[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z dziewięćdziesięcioma milionami dolarów czy bez nich? Obojętne. Nie uciekłbym, moja sytuacja jest zupełnie inna. W przeciwieństwie do cie- bie kocham żonę. Mam trójkę wspaniałych dzieci, podczas gdy ty wychowywałeś nie swoją córkę. Nie zrobiłbym tego. Ale w pełni ciebie rozumiem. Nie kłam, Karl. Wszyscy tego pragną. Na pewnym etapie każdy zaczyna marzyć o rzuceniu wszystkiego. To jasne, iż życie jest o wiele piękniejsze na sło- necznej plaży czy górskich szlakach. Można się pozbyć wszelkich problemów. To pragnienie mamy zakodowane w genach. Ostatecznie wszyscy jesteśmy po- tomkami emigrantów, którzy postanowili zerwać z przytłaczającą biedą i przybyli do Ameryki, żeby tu szukać szczęścia. Nadal trwa wędrówka na zachód, ludzie pakują manatki i ruszają w nieznane, łudząc się nadzieją, że odnajdą swoją żyłę złota. Tyle że zmieniły się warunki, coraz trudniej znalezć eldorado. O rety! Nigdy nie oceniałem tego z tak głębokiej, historycznej perspekty- wy. 338 Ale to prawda. Pozostaje mi tylko żałować, że moi dziadkowie nie skubnęli kogoś na dzie- więćdziesiąt milionów dolarów, zanim wyemigrowali z Polski. Przecież zwróciłem pieniądze. Owszem, ale obiło mi się o uszy, że zostało ich jeszcze trochę na wymosz- czenie pięknego gniazdka. To kolejna, złośliwa plotka. Chcesz mi więc wmówić, że nastanie moda na zgarnianie forsy klientów, palenie zwłok we wrakach samochodów i odlatywanie do Ameryki Południowej, gdzie, rzecz jasna, wszystkie piękności tylko czekają na pieszczoty podtatusia- łych, lecz nadzianych prawników. W moim wypadku ten schemat się sprawdził. No to Brazylijczyków spotka marny los, gdy ich kraj się zapełni przebie- głymi oszustami. Do sali wszedł Sandy z kolejnym plikiem dokumentów do podpisania. Trussel jest strasznie zdenerwowany rzekł do Huskeya. Nie wiem, czy wytrzyma tę presję. Telefon w jego gabinecie dzwoni bez przerwy. A jak się zachowuje Parrish? Jak dziwka przed spowiedzią. Spróbujmy wykorzystać tę przewagę, zanim odzyskają zimną krew mruknął Lanigan, odsuwając ostatni podpisany świstek. W głównej sali wozny oznajmił głośno, że za chwilę Wysoki Sąd rozpocznie posiedzenie, toteż publiczność proszona jest o zajęcie miejsc. Na krótko wszczęła się gorączkowa krzątanina. Drugi wozny zamknął duże, dwuskrzydłowe drzwi. Sala była zapchana do ostatnich granic, ludzie stali pod ścianami. Wszyscy pra- cownicy sądu zasiedli w pierwszych rzędach, jakby przygnały ich tu jakieś pilne sprawy. Dochodziło wpół do szóstej wieczorem. Ludzie wstali z miejsc, kiedy sędzia Trussel ze zwykłą sobie godnością zajmo- wał miejsce za stołem prezydialnym. Uprzejmie powitał zebranych i podziękował za troskę w dążeniu do sprawiedliwości, zwłaszcza o tak póznej porze. Uprze- dził również, że w jego obecności prokurator okręgowy osiągnął porozumienie z rzecznikiem oskarżonego, toteż posiedzenie powinno być krótkie. Wspomniał przy tym, że szczegółowo dyskutowana była propozycja przesunięcia tego posie- dzenia na inny termin, zapadł jednak wspólny wniosek, iż odraczanie rozprawy mogłoby zostać uznane za celową próbę ukrycia czegoś przed opinią publiczną. Bocznymi drzwiami za ławą przysięgłych wprowadzono Patricka i ten stanął obok McDermotta na wprost stołu prezydialnego. Usilnie starał się nie patrzyć na zatłoczoną widownię. Po jego drugiej stronie stanął Parrish. Sędzia Trussel przez chwilę spoglądał na dokumenty, choć do tej pory musiał znać niemal na pamięć każde zapisane tam słowo. 