisku - wyjaśnił Matheson. - A pan i ja spotkaliśmy się po to, bym mógł swoją ofertę podwoić. - Podwoić ją? To niesłychanie szczodra propozycja. Ale dla czego miałby pan to zrobić? Sir Frederick również pochylił się do przodu. - Ponieważ, sir, jestem jednym z niewielu, którzy chcą, by pan tę latarnię tam wybudował. - Lady Strathlin pragnie, by wyspa pozostała jej osobistym rajem. W tym sedno problemu. Czy ma pan ochotę włączyć się do kłótni? -Z czasem będę mógt tę kłótnię zakończyć - odpowiedział szorstko Matheson. - Baronowa nie odniesie zwycięstwa, a wyspa nie pozostanie na długo jej osobistą posiadłością. Przyjdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |