[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ducha czy też w oczach waszego Boga, Boga białych ludzi. Dotknął jej policzka, prawie z czułością, i wyszedł. Tess długo zastanawiała się nad słowami Nalte. Zastanawiała się też, czy Jamie już ją pokochał. A jeśli tak, to czy pokochał ją na całe życie. A może, jeśli nawet pokochał, to bardzo mało i wkrótce będzie nią znudzony? I wtedy odtrąci Tess, tak jak odtrącił Elizę. Jamie nigdy jej do niczego nie zmuszał. Kochała się z nim z własnej nieprzymuszonej woli, choć niejednokrotnie czuła lęk. Uległa przecież pokusie, sięgnęła po owoc słodki, ale zakazany. Jak długo jeszcze będzie go smakować? I jak gorzko będzie żałowała, kiedy zabraknie jej tego zakazanego owocu... Teraz całe noce należały do nich. Przychodziła do 268 Heather Graham Jamie ego, bez słowa kładła się obok i oddawała mu swoje ciało, obmyte chłodną wodą strumienia, ogrzane ogniem ogniska. Oddawała mu się bez reszty, próbując żyć chwilą i nie zadręczać się niepewną przyszłością. Czwartej nocy, tej ostatniej w czasie ceremonii odprawianych przez Apaczów, Jamie był dziwnie milczący i zadumany. Tess, zaniepokojona, zapyta- ła, co się stało. Jutro przecież już odjeżdżamy, Jamie. Wraca- my do Wiltshire. A tak. Wracamy do Wiltshire i wracamy do punktu wyjścia, Tess oświadczył posępnym gło- sem. Nadal przecież nie mamy żadnych dowodów przeciwko von Heusenowi. Co ty mówisz, Jamie! Przecież Dawid i Jere- miasz porwali mnie. A ciebie omal nie zabili, i zo- stawili na pewną śmierć! Ale Dawid i Jeremiasz nie żyją, nie można ich pozwać do sądu i zmusić, żeby zeznali przeciwko von Heusenowi. Czyli jest tak, jak mówię. Wracamy do punktu wyjścia. A ty zapewne wrócisz przede wszystkim do tej swojej gazety. Ja muszę tam wrócić. Wcale nie musisz! Jamie... Tess! Wracamy do domu i będziemy dalej walczyć z von Heusenem. Ale według moich reguł. Przede wszystkim zapamiętaj jedno. Nie wolno ci będzie wyjeżdżać z rancza samej. Sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna, nie wolno ryzykować. Z nadzieją w sercu 269 Von Heusen jest już przekonany, że się pozbył i ciebie, i mnie. Miał swoje kilka chwil radości, ale prawdopodobnie dowiedział się już, że na mocy naszych testamentów przejęcie przez niego rancza Stuartów jest niemożliwe, ponieważ prawo własno- ści przechodzi na moich spadkobierców. I najpraw- dopodobniej z tego powodu jest wściekły jak diabli. A kiedy się okaże, że wróciliśmy... Trzeba się przyszykować, Tess, na najbardziej bezwzględną walkę. Myślisz, że damy radę? Na pewno. Jeśli będziesz się mnie słuchała. Znów ten twardy, rozkazujący ton porucznika Slatera. Tess, rozżalona, zamknęła oczy, pragnąc ukryć łzy. Bo jak to w końcu ma być? Są sobie już tak bliscy, a Jamie nadal zachowuje się jak tyran. I to wszystko jest zatrważające, bo ona tego tyrana kocha coraz goręcej. Tyrana, który zdecydował się ryzykować dla niej własną skórą. I jeśli uda mu się wyjść z tego cało, pewnego dnia wsiądzie na swego deresza i na zawsze zniknie z życia Tess. Nie wyjeżdżali o świcie. Nalte wezwał Jamie ego do siebie na rozmowę, a do Tess przyszła siostra wodza, Mały Kwiat, pragnąc pożegnać się z goś- ciem. Tess zdążyła nauczyć się zaledwie kilku słów w języku Apaczów, nie rozumiała więc ani słowa z tego, co mówiła Mały Kwiat, była jednak bardzo wdzięczna Indiance za życzliwość. I wyglądało na to, że Nalte za pośrednictwem siostry przekazywał Tess podarunki. Nową sukienkę z jasnej skóry, 270 Heather Graham ozdobioną paciorkami, spodnie, w których mogła swobodnie dosiąść konia i na koniec coś, co Tess przyjęła z największą radością. Mokasyny z jeleniej skóry, sięgające aż za kolana. Tess, szczęśliwa, objęła serdecznie Mały Kwiat i ucałowała w oba policzki. Kiedy do tipi wszedł Nalte, Mały Kwiat umknęła. Tę sukienkę, co masz na sobie, też wez po- wiedział wódz. Slater mówił, że ta sukienka ma dla niego jakieś duże znaczenie. Tess oblała się rumieńcem. Dziękuję, dziękuję za wszystkie podarunki, wodzu Nalte. I jest mi bardzo przykro, że nie mam się czym odwdzięczyć. Nie martw się, Promyku Słońca, Slater dał mi to, czego zapragnąłem. A ja chciałam podziękować ci, wodzu, po- dziękować z głębi serca za zwrócenie mi wolności. Tobie, Promyku Słońca, wolność się należy. Bo [ Pobierz całość w formacie PDF ] |