[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaciśniętych zwykle ustach. Po raz pierwszy z jego twarzy zniknęła pompatyczna melancholia sugerująca bezgraniczną tęsknotę za dawnymi, dobrymi czasami. Szokujesz mnie zauważyła Fleur, zwracając się do Anthony'ego, który kilka chwil pózniej siedział rozwalony na kanapie zaciągając się cygarem i popijając wino. To najlepszy komplement, jaki słyszałem od czasu, gdy przechodziłem mutację uśmiechnął się. Sądziłem, że już nic i nikt nie jest w stanie zadziwić współczesnej dziewczyny, a co dopiero zaszokować ją... Dobrze wiesz, co mam na myśli skarciła go wzrokiem. Twoja obecność u mnie, zachowanie wobec Barhama, wypalanie najlepszych cygar sir Normana bez jego zgody. Słyszałeś, co powiedział Barham to ostatnie pudełko. Nie kupisz ich teraz nigdzie! Zlituj się! Midas i tak nie odróżniłby ich od wiórów, które sprzedają pod fabryką za dziesięć pensów. Jak go nazwałeś? Midas. Dawniej tak go przezywaliśmy. Dlatego, że jest tak bardzo bogaty? Nie. Wyłącznie dlatego, że podobnie jak legendarny król Midas skrywał przed światem swoje ośle uszy, tak nasz staruszek Norman ukrywa swoje plebejskie pochodzenie. Uważasz, że jest snobem? zapytała. Niezupełnie Anthony zmrużył oczy pociągając z kieliszka. To nie najlepsze określenie. Nie wiem, jaki jest teraz, ale kiedyś Norman zwyczajnie zgrywał wielkiego pana. Grał, może tak lepiej to określić, rolę arystokraty i wychodziło mu to piekielnie żałośnie: Otom ja... pan na zamku... dziedzic we włościach". Coś w tym stylu. Wyśmiewałem się z niego w duchu patrząc, jak siedzi za biurkiem wuja Waltera i wyobraża sobie, że jest lordem Mitchamem. Mnie to bawiło, ale Cyntię doprowadzało do mdłości. Jakoś nie pasuje mi to do jego osobowości, oczywiście, o ile ją rozgryzłam. A jak ci się z nim układa? Rzecz w tym, że wcale mi się nie układa... przyznała Fleur. Jest chyba najbardziej trudną osobą do współżycia, jaką znam. Możesz się pocieszyć, że nie ty jedna doszłaś do takiego wniosku. Boże! Jak on potrafił psuć przyjęcia, odbierać ludziom humor! Gdy się zjawiał w salonie, nastrój całego towarzystwa opadał o kilka stopni. Nic dziwnego, że Cyntia załamała się w końcu. Czy teraz jest szczęśliwsza? zaciekawiła się Fleur. Pani Mitcham opowiadała mi o niej trochę. Szczęśliwsza?! Nie słyszałaś o niczym? Pewnie, że nie! O tym ci oczywiście nie powiedzieli. Jest chora, poważnie chora. Przykro mi... szepnęła Fleur i rzeczywiście poczuła się przygnębiona. Gruzlica wyjaśnił Anthony. To niemal dziedziczne w tej rodzinie. Tylko że Cyntia zawsze wydawała się tak silna... W końcu jednak poddała się. Przebywa teraz w sanatorium niedaleko stąd, w Melchester. Jest najlepsze w kraju. Przed wojną była w Szwajcarii, ale za namową lekarza, który zwietrzył, co się święci w Europie, wróciła na wyspy. Biedactwo! westchnęła Fleur. Wydawało się to absurdalne, a jednak odczuwała ogromny smutek z tego powodu, jakby to jej bliskiej przyjaciółce przytrafiło się to nieszczęście. Cyntia Ashwin, którą zawsze wyobrażała sobie jako wesołą szczęśliwą istotę, cierpiała na tę straszliwą chorobę bez nadziei na wyleczenie! Czy sir Norman wie o tym? zapytała. Chyba tak, nie jestem pewien Anthony wzruszył ramionami. Nie widziałem się z nią od bardzo długiego czasu. To nasze pierwsze spotkanie po latach. Sądząc z entuzjazmu, z jakim mnie przywitał, nie tęsknił za mną. Boże! Jak to miejsce się zmieniło od tamtej pory! Kiedyś było w programie wizyty każdego, kto tędy przejeżdżał. Nikt nie omijał Priory, gdy Cyntia była jego panią przepełniały to zamczysko tłumy. Moja matka zmarła, kiedy byłem małym chłopakiem. Wówczas zamieszkałem tu na stałe z niewielkimi przerwami, w których odwiedzałem ojca. Kochałem to miejsce jak własny dom i nie mogłem ścierpieć myśli, że Cyntia mogła je komuś sprzedać. Zabawne, teraz byłoby to niemożliwe i nie będzie możliwe, dopóki trwa wojna, a mnie już na tym nie zależy. Zresztą zbliża się koniec Priory. Nikogo dziś nie stać na płacenie zwykłych podatków, a co dopiero podatków od nieruchomości takich jak Priory. Na posiadanie Priory nie będzie mógł sobie pozwolić wkrótce żaden milioner, nawet Norman. To zamczysko musi obrócić się w ruinę. Co za koszmarna wizja! oburzyła się Fleur. Mnie też ten dom jest bliski. Wiem, to brzmi egzaltowanie, bo przebywam tu za krótko, żeby się z nim zżyć, mimo to jestem zakochana w jego pięknie i finezji. A jednak niedługo Priory będzie należało do przeszłości jak wszystko, co przemija upierał się Anthony. Zresztą, nie mówmy już o tym. Opowiedz mi o sobie. Fleur wiedziała, że rozmyślnie zmienił temat, jakby wspomnienia stały się dla niego bolesne. Chwilę pózniej zapomniał całkiem o Priory zabierając się z zapałem do flirtów. Robił to z taką wprawą, tak biegle, że wydał jej się mistrzem w sztuce uwodzenia. Bawiło ją to, lecz była nim zbyt rozczarowana, by ulec urokowi jego sztuczek. Zegar wybijający dwunastą obudził w niej wyrzuty sumienia. Wstała szybko. Już północ! Nie miałam pojęcia, że jest tak pózno. Musisz wracać do siebie. Odliczając dwie godziny na świtanie, mamy teraz dopiero dziesiątą wieczorem. Mogę więc chyba zostać trochę dłużej nie uwłaczając dobrym [ Pobierz całość w formacie PDF ] |