[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oby to była grypa, a nie to, co myśli. Przestać o tym myśleć, bo to nic nie da. Cameron nigdy nie odwzajemni jej uczuć, po co więc narażać doskonały związek i domagać się od R L T niego jakichś wyznań. Ona też, nawet jeśli będzie musiała kłamać w żywe oczy, nie przyzna się, że zakochała się w mężu. Czyż to nie absurdalne? - Zrobię lemoniadę - powiedziała. Wróciła do kuchni. Krojąc cytryny i wyciskając sok, przyglądała się przez szybę, jak Cameron szaleje z Jake'em. Naprawdę jest pierwszorzędnym ojcem, pomyślała. Przypomniała sobie naszyjnik z brylantami, który mąż dał jej jeszcze w hotelu w podzięce za zgodę na małżeństwo. Potem zaraz po przeprowadzce zapiął jej na nadgarst- ku dobraną do naszyjnika bransoletkę. Czy rzeczywiście jest sens zagłębiać się w fakt, że obdarowywał ją cudownymi podarkami za każdym razem, gdy coś wspaniałego działo się w jego życiu? Zdążyła już zrozumieć, że tu nie chodzi o biżuterię. Musi chodzić o coś więcej niż gest. Cameron zawsze dawał prezenty z uczuciem, z sercem, jakby pochodziły prosto z jego duszy. Czy w ten sposób próbuje jej powiedzieć, że ją kocha? - I masz ci los, ty znowu o tym - powiedziała do siebie zirytowana, wyciskając po- łówkę cytryny, jak gdyby od tego zależało jej życie. - Opanuj się wreszcie. Cameron Duke dba o swoje. Ona jest jego żoną, a Jake synem. Cameron zrobi wszystko, by zapewnić im zdrowie i dostatek. Będzie ich bronił własną piersią i pozwoli odczuć, że są najważniejsi w jego życiu. To dlatego jest dla niej tak ważny. Westchnęła. Dodała cukru do mieszanki soku i wody. Czy to takie dziwne, że się w nim zakochała? Ale musi ukryć to uczucie głęboko na dnie serca, byle tylko Cameron nie poznał prawdy. Bo Cameron nigdy nie pozwoli, by do jego planu wkradła się miłość. R L T ROZDZIAA DZIEWITY - Zaraz wszystko pójdzie z dymem - odezwała się zmartwionym głosem Julia. Cameron i jego bracia stali dokoła grilla, na którym piekły się kiełbaski, burgery oraz steki, i pijąc piwo. rozmawiając i śmiejąc się, nie zwracali uwagi na buchające znad rusztu kłęby. - Nie przejmuj się, złotko - powiedziała Sally, nakrywając do stołu na tarasie. - Zawsze tak się dymi, jak grillują. Nie próbuj ich zrozumieć. - O Jake'a też się nie martw. - Trish poklepała ją po ramieniu i zaczęła rozkładać sztućce. - Dopiero za rok czy dwa będzie musiał się z nimi dusić w tym dymie. Pogłaskała Jake'a po głowie i dała mu chrupki. Mieszkali z Cameronem już dwa miesiące i jej mąż postanowił uczcić tę okazję pierwszym oficjalnym rodzinnym grillem. Dzięki wiosennemu słońcu mogli się zrelaksować w basenie. Towarzystwo przebrało się w szorty, koszulki i japonki i czekało na posiłek, sącząc sangrię. Julia rano zdążyła upiec bułki do hot dogów i hamburgerów, które teraz wyniosła i postawiła w pełnym słońcu na stoliku. Sally aż pokręciła głową. - Wiem, kim jesteś z zawodu, ale że ci cię chciało piec te bułki... - Ależ oczywiście, że mi się chciało - odparła Julia. - Aatwo je przygotować. - Zer- knęła na tacę. - Może słońce rozgrzeje je tak, że nie trzeba ich będzie wstawiać do pie- karnika. Jak myślicie? - Ja myślę, że to genialne - rzekła Trish. Skończyła rozkładać sztućce i sięgnęła po szklankę wody. - Poprosiłabym o przepis, ale po co? Przecież moja nowa szwagierka prowadzi piekarnię. Roześmiały się. - Tylko powiedz, a upiekę je dla ciebie. - Nie kuś. Julia rozsunęła drzwi prowadzące do kuchni. - Komuś sangrii? - Ja poproszę - odparła Sally. R L T - Ja dziękuję - rzekła Trish. - To niedobre dla dziecka. Sally pochyliła się nad stołem, by poprawić przekrzywiony widelec, ale zatrzymała się w połowie ruchu. - Chyba nie... - Chyba tak! - roześmiała się Trish. Oczy starszej pani zaszły mgłą. Zasłoniła usta dłonią. Julia poczuła, że zaraz się rozpłacze. - Będziecie mieli dziecko? Trish pokiwała głową, a Sally wzięła ją w objęcia. - Tak się cieszę. - To cudownie - powiedziała Julia i dołączyła do uścisku. Była szczęśliwa, że należy do tej rodziny. Sally zakryła twarz rękami i rozpłakała się. - Przepraszam, to po prostu dla mnie szok. I tak bardzo się cieszę. Nie sądziłam, że... i wtedy zjawili się Julia i Jake, a teraz Trish i maleństwo, i... Och, spójrzcie, jak się rozkleiłam. - We trzy wzięły się za ręce. - To wspaniały dzień - szepnęła Sally. - Jake będzie miał się z kim bawić. Julia pociągnęła nosem. - Zwietnie, teraz ja się rozbeczę. Sally pogładziła jedną i drugą po policzku. - Dziewczęta, jesteście obie wielkim skarbem. Obok nich wyrósł Cameron. Zobaczył, jak Julia pociąga nosem i wyciera oczy. Po- tem spostrzegł, że matka też płakała. Zaniepokojony chwycił Julię za rękę. - Co się stało? Coś z Jake'em? - Nie, nie - odparła szybko Julia i roześmiała się. - To ze szczęścia. Trish jest w ciąży. Cameron rozpromienił się i wyściskał bratową. - To doskonała wiadomość. Pobiegł z powrotem do grilla, szturchnął brata w ramię i także porządnie go wyści- skał. R L T - Co jest? - spytał Brandon. - Będą mieli dziecko - wyjaśnił Cameron. Brandon aż zakrztusił się piwem, tak że Cameron musiał walnąć go w plecy. Kiedy doszedł do siebie, zamknął Adama w potężnym uścisku. - Gratulacje, stary. - Dzięki. Bracia stuknęli się butelkami i wznieśli toast. Chwilę pózniej do syna podeszła Sal- ly i wzięła go w objęcia. - Ale ściskania! - skomentował Cameron. - Nie mogę się powstrzymać - wytłumaczyła się Sally. - Tak bardzo się cieszę, ko- chanie. - Dziękuję, mamo. - Adam nie ukrywał satysfakcji. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |