[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skrytka pocztowa była znakomitą tarczą. Niemniej musiał z tym skończyć. Przynajmniej chwilowo. Boeing był zapchany dobrze opłacanymi członkami sztabu wyborczego. Wszyscy się nie zmieścili nie robiono tak wielkich samolotów. Gdyby wyna- jął jumbo jeta, już po dwóch dniach nie miałby gdzie usiąść, ponieważ wszystkie miejsca zajęliby księgowi, doradcy, konsultanci, spece od badania opinii publicz- nej, nie wspominając już o stale rosnącej armii agentów Secret Service. Im więcej prawyborów wygrywał, tym samolot robił się cięższy. Doszedł do wniosku, że warto by było przegrać w kilku stanach i zrzucić trochę bagażu. Sącząc w ciemności sok pomidorowy, postanowił napisać ostatni list do Ric- ky ego. %7łyczyć mu wszystkiego najlepszego na przyszłość i po prostu zerwać znajomość. Cóż ten biedaczyna mógł mu zrobić? Kusiło go, żeby napisać list już teraz, tu, w tym wygodnym fotelu. Ale w każ- dej chwili mógł przeszkodzić mu jakiś doradca czy asystent z kolejnym pilnym meldunkiem, którego Lake musiał natychmiast wysłuchać. Nie miał ani odrobi- ny prywatności. Nie miał czasu pomyśleć, poleniuchować ani pomarzyć. Każdą przyjemną myśl przerywały najnowsze wyniki, statystyki, najświeższe wiadomo- ści czy konieczność podjęcia błyskawicznej decyzji. Ale w Białym Domu na pewno się ukryje. Nie będzie pierwszym samotni- kiem, który tam zamieszka. Rozdział 21 Od miesiąca osadzonych fascynowała sprawa skradzionego telefonu komór- kowego. Niejaki T-Gnat, żylasty ulicznik z Miami, który odsiadywał karę dwu- dziestu lat więzienia za handel narkotykami, wszedł w jego posiadanie w bliżej nieznany sposób. Telefony komórkowe były w Trumble surowo zakazane, dlatego sposób, w jaki go zdobył, wzbudził więcej plotek niż życie seksualne T. Karla. Nieliczni, którzy go widzieli, twierdzili pózniej, że był nie większy od stopera. Niejednokrotnie widywano też, jak T-Gnat czaił się w cieniu; mocno pochylony, tyłem do świata, z brodą przyciśniętą do piersi, mamrotał coś do telefonu, bez wątpienia wydając rozkazy kumplom z Miami. I nagle telefon zniknął. T-Gnat rozgłosił, że zabije drania, który go podpro- wadził, a kiedy grozby nie poskutkowały, ustanowił nagrodę w wysokości tysiąca dolarów. Niebawem podejrzenia padły na innego młodego dealera, Zorra z Atlan- ty, który mieszkał i handlował prochami w dzielnicach równie niebezpiecznych jak uliczne królestwo T-Gnata. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dojdzie do morderstwa, dlatego natychmiast zainterweniowali strażnicy oraz kierownictwo. Zwaśnionych uprzedzono, że jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, obydwaj zostaną przeniesieni. Rozboju w Trumble nie tolerowano. Karą za złamanie dys- cypliny miała być wycieczka do zakładu o zaostrzonym reżimie i pobyt wśród tych, którzy wiedzieli, co znaczy prawdziwa przemoc. Ktoś powiedział T-Gnatowi o cotygodniowych rozprawach w kantynie, a ten odszukał T. Karla i przekazał mu stosowny pozew. Chciał odzyskać telefon i żądał miliona dolarów odszkodowania za poniesione straty. Na pierwsze posiedzenie sądu przyszedł zastępca naczelnika, dlatego rozpra- wę szybko odroczono. Ten sam manewr powtórzono w trakcie następnego po- siedzenia. Zarzutów w rodzaju kto miał, a kto nie miał telefonu komórkowego, z którego korzystanie było w Trumble zabronione, nie mógł wysłuchiwać nikt z administracji. Obecni na obradach strażnicy nie powtórzyliby nikomu ani sło- wa. Sędzia Spicer przekonał w końcu jednego z cerberów, że chłopcy mają do roz- strzygnięcia prywatną sprawę, sprawę, której w obecności przedstawicieli władz 152 nigdy nie rozstrzygną. To bardzo delikatna kwestia szepnął. Musimy roz- wiązać ją bez obcych . Prośba szybko dotarła na górę i podczas trzeciej rozprawy kantyna była nabita widzami, z których większość oczekiwała rozlewu krwi. Jedynym przedstawicie- lem władz był strażnik drzemiący samotnie pod ścianą. Widok sali sądowej był obu stronom doskonale znany, dlatego bez zdziwienia przyjęto wiadomość, że zarówno T-Gnat, jak i Zorro będą występowali w cha- rakterze swoich własnych adwokatów. Pierwszą godzinę rozprawy sędzia Beech poświęcił niemal w całości na walkę o kulturę języka. W końcu zrezygnował. Powód stawiał dziesiątki absurdalnych zarzutów, których nie można by udowod- nić bez pomocy co najmniej tysiąca agentów FBI. Równie głośne i niedorzeczne argumenty wysuwał obrońca, czyli oskarżony. T-Gnat zadał mu jednak potężny cios: przedstawił sądowi dwa oświadczenia podpisane przez anonimowych świad- ków ich nazwiska poznali jedynie Bracia którzy na własne oczy widzieli, jak Zorro rozmawiał przez maleńki telefon. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |