[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Theo, to moja praca.
- Wiem, ale teraz idz do domu i odpocznij, bo jak nie, to powiem Katrinie
- zagroził - a ona powie twojej mamie, która na pewno nie da ci spokoju. -
Musnął ją wargami. - Przyjadę do domu, jak tylko będzie to możliwe.
Kilka godzin pózniej leżała wygodnie na kanapie, gdy zadzwonił Theo.
- Pacjentka czuje się dobrze. Poprosiłem jednak dziewczyny, żeby mnie
wezwały, gdyby jej stan się pogorszył - relacjonował. - Och, Maddie, oni chcą
córeczce dać na imię Thea.
- Na twoją cześć? - ucieszyła się. - Jak ładnie...
- Jadę do domu. Jadłaś coś?
- Tak, byłam głodna jak wilk. Mogę coś dla ciebie przygotować.
Wybuchnął śmiechem.
- Nareszcie mam pewność, że mnie kochasz! Sama, z nieprzymuszonej
woli, chcesz coś dla mnie ugotować! Daj spokój. Wpadnę do pizzerii i coś
zamówię, żeby dostarczyli, jak już będę w domu.
- Nie zapomnij o bułeczkach czosnkowych.
- Dobrze, że masz tylko takie zachcianki - parsknął śmiechem. - Zaraz u
ciebie będę, matia mou.
Kilkanaście minut pózniej był już w domu.
- Jak się cieszę, że cię mam - powiedział, obejmując ją mocno. - Maddie,
to był jeden z najgorszych przypadków, z jakim miałem do czynienia.
- Ale ją uratowałeś.
136
S
R
- To zespół ją uratował. Ciągle drżę na myśl, że coś mogłoby się wam
stać, ale już wiem, że gdyby tak miało być, jest szansa, że wyszlibyście z tego
cało.
- Cieszę się, że to zrozumiałeś. - Zawahała się. - Ale przed nami jeszcze
wyniki amniopunkcji.
- Jakiekolwiek będą, przeżyjemy i to. - Pogładził ją po policzku. -
Kocham cię, Maddie, i kocham nasze dziecko, i nic tego nie zmieni.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Czas płynął spokojnie aż do dnia, kiedy mieli poznać wyniki badania
płynu owodniowego. Wieczorem, nie dowiedziawszy się niczego, Theo stracił
cierpliwość.
- Nie wytrzymam tego napięcia. Jutro wejdę do komputera i ich
poszukam.
- Dobrze wiesz, że rozwój tych komórek trwa co najmniej trzy tygodnie.
Dzisiaj był pierwszy dzień, kiedy cokolwiek mogło się okazać. Może musimy
poczekać jeszcze kilka dni.
Czuł, że oszaleje.
- Musimy się wstrzymać - tłumaczyła. - Poza tym włamywanie się na ich
strony jest nieetyczne. Możesz mieć kłopoty z powodu złamania ustawy o
tajemnicy danych osobowych.
Uniósł brwi.
- Nie udawaj, że nie pomyślałaś o tym samym.
137
S
R
- Prawdę mówiąc, nie pomyślałam. Boję się tego, co zobaczę. To nie jest
wynik egzaminu, kiedy zawsze mniej więcej wiedziałam, jak mi poszło. Tutaj
w grę wchodzi natura, a nad nią nie mam żadnej władzy.
- Maddie, niezależnie od tego wyniku, nie przestanę cię kochać. -
Przysiadł obok niej na kanapie. - Korzystny dla nas wynik zasługuje na
uroczystą kolację.
- A niekorzystny? - zapytała szeptem.
- Wówczas będziemy musieli podjąć pewne decyzje.
- A do tego bardzo trudne. - Kocham cię i cokolwiek się stanie, stawimy
temu czoło. Razem.
Tej nocy spał zle, a rano ogromnym wysiłkiem woli skupiał się na
problemach pacjentek. Potem odszukał Madison.
- Masz jakieś informacje? - zapytał.
- Nie.
- Idziemy. - Poprowadził ją do swojego pokoju.
- Theo, tak nie wolno!
- Nie dotknę komputera. - Wybrał numer laboratorium. - Dowiemy się u
samego zródła.
Przerwała połączenie.
- Theo, oni ci nic nie powiedzą, bo nie jesteś moim lekarzem
prowadzącym.
- Prawda. Maddie, odchodzę od zmysłów.
- Ja z nimi porozmawiam - powiedziała cicho. - Nie powinniśmy tego
robić za plecami Joego.
- Joe jest w porodowej. - Już wcześniej próbował się z nim skontaktować.
- Przecież nie wyciągniemy go z sali, żeby zapytać o nasz wynik. Ty zadzwoń.
Tak będzie lepiej.
138
S
R
Westchnęła.
- Przysuń mi telefon.
Z zapartym tchem wpatrywał się w Madison.
- Rozumiem - powiedziała. - Dziękuję. Odłożyła słuchawkę i wybuchnęła
płaczem. No tak, złe wiadomości. Objął ją mocno.
- Agapi mou, będzie dobrze. Jestem z tobą. Kocham cię. Poradzimy sobie.
Razem podejmiemy te decyzje.
- To nie są złe wiadomości. - Drżała na całym ciele.
- Nie są złe.
- Słucham?
- Będzie zdrowe.
- To dlaczego płaczesz, kardoula mou?
- Z radości - szepnęła. - Theo... to dziewczynka.
- Dziewczynka. - Rozpromienił się. - Taka śliczna jak jej mama.
- Która będzie się uśmiechała jak jej tatuś.
Otarł jej łzy.
- Uczcimy to lunchem. - Spojrzał na zegarek. - Chyba najprościej będzie
do wszystkich wysłać esemesa.
Następnego dnia w drodze do domu Theo zaszedł do kwiaciarni.
- Z okazji dobrej nowiny, która wczoraj do nas dotarła? - zapytała
Madison, całusem dziękując za dwa tuziny róż.
- Nie. Z okazji dobrej nowiny, którą usłyszałem dzisiaj.
- Jaka to nowina?
Porwał ją w ramiona i kilka razy z nią się okręcił.
- Dostałem tę pracę. Od poniedziałku oficjalnie jestem starszym
konsultantem w tym szpitalu.
- Theo, cudownie!
139
S
R
- Więc zabieram cię na uroczystą kolację. - Uśmiechnął się. - A w piątek
zamierzam zaprosić cały zespół, łącznie z tobą, na drinka i curry. Dzisiaj
jednak chcę to uczcić tylko z moją przyszłą żoną. - Pogładził ją po brzuchu. -
Oraz córeczką. - Poczuwszy pod palcami poruszenie, aż usiadł. - Maddie, ona
mnie kopnęła.
- Też to czułeś? Pierwsze ruchy poczułam kilka dni temu, ale nie
zorientowałam się, że to to. Pomyślałam, że to tylko moja wyobraznia.
- Nie wiedziałem, że ruchy dziecka można wyczuć tak wcześnie. -
Przytulił się do jej brzucha. - Kocham cię, maleńka.
- Jeżeli już na tym etapie ona potrafi owinąć sobie ciebie wokół paluszka,
to nie będziesz miał lekko, jak urośnie. Wystarczy, że zatrzepocze rzęsami i
powie:  Kocham cię, tatusiu", a ty spełnisz każde jej życzenie.
- O nie. Będę surowym ojcem.
- Już to widzę! Może nawet będziesz postrachem dla jej adoratorów, ale
dla niej będziesz miękki jak mało kto. Nie zaprzeczaj. Wiem, jakim jesteś
wujkiem.
- Rozmawiałaś z moją siostrą? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.