[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedzieć i więcej doznawać. Miała nadzieję, \e następnego dnia ona i Jace wszystko sobie wyjaśnią. Po tym, jak Simone wyrzuci ją z pracy, będą mieli masę czasu na rozmowy. Wiedziała, \e tej nocy nie zmru\y oka, lecz kto by o to dbał? Ju\ przed siódmą Celie była na nogach. Chciała być gotowa, gdy przyjdzie Simone i zakomunikuje jej, \e straciła pracę i mo\e zbierać manatki. Tak właśnie było z Trący. Szefowa zastała ją jeszcze w koszuli nocnej i kazała jej się natychmiast pakować. Celie oczekiwała tego samego. Jej kole\anka, Allison, otworzyła jedno oko i zapytała, co się dzieje, lecz zbyła ją informacją, \e nie mo\e spać. Chocia\ kusiło ją, \eby się wygadać, nie wtajemniczyła swej współlokatorki w wypadki ubiegłego wieczoru. Nie chciała, \eby cały statek plotkował na jej temat. Kiedy Simone ją wyleje, i tak nie da się tego uniknąć. Całkowicie ubrana siedziała więc na łó\ku i czekała na to, co nieuchronnie miało nadejść. Nie poszła nawet na śniadanie, bo obawiała się publicznej konfrontacji z szefową. Kiedy było za pięć ósma, Celie domyśliła się, \e Simone czeka na nią w salonie i tam wyleje ją na oczach całego personelu. Musiała jednak iść do pracy. Simone ju\ tam była; elegancka i w pełnym makija\u rozmawiała właśnie z dwoma pasa\erkami, lecz na widok Celie przerwała i podniosła się z miejsca. Proszę do mnie na słówko, mademoiselle O Meara powiedziała. Podczas gdy jej szkarłatne wargi wypowiadały te słowa, palec o długim, spiczastym i równie szkarłatnym paznokciu wskazywał Celie drzwi do gabinetu szefowej. Tym sposobem miała uniknąć publicznego ogłoszenia wyroku, za co była szczerze wdzięczna. Proszę wejść, mademoiselle. I proszę zamknąć za sobą drzwi. Celie posłusznie wykonała polecenie i wzięła głęboki oddech. Postanowiła, \e wszystko grzecznie wyjaśni, a potem spokojnie stąd odejdzie. Jeśli chodzi o ostatni wieczór... Poszłam do... Teraz ja mówię, mademoiselle. Proszę słuchać przerwała jej Simone prawie natychmiast. Ta kobieta była nadal jej przeło\oną, więc Celie nie protestowała. Poza tym była dobrze wychowana, a sytuacja, w jakiej się znalazła, nie była dla niej ani zręczna, ani miła. Czuła się jak niegrzeczna uczennica wezwana na dywanik do dyrektora, lecz mało ją to obchodziło. Oczekiwała swego losu jako czegoś nieuniknionego. Rozmawiałam z twoim przyjacielem zaczęła Simone. Z moim przyjacielem? Z mę\czyzną z tamtego pokoju wyjaśniła Simone cierpliwie. Powiedział mi, dlaczego tam byłaś. Podobno zaprosił cię, \eby pokazać ci zdjęcia z domu. Celie wpatrywała się w nią za\enowana i nie była w stanie wydusić ani słowa. Jace zrobił coś takiego? Oczywiście, sama rozumiesz, \e to niedobrze. Simone pogroziła jej palcem. Nie chodzimy do kajut pasa\erów. Pamiętasz, jak wam to powtarzałam? Tak, psze pani. Ale ja rozumiem, co to jest tęsknota za domem. Trudno to wytrzymać. Taaak. Jesteś tu nowa, mademoiselle O Meara, więc tym bardziej cię rozumiem. Ale to się ma więcej nie powtórzyć. Tak? Popatrzyła na nią przenikliwie. Uhm wymamrotała Celie. Tak sama odpowiedziała za nią Simone. Odpowiada się: tak. Rozumiesz? No to dobrze. A teraz najwy\szy czas zabrać się do pracy. I na znak, \e rozmowa skończona, otworzyła drzwi. Celie stała nieporuszona, jakby nagle wrosła w podłogę. Więc szefowa jej nie wyrzuciła? Jace skłamał, \eby ją ratować? Dlaczego to zrobił? No i na co czekamy, mademoiselle? Simone zaczynała tracić cierpliwość. Twoja pierwsza klientka czeka. Tak, tak. Ju\ idę. Celie wreszcie oprzytomniała i ruszyła się z miejsca. Z radością uświadomiła sobie, \e jednak nadal tu pracuje. Przez cały dzień miała nadzieję, \e Jace do niej przyjdzie. To był dzień na pełnym morzu, a poniewa\ wiało dość mocno, statek chwiał się i kołysał na falach. Celie jednak trwała dzielnie na swym stanowisku pracy, zwłaszcza \e czekała na Jace a i wiedziała, \e tutaj bez trudu mo\e ją znalezć. Przez cały ranek strzygła i czesała klientki, raz po raz zerkając w lustro, czy nie przyszedł. Niestety. Po południu pracowała w gabinecie masa\u i na wszelki wypadek poprosiła kole\anki, \eby dały jej znać, gdyby się pojawił. Minęło popołudnie, Celie skończyła pracę, a on nie dał najmniejszego nawet znaku \ycia. Była ju\ mocno zaniepokojona i nie rozumiała, co się stało. Po tym wszystkim, co jej wczoraj powiedział, nie mógł przecie\ tak nagle zniknąć. Pomyślała, \e Jace jest nie mniej atrakcyjny ni\ Sloan Gallagher i bez kłopotu mógłby mieć ka\dą kobietę, której by zapragnął. Ona sama była przy nim szarą myszką, przynajmniej we własnych oczach. Znów zaczęły ją męczyć wątpliwości i chocia\ przypominała sobie jego słowa, przypieczętowane pocałunkiem, uznała, \e musi to wszystko wyjaśnić. W tym celu znów będzie musiała wybrać się do jego kajuty. Wychodząc, minęła się z Simone, która posłała jej przeciągłe, znaczące spojrzenie, jakby czytała w jej myślach. Celie, niby nigdy nic, uśmiechnęła się do niej promiennie. Wiedziała, \e bez względu na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |