[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A mnie też odesłałbyś, panie, spod swoich drzwi?
- O, nie! Byłbym zachwycony, pani, i usilnie bym
zapraszał cię do środka!
Och, Boże! Ileż było w niej nadziei! I marzeń o tym, że to
właśnie on, skuszony pocałunkami, obudzi jej ciało do
dalszych rozkoszy! Nawet dziś krew w jej żyłach krążyła
szybciej na wspomnienie jego delikatnych, a jakże śmiałych
pocałunków, ciepła jego dłoni, obejmującej jej pierś, na
wspomnienie swoich własnych, cichutkich westchnień. Jakże
miała się w nim nie zakochać? Jakże miała nie uwierzyć w
jego cudowną wizję ich wspólnej przyszłości?
Ale wszystkie te marzenia rozwiały się jak dym. Jej
rodzina opuściła dwór królewski, ojciec zdecydowany był
zaraz po powrocie wydać ją za Williama Somertona. Matka,
lady Margery, potrafiła tylko dać córce dobrą radę. Kiedy
Beatrice znajdzie się z dala od pałacu Westminster, zapomni o
tych dworskich figlach. Bo to, co odczuwa, to żadna miłość,
tylko zwykłe zaślepienie pięknym, potężnym lordem.
Palce Beatrice zacisnęły się na chłodnym złocie monet.
Och, nie! To była miłość! Gorąca, która na zawsze pozostała
w jej sercu, w samym jego środku. Trwała tam, w tym
zamknięciu, choć dzień mijał za dniem, a lord Richard się nie
pojawiał. Choć to nie on, a sir William wsunął na palec
Beatrice obrączkę.
A Richard zapomniał o niej. Choć zaprzeczał, nie wierzyła
mu. A nawet jeśli kochał... to kochał za mało...
Włożyła monety z powrotem do szkatułki, w której
przechowywała swoje klejnoty... i wspomnienia, te
najpiękniejsze i najbardziej bolesne...
Czwartego dnia mieszkańców Great Houghton Hall
obudziła letnia ulewa. Niebo zakryte było ciężkimi chmurami,
znak, że deszcz nie ustanie tak szybko. A potem wszyscy
usłyszeli szczęk zbroi i nikt nie miał żadnych wątpliwości.
Nadciąga hrabia Warwick ze swoim wojskiem, jako
orędownik roszczeń nieobecnego diuka Yorku do Korony.
Wojsko to jest bardzo blisko i podąża w stronę Northampton.
Tak, jak przepowiedział lord Grey, bitwa jest
nieunikniona. Beatrice spodziewała się, że sir William
natychmiast zwoła zbrojnych i ruszy w pole, aby uniknąć
spotkania z wojskiem Yorków i dołączyć do wojsk
Lancasterów. Ku jej zdumieniu, z dziedzińca dochodziły tylko
pokrzykiwania służby, krzątającej się między kuchniami a
mleczarnią. Kiedy weszła do wielkiej sali, zastała tam sir
Williama. Siedział za paradnym stołem na podwyższeniu i
bębniąc palcami po stole, z ponurą miną spoglądał na strugi
deszczu, spływające po okiennych szybach. Nie odezwał się,
chyba w ogóle nie zauważył Beatrice.
Minuty mijały. Beatrice stała przed progiem, a za progiem
tkwił Rickerby, dowódca straży, który mamrocząc gniewnie
pod nosem, dawał wyraz swemu wielkiemu niezadowoleniu
ze zwłoki. W ciemnym kącie czatował Lawson, ochmistrz,
jego wzrok też wbity był w lorda, a lord milczał.
A przemarsz wojska trwał.
W końcu Beatrice zadecydowała, że dłużej tak być nie
może i wolnym krokiem podeszła do stołu.
- Ten rwetes, milordzie, to zapewne wojska Yorków,
którym przewodzi hrabia Warwick.
- Tak - odparł, nie odwracając posępnej twarzy od okna.
- Nie ruszysz w pole?
- Nie.
Zapadła cisza. Sir William nadal miał wzrok odwrócony
od Beatrice. Może nie chciał napotkać jej pełnego wyrzutu
spojrzenia?
- Nie dołączysz, milordzie, do wojsk Lancasterów? Nie
będziesz walczył za swego króla, przeciwko uzurpatorom?
Zarówno Warwick, jak i York uznani zostali przez Parlament
za zdrajców!
- To nie jest taka łatwa decyzja! - rzucił gniewnie lord i w
końcu odwrócił twarz od okna. Twarz nagle jeszcze bardziej
postarzałą, jakby przybyło mu co najmniej dziesięć lat. W jego
oczach czaił się strach.
- Ale Jego Królewska Mość spodziewa się ujrzeć na polu
bitwy twoją chorągiew, milordzie! Czyż Somertonowie nie
trzymali zawsze z Koroną?
Nagle sir William zerwał się na równe nogi. Szurnął
krzesłem tak mocno, że zachwiało się na tylnych nogach i
omal się nie przewróciło.
- O tak! - wykrzyknął gniewnym, chrapliwym głosem. -
Somertonowie zawsze byli znani ze swojej lojalności! Teraz
bez wątpienia powinniśmy trzymać z Lancasterami. Ale ty nie
masz pojęcia, jaki ciężar dzwigam na swoich barkach! Jak
trudno jest dokonać wyboru!
Odwrócił się i wypadł z sali, odprowadzany wzrokiem
zdumionej Beatrice.
W południe wniesiono jadło na stół, nikt jednak nie
wykazywał chęci do spożywania darów bożych. Nawet
ulubione danie sir Williama, potrawka z królika,
przyprawionego wonnymi korzeniami, stygła na talerzu.
Smakowite paszteciki z delikatnym mięsem kurczaków
lombardzkich wróciły do kuchni nawet nietknięte.
Dalej czekano. Przemarsz wojsk zakończył się. Na dworze
panowała cisza, taka sama cisza panowała w Great Houghton
Hall i tym razem Beatrice nie zamierzała jej przerywać.
O godzinie drugiej, z daleka, spośród strug ulewnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.