[ Pobierz całość w formacie PDF ]
98 – Jaką suknię? – Twoją suknię ślubną – wyjaśniła Katie. – Tę z Paryża. Z tysiącami perełek wszytych w gorset i z długim welonem. – Ach, tak. – Zrozpaczona Amber przymknęła na chwilę oczy, ale szybko się opanowała. – Ja raczej chciałam porozmawiać o czymś innym. Właściwie to o interesach. – O czym ty mówisz? Coś się stało? – Mam problem. – Jakiego rodzaju problem? – Istnieje taka firma o nazwie Sagittarius Eclipse. Co miesiąc dostaje duże kwoty od... mojego pracodawcy. Te przelewy są bardzo dziwnie tytułowane i tak naprawdę nikt nie wie, za co im się płaci. Mam wrażenie, że chodzi tutaj o defraudację pieniędzy. Starałam się coś znaleźć w internecie, ale powiem szczerze, że przydałaby mi się twoja pomoc. Mam tylko numer konta i nazwę firmy. Nic więcej. Nie wiem nawet, w jakim banku mają konto. Katie przez chwilę się nie odzywała. – Jesteś w Montanie, tak? Czy się przesłyszałam? Amber mało nie parsknęła śmiechem. – Pamiętasz te trzydzieści dolarów, które pożyczyłam ci kilkanaście dni temu? – Taaaak. Zapomniałam wziąć z domu portfel... – No to możesz mi ich nie oddawać. Niech to będzie twoja gaża. Katie roześmiała się. – No dobrze, mów dokładnie, o co chodzi. Czego mam się dowiedzieć? – Myślę, że Sagittarius Eclipse jest spółką założoną tylko po to, żeby 99 zniszczyć Ryder International. – No to naprawdę jesteś w Montanie – stwierdziła grobowym tonem Katie. Katie zapewne połączyła Ryder International z Jaredem, a nie Royce’em. – Ile mam czasu? Amber wiedziała, że Katie jest bardzo zajętą osobą, mającą wiele spraw na głowie, ale jej, Amber, bardzo zależało na w miarę szybkiej informacji. – Tydzień? – zaryzykowała. – Czego mam szukać? –Wyciągów, nazwisk, czegokolwiek. Zapisz sobie nazwisko McQuestin, on może być w to zamieszany. Royce co prawda był pewny, że McQuestin jest niewinny, ale Amber wolała sprawdzić każdą możliwość. Tego ranka przejrzała najstarsze rachunki, jakie tylko udało jej się znaleźć. Nawet się nie zdziwiła, widząc Sagittarius Eclipse wśród odbiorców. Może McQuestin wcale nie złamał nogi... Może po prostu zwiał z pieniędzmi? – Poszukam, czego się da. – Katie zawiesiła głos. – Amber? – Tak? – Ty tak na poważnie z tym zerwaniem? – Tak. – Amber nawet się nie zawahała. – Dlaczego? Dobre pytanie! 100 – To po prostu nie jest mężczyzna dla mnie. – A od kiedy wiesz, że to nie jest mężczyzna dla ciebie? – zapytała Katie oskarżycielskim tonem. – Czy to było wtedy, kiedy zarobił pierwszy milion? Kiedy kupił ci pierścionek z trzykaratowym brylantem? Kiedy postanowił zrobić karierę w polityce? A może wtedy, kiedy planował zabrać cię na Tahiti w podróż poślubną? – Hargrove planował podróż poślubną na Tahiti? – Amber po raz pierwszy o tym usłyszała. – Tak! Właśnie wczoraj pokazywał mi folder... – Widziałaś się z nim wczoraj? – Amber, on był już zdesperowany. Musiał mieć partnerkę na tę superważną kolację. – Byłaś z nim na randce? – zapytała obojętnie Amber, wyglądając przez taras i obserwując poczynania ekipy budowlanej. – Nie! – Coś w głosie Katie mówiło Amber, że przyjaciółka nie mówi jej całej prawdy. – Nie mógł iść sam, więc poprosił mnie. Okazało się, że już kiedyś spotkałyśmy się z Belindą Myers, więc... Amber przewróciła oczami. Nie miała ochoty wysłuchiwać o randce Katie i Hargrove’a. – Dobrze się bawiłaś? – To nieważne. Na dalekim krańcu farmy pojawił się Royce na końskim grzbiecie. Przejeżdżał powoli między namiotami, patrząc, jak idą prace. W końcu zauważył stojącą w oknie Amber. Pomachał jej i ruszył stępa. – Muszę kończyć, Katie. Zadzwoń do mnie, jak tylko coś znajdziesz. – Dobrze, na pewno zadzwonię. – Dziękuję. Tęsknię za tobą. 101 Amber schowała telefon do kieszeni i wybiegła z gabinetu. Royce był już zmęczony, bo odbył kilka rozmów z kierownikami działów. Starał się sprawiać wrażenie bardzo spokojnego, mówiąc, że organizuje małe przyjęcie, ale w środku cały drżał, modląc się, by wszystkie jego decyzje były słuszne. W końcu udał się na ranczo siostry. Amber dzwoniła wcześniej z informacją, że jedzie do Stephanie na kawę. W domu nikogo nie było. Znalazł je dopiero z drugiej strony budynku – siedziały na ławeczce i w najlepsze gawędziły z jakimś facetem. Royce zamarł. A jeśli Hargrove jakimś cudem odnalazł tutaj Amber? Widział już wcześniej nieznany samochód przed domem, ale myślał, że to nowe auto któregoś z pracowników. Podchodząc bliżej, dostrzegł szeroki uśmiech na delikatnej twarzy Amber. Złość i zazdrość uderzyły mu do głowy. Słuchała tego faceta z uwagą, uśmiechając się i raz po raz wybuchając śmiechem. – Royce! – zawołała Stephanie. W końcu ktoś raczył go zauważyć. Od razu spostrzegł, że chłopak jest zbyt młody, żeby być tym sławnym porzuconym narzeczonym. Poza tym nie miał na sobie garnituru, tylko strój do jazdy konnej. – Wesley, to mój brat, Royce. Wesley przyjechał do nas, żeby doskonalić swój styl jazdy. Chłopak wyprostował się jak struna. – Miło mi cię poznać. Podali sobie dłonie. Royce poczuł tak wielką ulgę, że miał ochotę wyściskać chłopaka. Ten miał jakieś dwadzieścia lat i bardzo sympatyczną twarz. 102 – Mnie również – powiedział Wesley. – To prawdziwa przyjemność pracować ze Stephanie. Royce usiadł na wolnym miejscu obok Amber. – Mam coś dla ciebie – szepnęła. – Sagittarius Eclipse. Znam nazwisko. – Tak? – Norman Stanton. Royce’owi zabrakło tchu w piersiach, ale Amber zdawała się tego nie zauważać. – To Amerykanin, ale pochodzi z... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |