[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rok. - Spojrzał na nią, ciekaw, czy jako osoba wychowana w normalnej rodzinie pojmie sens tego, co jej za chwilę powie: - Molly mówi do męża Kirsten tato". Oczywiście wie, że to ja jestem jej ojcem, ale dla niej prawdziwym tatą jest Dan. Ja jestem facetem, który zjawia się cztery czy pięć razy w roku, żeby zabrać ją do kina, do muzeum, do parku albo do restauracji, i który kupuje jej prezenty. A potem znika. Zapadła cisza. I trwała długo, bo wszystko zostało już powiedziane. - Nie powiedziałeś mi o tym wcześniej, bo...? Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Naprawdę nie zna odpowiedzi? Przecież to chyba oczywiste! Jeszcze za mało się przed nią otworzył? Czego chce więcej? Krwi? - Peter Blake - wyszeptała, jakby czytając w jego myślach. R L T Bingo. Niesławny Peter krążył nad nimi jak złowrogi cień. Był to chłopak, który spotykał się z Julie, a nawet poszedł z nią łóżka tylko po to, by znalezć się bliżej jej pięknej siostry Veroniki. Julie bardzo to przeżyła i do dziś uważała, że było to najbardziej poniżające doświadczenie jej życia. Matt podobnie traktował historię z Kirsten. A więc remis - obydwoje zostali porzuceni. Tyle że w jej przypadku czarnym charakterem jest Peter. W moim frajerem, idiotą i fatalnym ojcem jestem ja. Zacisnął zęby, bo czuł się tak, jakby Julie wyrwała z niego emocje jak sadystyczna dentystka zdrowe zęby. - Nie lubię mówić o Molly - wyznał w końcu. - Dlaczego? - Dlatego, że nie potrafiłem przekonać Kirsten, żeby wyszła za mnie choćby ze względu na dobra dziecka. Bo moja rodzona córka nie uważa mnie za prawdziwego ojca. Mówi o mnie ojciec biologiczny". Tak mnie przestawia koleżankom - powiedział z goryczą. - To już wszystkie powody? - zapytała miękko. Zmarszczył czoło. Właśnie otworzył przed nią duszę, a jej ciągle mało? - Może nie lubisz mówić o Molly, bo uważasz tę sytuację za swoją porażkę, a McLachlanowie mogą tylko zwyciężać, prawda? Zabolała go ta uwaga, ale zbył ją milczeniem. Julie może mieć rację, przynajmniej częściowo. Skoro jednak wątpi w jego miłość, jak ma jej udowodnić, że oddałby życie za swoją córkę, słodką, ale nieznośną małą buntowniczkę, która prawie go nie zna? Pomysł, by zabrać Julie na lotnisko, był chyba najgorszym ze wszystkich, na jakie w życiu wpadł. Ale stało się. Relacje z Molly miał fatalne, więc mógł przewidzieć, że skompromituje się przed Julie Jako ojciec. Molly, która wcale nie chciała do niego przyjechać, na pewno da mu w kość. I bardzo dobrze! To będzie kara za ukrywanie niewygodnych faktów. Stąpał po kruchym lodzie, ale postanowił zaryzykować. Najwyżej wpadnie twarzą w błoto. Trudno. Tak jak tonący brzytwy się chwyta, tak on chwycił się nadziei, że dzięki Molly zdoła odzyskać miłość Julie. Plan bardzo ryzykowny, ale chwilowo jedyny. Czyli R L T on nie ma planu B, a Julie nie ma pojęcia, że będzie musiała spędzić z nim całe dwa ty- tygodnie. Z nim i z Molly, Panie miej go w swojej opiece. A najlepiej miej w opiece ich wszystkich. ROZDZIAA CZWARTY Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek kłębiło się w niej tyle przeróżnych uczuć. A przecież to o niej mówiło się w rodzinie, że jest emocjonalna". Stojąc w hali przylotów i czekając na Matta, który poszedł po Molly, próbowała zapanować nad tym zamętem. Sięgnęła po sprawdzoną technikę skup się i skoncentruj", której nauczyła ją Rachel, koleżanka z liceum. Było to w czasach, gdy miała poważne problemy z samokontrolą. Oddychaj wolno i miarowo, powtarzała, módl się, myśl pozytywnie. Zajmuj się jedną rzeczą naraz i przechodz do kolejnej, dopiero kiedy skończysz tę pierwszą. Koncentrujesz się? Owszem, tyle że na piętnastu rzeczach naraz. Pewnie dlatego nadal była zagniewana, smutna i rozgoryczona. Jak u diabła dogada się z córką Matta, skoro wie o jej istnieniu zaledwie od godziny i szesnastu minut? Zatłoczony terminal z pewnością nie jest najlepszym miejscem dla osób pragnących wyciszenia. Julie bezradnie rozejrzała się wokół siebie. Wszędzie ludzie, setki ludzi. Całują się, ściskają, cieszą ze spotkania. I chyba tylko ona ma ochotę wskoczyć do stającej przed wejściem taksówki i uciec gdzie oczy poniosą. Nie, ucieczka to nie jest wyjście z sytuacji. Musi znalezć w sobie siłę, która pozwoli jej przebaczyć. Dopiero wtedy uwolni się od gniewu. Problem w tym, że w głębi serca wcale nie chciała zapomnieć o swoich krzywdach. Ktoś, kto tak jak ty pielęgnuje w sobie złość, sam wyrządza sobie krzywdę, tłumaczyła jej zawsze matka. - Julie! Kolejna szansa na odnalezienie wewnętrznego spokoju stracona bezpowrotnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |