[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tykać, bez względu na to, czy będziemy się starali o dziecko, czy nie? - Właśnie. Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak powiedzieć, że chce z nim być - każdego ranka i każdej nocy do końca życia. Ale nie mogła tego zrobić. Jeremy nie obiecywał jej niczego poza tym, że będą się kochali dotąd, aż zajdzie w ciążę, i że pomoże jej w wycho waniu dziecka. A skoro to nigdy nie miało się zdarzyć, lepiej było się rozstać z nim teraz. Przeciąganie tego, co w nie unikniony sposób musiało się skończyć, sprawiłoby jej tylko więcej cierpienia. - Dziękuję, że próbowałeś mi pomóc, ale może to i lepiej, że się nie udało - powiedziała, podnosząc wzrok. Widziała, że był zły, ale mogła mieć przynaj mniej nadzieję, że kiedyś, gdy spojrzy na wszystko z dystansu, będzie jej wdzięczny za to, że zwolniła go z niewygodnej umowy. - Katie, mogłabyś wejść do dwójki? - Więc to koniec? Mamy sobie dać z tym spokój i już? - spytał głosem, który bardziej przypominał warczenie niż jego zwykły baryton. - Tak będzie najlepiej. Dzięki temu, jeśli zechcesz wyjechać z Piney Knob, nic cię tu nie będzie trzyma ło. Jesteś wolny i możesz jechać, gdzie chcesz i kiedy chcesz. - Nim weszła do gabinetu, wspięła się na palce i po raz ostatni pocałowała go w policzek. - %7ły czę ci wspaniałego życia, Jeremy. Odwróciła się i na miękkich nogach ruszyła kory tarzem do odległego gabinetu. To był z pewnością najgorszy dzień w jej życiu. Właśnie odtrąciła męż- czyznę, którego kochała, a teraz miała się dowie dzieć, że jej ostatnia nadzieja na to, żeby mieć dziec ko, zgasła. Kiedy usiadła w maleńkim pokoju, Martha wypytała ją o wszystkie objawy, potem uśmiechnęła się dziwnie, poleciła jej się rozebrać od pasa w dół i nałożyć rozciętą z tyłu koszulę. Potem leżąc na fotelu ginekologicznym i czekając na doktora, Katie wpatrywała się nieruchomo w sufit i próbowała o niczym nie myśleć. - Podobno zle się czujesz, Katie - powiedział do ktor Braden, wchodząc z Marthą do gabinetu. - Po wiedz, co się dzieje. Dlaczego lekarze zawsze każą powtarzać to, co mają zapisane w karcie informacyjnej, którą trzymają w ręku? - Wkraczam w okres przełomu. - Och, tak sądzisz? A skąd wiesz, że to menopau- za, a nie wczesna ciąża? Katie uniosła głowę i zobaczyła jego rozbawioną minę. - Stąd, że moja matka miała takie same objawy, kiedy zaczęła wchodzić w okres przekwitania. Doktor uśmiechnął się i zaczął badanie. - Z powodu zmian hormonalnych niektóre sym ptomy mogą być bardzo podobne. - Chwilę pózniej zsunął prześcieradło z jej kolan. - No tak. Katie, two ja macica jest wyraznie bardziej miękka. Zrobimy testy, ale jestem pewien, że to... - To chyba tak jak ze wszystkim innym. - Usiadła, ciężko wzdychając. - Nawet wewnętrzne narządy ro bią się na starość miękkie i obwisłe. Doktor wybuchnął śmiechem. - Nie to chciałem powiedzieć. Macica mięknie, kiedy kobieta jest w ciąży. Moje gratulacje, Katie. Będziesz miała dziecko. ROZDZIAł. DZIESITY Chyba tylko podczas kilku akcji wojennych, w któ rych stawką było życie, Jeremy był równie zdeter minowany, jak w chwili gdy po raz pierwszy od dwóch tygodni wjeżdżał swoim harleyem do Dixie Ridge. Musiał zobaczyć się z Harvem i dowiedzieć, czy nie jest za pózno na sfinalizowanie umowy o wej ściu z nim do spółki. Potem musiał zajrzeć do swoje go świeżo nabytego domu, żeby sprawdzić, jak staru szek zniósł jego nieobecność. A po załatwieniu tych dwóch spraw zamierzał spotkać się z Katie. Co prawda dała mu wolną rękę i powiedziała, że może wyjechać, dokąd chce - ale on nie chciał. Wszystko, czego pragnął w życiu, znajdowało się tu taj, w Dixie Ridge. Zerknąwszy na zegarek, uśmiechnął się pod no sem. O tej porze Harv zagadywał w Blue Bird każ dego, kto gotów był z nim usiąść i wysłuchać jego paplaniny. Właściwie dom mógł poczekać, pomyślał, uśmie chając się coraz radośniej. Postanowił, że rozmówi się z Harvem, a potem przemówi do rozumu pierwszej i jedynej kobiecie, którą pokochał. Zaparkował przed barem w tym samym miejscu, co zawsze, i wolno wszedł do środka, rozglądając się dookoła. Wypatrzył Harva przy jego stałym stoliku, rozmawiającego z innym stałym bywalcem Blue Bird. - Czy propozycja wejścia z tobą w interes jest ciągle otwarta? - spytał prosto z mostu. - Kogo moje oczy widzą?! - Harv rozpromienił się. - Przysuń sobie krzesło, Jeremy. - Dzięki, ale mam do załatwienia kilka innych spraw. Powiedz, propozycja jest aktualna, czy nie? - Aktualna, aktualna. Notariusz miał gotowe pa piery kilka dni po tym, jak dałeś stąd nogę. Powie działem, żeby je przytrzymał. Miałem przeczucie, że do nas wrócisz. - Doceniam to, Harv. Kiedy chcesz podpisać umowę? - Może być jutro rano? - Z uśmiechem od ucha do ucha, Harv wyciągnął rękę. - Cieszę, się, że bę dziemy wspólnikami, chłopcze. Wymieniając uścisk ręki z Harvem, Jeremy za uważył kątem oka jakiś ruch przy sąsiednim stoliku. Spodziewając się, że to Katie przyniosła czyjeś danie, otworzył ze zdumienia usta, gdy zobaczył, że gości obsługuje jakaś nastolatka. Strzelając gumą do żucia, niska blondynka podeszła do niego z obojętną miną. - Zostaje pan na lunch, panie Gunn? - Dzisiaj nie. Wpadłem tylko na chwilę porozma wiać z Harvem. - Rozejrzał się szybko po sali, ale Katie nigdzie nie było. - Tuż po tym, jak się ulotniłeś w nieznane, Katie musiała wziąć trochę wolnego - powiedział Harv, jakby czytając w jego myślach. Jeżeli Katie nie zajmowała się Blue Bird, musiało się wydarzyć coś bardzo złego. Jeremy'ego ogarnęło przerażenie. - Czy ona jest u siebie w domu? - Dogląda jej panna Millie. - Katie jest chora? Co jej jest? - Właściwie nie bardzo wiem. - Harv podrapał się po głowie. - Kiedy Sadie poszła ją odwiedzić, Katie powiedziała tylko, że to nic poważnego. - Muszę załatwić kilka spraw. - Jeremy dowie dział się wystarczająco dużo. - Wpadnę do ciebie jutro koło dziewiątej i pojedziemy razem podpisać te papiery. - Pozdrów ode mnie Katie! - zawołał za nim Harv. Jeremy nawet się nie odwrócił. Kiedy wsiadł na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |