[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wieczorami, po pracy. - A gdzie jest ta twoja praca? W Mongolii? - W Londynie. To praca za biurkiem, ale związana z meteorologią. I mogę czasem pracować w domu. - Chcesz mi powiedzieć, że wszystko w swoim życiu zmieniłeś? - Tak. Teraz muszę tylko przekonać o tym Jane i jej się oświadczyć. 304 - A jeśli powie nie? - Będę ją dręczył oświadczynami, aż się podda. Więc pomożesz mi czy nie? - Urządzić dom? - Możesz być dekoratorem wnętrz. - To Charlie zna się na tym lepiej. - Charlie mogłaby się przestraszyć, a to ty zadzwoniłaś do mnie, gdy Jane mnie potrzebowała. I ja ci ufam. - Podał jej tekturową teczkę. - Tu są katalogi. Nawet z mebelkami do pokoju dziecięcego. Przejrzyj je i powiedz mi, co by się jej podobało. Znasz moją komórkę, a tu jest telefon do pracy. - Mitch wręczył jej wizytówkę. - A więc to prawda. Masz stałą pracę. - Traktuję z powagą to, co robię. - Dobrze, pogadam z Charlie i z Shelley. - I zatrzymacie to w tajemnicy? - Tak. Miesiąc pózniej Mitch dokonywał inspekcji swojego dzieła. Dom był doskonale pomalowany, umeblowany, wykończony i udekorowany. Gotowy do zamieszkania. Mitch miał nadzieję, że spodoba się Jane. Zapakował klucz do pudełeczka i przewiązał je wstążeczką. Doskonały prezent na Boże Narodzenie dla Jane. ROZDZIAA CZTERNASTY Tydzień pózniej Mitch siedział w biurze zatopiony w danych, wykresach i mapach, gdy zadzwonił telefon. - To już chyba staje się tradycją, że dzwonię do ciebie, by cię poinformować, że Jane jest w szpitalu - odezwała się Hannah. - Co? O, mój Boże! Chyba nie ma kolejnej ab-rupcji? - Nie. Zaczyna rodzić. Zeszły jej wody płodowe. - Przecież to o cztery tygodnie za wcześnie! - Nie panikuj. Wiele dzieciaków rodzi się wcześniej i dobrze się potem rozwijają. - Już jadę! - Rzucił słuchawkę, zostawił wszystko na biurku i wsadził głowę przez uchylone drzwi do gabinetu szefa. - Muszę lecieć. Moja... -nie wiedział jak określić Jane - druga połowa rodzi i jej przyjaciółka zawiozła ją do szpitala. - Słucham? Nawet nie wiedziałem, że masz... - To długa historia i przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałem. Poprawię się. Ale gdyby teraz ktoś mógł za mnie dokończyć... 306 - O nic się nie martw. Damy radę. Leć już i odezwij się, jak poszło. - Dobra. Do widzenia. Wybiegł na ulicę i zatrzymał taksówkę. To wszystko nie było tak, jak sobie wyobrażał. Jane miała obudzić się z bólami i chwycić za słuchawkę, by do niego zadzwonić, a on natychmiast by przyjechał i zabawiał ją do chwili, gdy pojawią się pierwsze skurcze co pięć minut i wtedy sam miał ją zawiezć do szpitala. Ale najwyrazniej ich dziecko miało inny pomysł na przyjście na świat. O Boże! %7łeby tylko dziecku nic się nie stało! Każda minuta jazdy taksówką do szpitala wlokła się jak godzina. Po dojechaniu na miejsce Mitch rzucił kilka banknotów na siedzenie i wyskoczył z samochodu. Wbiegł do szpitala i zatrzymał się dopiero przed oddziałem położniczym. - Do Jane Redmond. Jestem jej partnerem - przedstawił się w recepcji. - Jest na sali porodowej numer dwa. Gdy położna wpuściła go do sali, Jane półleżała na sofie, a obok niej na fotelu siedziała Hannah. Jane była podłączona do różnych monitorów funkcji życiowych, była blada i przerażona. Mitch był tak samo przerażony, ale wiedział, że Jane chciałaby, żeby był silny. Usiadł i objął ją ramieniem, drugą ręką pogłaskał ją po włosach. 307 - Wszystko będzie dobrze. Dasz sobie świetnie radę. - To Rebecca, położna Jane - przedstawiła pielęgniarkę Hannah. - Czy może mi pani powiedzieć, co się dzieje? - Ze względu na zejście wód płodowych monitorujemy zdrowie dziecka. Wszystko jest w porządku. Moglibyśmy poczekać, aż Jane zacznie sama rodzić, bo kobiety zaczynają rodzić w naturalny sposób do dwóch dni po odejściu wód płodowych, lecz to niesie z sobą ryzyko infekcji. Ale ze względu na wcześniejszą abrupcję łożyska Jane zgodziła się na wywołanie porodu. Podajemy jej oksytocynę... - Przez kroplówkę, żeby wywołać skurcze - dokończył za nią Mitch. Położna uśmiechnęła się do niego. - Wygląda na to, że pan się dokształcił? - Trochę poczytałem. Jane spojrzała na niego mocno wytrzeszczonymi oczami. - Kiedy? - Byłabyś zdziwiona. - Boję się - odezwała się Jane. - Dziecko urodzi się za wcześnie. - Wiele dzieci rodzi się po trzydziestym szóstym tygodniu - odpowiedział. - Tak - przyznała Rebecca. - Dziecko może wymagać inkubacji na oddziale intensywnej opieki, żeby wspomóc oddychanie, ale to zdarza się często, więc nie ma się czym martwić. Możemy też podać 308 steroidy, żeby przyśpieszyć pełne przystosowanie płuc do oddychania. Choć wody płodowe odeszły, dziecko nie wyrażało ochoty pojawienia się na świecie. Mitch czuwał przy niej cały czas. Trzymał ją za rękę, wycierał twarz mokrym ręcznikiem, podawał wodę i masował kark, gdy skurcze się nasilały. W końcu pojawił się lekarz położnik i zbadał Jane. - Widzę, że poród nie chce się rozpocząć w naturalny sposób. Dziecko zaczyna ujawniać oznaki niepokoju. Musimy wziąć panią na salę operacyjną, pani Redmond, na cesarskie cięcie. Twarz Jane stała się biała. Zacisnęła palce na ręce Mitcha. - Nie zostawiaj mnie! - Będę przy tobie. - Pocałował ją w czoło. - Za pół godziny zobaczymy nasze dziecko. Mitch trzymał Jane za rękę przez całą operację. W końcu chirurg wyciągnął dziecko i w sali zapadła cisza. Cisza, która rozrywała serce Mitcha. Proszę, tylko nie to! Wreszcie po kilku sekundach rozległ się płacz noworodka. - Gratuluję. Macie dziewczynkę. Czy chce pan przeciąć pępowinę? - Oczywiście - odpowiedział, patrząc na Jane z prośbą o akceptację. Gdy skinęła głową, przeciął pępowinę, a chirurg dokończył zaszywanie brzucha. 309 - Wasza córka potrzebuje pomocy przy oddychaniu, więc musimy zabrać ją na oddział intensywnej opieki - wyjaśniła Rebecca. - Ale nie ma się [ Pobierz całość w formacie PDF ] |