339 Wreszcie zaczerpnął powietrza i jakby chcąc dać do zrozumienia, że w ciągu najbliższych trzydziestu minut wszystko powinno się odbywać w zwolnionym tempie, zaczął z namaszczeniem: Panie Lanigan! Złożył pan kilka wniosków formalnych. Tak, Wysoki Sądzie odparł Sandy. W pierwszej kolejności wnio- skujemy o zmianę kwalifikacji czynu z morderstwa z premedytacją na profanację zwłok. Jego słowa niemal odbiły się echem od ścian. Ludzie powtarzali w myślach: profanacja zwłok? Panie Parrish? sędzia zwrócił się do prokuratora, jako że wcześniej zo- stało ustalone, iż większość wyjaśnień wezmie na siebie oskarżyciel. Przypadła mu w udziale niewdzięczna rola, musiał bowiem mówić w ten spo- sób, aby nie tylko zapis w protokole był klarowny, lecz przede wszystkim zawi- łości sprawy stały się jasne dla zgromadzonych dziennikarzy oraz publiczności. Doskonale jednak wywiązał się ze swej roli. Już na początku stwierdził, że nie zostało popełnione żadne morderstwo, a przewinienia oskarżonego mają znacznie mniejszą wagę. Dlatego też prokuratura nie sprzeciwia się zmianie kwalifikacji czynu ujętego w oskarżeniu, gdyż w świetle ujawnionych ostatnio faktów stało się oczywiste, iż Patrick Lanigan nie popełnił żadnej zbrodni. Parrish z wolna przechadzał się po sali, wykorzystując dobre wzorce z filmów o Perrym Masonie, nie zważając na przyjęte obyczaje i procedury. Ostatecznie był główną postacią tego spektaklu. Następnie wpłynął do sądu wniosek pełnomocnika o przyjęcie przyznania się przez oskarżonego do sprofanowania zwłok odezwał się Trussel. Panie Parrish? Drugi akt przedstawienia był niemal kopią pierwszego. Prokurator pokrótce przybliżył zebranym losy biednego Clovisa Goodmana. Patrick czuł przez cały czas krzyżujące się na nim spojrzenia widzów, którzy z zapartym tchem wyławiali wszelkie szczegóły, jakie pozwolił Sandy emu ujawnić wobec opinii publicznej. Miał wielką ochotę wykrzyczeć na cały głos: Teraz sami widzicie, że nikogo nie zamordowałem! Czy nadal potwierdza pan, że popełnił zarzucane mu czyny? sędzia zwrócił się bezpośrednio do niego. Tak, przyznaję się rzekł Patrick pewnym tonem, ale bez cienia dumy w głosie. Jakiej kary domaga się oskarżyciel? Trussel ponownie spojrzał na pro- kuratora. Parrish podszedł do stołu, wziął kilka dokumentów i stanąwszy pośrodku sali, oznajmił: Chciałbym przedstawić Wysokiem Sądowi list, jaki otrzymałem od pani Deeny Postell z Meridian w stanie Missisipi. To jedyna żyjąca krewna, wnucz- 340 ka Clovisa Goodmana. Przekazał pismo Trusselowi, ten zaś popatrzył na nie z zaciekawieniem, jakby widział je po raz pierwszy. Otóż w swym liście pani Postell zwraca się z prośbą o zaniechanie postępowania karnego wobec Patricka Lanigana, który dopuścił się spalenia zwłok jej dziadka. Ofiara zmarła przed czte- rema laty, a członkowie najbliższej rodziny nie życzą sobie przeżywać od nowa smutku i udręki wywołanych tamtymi wspomnieniami. Nie wątpię, że pani Postell była bardzo związana ze swoim dziadkiem i głęboko przeżyła jego śmierć. Patrick szybko popatrzył na Sandy ego, ten jednak wcale nie zamierzał od- wzajemnić się tym samym. Czy rozmawiał pan z tą kobietą? zapytał sędzia. Tak, mniej więcej godzinę temu. Pani Postell była bardzo zdenerwowana i prosiła mnie przez telefon, bym odstąpił od wytaczania publicznej rozprawy, a tym samym nie rozdrapywał jej starych ran. Oznajmiła stanowczo, że nie chce składać zeznań i w żaden inny sposób nie zamierza ułatwiać dochodzenia w tej sprawie, gdyby takowe zostało wszczęte. Parrish ponownie cofnął się do sto- łu i przerzucił jakieś papiery, a kiedy podjął przerwaną mowę, dało się wyczuć, że bardziej zwraca się do zgromadzonej publiczności niż do Wysokiego Sądu. Biorąc pod uwagę życzenie wnuczki Clovisa Goodmana, oskarżenie wnosi o naj- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |