[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bolesne ukłucie w piersi, przypomniawszy sobie znów, że spał z Laurą. Patrzyła na niego
przez chwilę, na ogorzałą twarz, błękitne oczy i jego dłonie, których pieszczoty tak
uwielbiała. Pieszczoty, jak jej się zdawało, przeznaczone wyłącznie dla niej. A teraz okazuje
się, że dotykały nagiej Laury. Co z nią robił? Czy całował jej piersi? Czy...
Mali pośpiesznie otarła oczy dłonią, jakby chciała wymazać obraz dwojga kochanków na
sianie.
Nagle odkryła, że Havard się jej przygląda. Jego niebieskie oczy pociemniały z troski i
zmartwienia.
- No, dobrze, to ja idę na górę do Beret - powiedziała szybko.
- Powinnaś chyba najpierw coś zjeść - zauważył Havard nieco speszony.
- Jadłam już - odpowiedziała Mali i wyszła.
Zbliżała się pora obiadu, gdy Ane wróciła do dworu. Mali zawołała Ingeborg czuwającą
przy Beret, która, jak się wydawało, zasnęła spokojnie. Udało im się nakarmić chorą całym
kubkiem zupy, choć trwało to dość długo.
Mali uznała, że nie ma co dłużej zwlekać i należy powiedzieć o Sivercie i Tordhild. We
dworze już huczało od plotek. Słyszała, jak służba szepcze po kątach, nie kryjąc zdumienia
nagłym wyjazdem dziedzica.
- Jak zapewne zdążyliście zauważyć, Siverta i Tordhild już nie ma - zaczęła, gdy wszyscy
zebrali się w izbie.
Mali unikała wzroku Havarda, chociaż najchętniej chwyciłaby go za rękę, by czuć
wsparcie męża w tej trudnej chwili. Ale to by wyglądało dziwnie. Musiała przedstawić
sytuację w taki sposób, by nie pozostawić miejsca na zbyt wiele niedomówień. Ważne było,
aby uniknąć niepotrzebnych spekulacji. W głębi serca wciąż czuła żal do Havarda, choć nie
miała prawa wyrzucać mu czegokolwiek po tym wszystkim, co sama miała na sumieniu.
Mimo to nie mogła przestać myśleć o nim i Laurze. Ta myśl ciążyła jej jak kamień, dołożony
do pozostałych kłopotów.
- Aslak mówił, że wyjechali - odezwała się Ane, która stała przy piecu. - Ale dokąd?
Mali przełknęła z trudem ślinę.
- Planowali tu zostać, ale zmienili zdanie - odparła, nie patrząc na nikogo. - Zdaje się, że
chodzi o stypendium muzyczne. Słyszałam, jak o tym rozmawiali. Podobno do Siverta
zadzwonił Sandermann i bardzo go namawiał, by przyjął to stypendium.
W izbie zapadła cisza. Wszystkich najwyrazniej poraziła ta wiadomość. Dorośli patrzyli po
sobie, a dzieci nie kryły zdumienia i niepewności.
- To co, nie będzie ślubu? - zapytała Dorbet. - Nie pobiorą się? Może jednak wrócą, kiedy
Sivert już się nagra - dodała.
- Tyle się działo wczoraj wieczorem - odpowiedziała Mali. - Wiecie, co się stało z Beret.
Nie zdążyłam więc z nimi porządnie porozmawiać. Prawdę mówiąc, też nie wiem za wiele. W
każdym razie wyjechali i nie wiem, czy możemy się spodziewać szybko ich powrotu.
- Sivert nie może dłużej tak się zachowywać - odezwał się Oja, patrząc na matkę. -
Najpierw przyjeżdża do domu i oznajmia, że będzie tu gospodarzył i powoli przejmie
zarządzanie dworem, a po trzech dniach zmienia zdanie i decyduje się poświęcić grze na
skrzypcach. Chyba powinien się w końcu na coś zdecydować, prawda?
- Na pewno tak się stanie, Oja - wtrącił się Havard. - Ale jak przed chwilą mówiła twoja
mama, zbyt wiele się działo wczoraj wieczorem, by poważnie porozmawiać. Na pewno
wkrótce się do nas odezwie.
- Dlaczego się nie pożegnali? - zapytała cicho Ruth. - Nigdy bym nie posądzała Siverta o
to, że wyjedzie bez pożegnania.
Mali popatrzyła na starszą córkę, która nawijając na palce zwisające luzno kosmyki
włosów, skierowała na matkę swe duże smutne oczy.
- Było już pózno, Ruth - odparła Mali. - Chyba nie chcieli nikogo budzić.
- A co im się tak śpieszyło? - dziwił się Oja. - Zupełnie jakby przed czymś uciekali.
- Nic podobnego - odpowiedziała pośpiesznie Mali. Zbyt pośpiesznie, jak sobie zaraz
uświadomiła. Dlatego nabrała powietrza, by się uspokoić, i wyjaśniła po chwili: - Mieli się
zabrać z Kvannes z jakimiś ludzmi, którzy wraz z Sandermannem przejeżdżali tędy wczoraj
wieczorem.
Mali poczuła na sobie wzrok Havarda i zaczerwieniła się. Poznała po jego oczach, że nie
spodziewał się, iż tak znakomicie potrafi kłamać.
- Moim zdaniem powinien raczej poświęcić się muzyce - oświadczył Oja, wstając z
miejsca. - Nie można raz po raz przyjeżdżać do domu z wizytą, jeśli się chce zarządzać
dworem.
Mali nie odpowiedziała. Zerknęła na Ane i ujrzała w jej spojrzeniu zrozumienie. Poprosiła,
by wszyscy siedli do stołu.
- Uważam, że to wszystko jest wyjątkowo dziwne - stwierdził O1av, sadowiąc się na
ławie. - Sivert był taki pewny tego, czego chce, kiedy przyjechał do domu. Mówił, że
przejmie dwór i założy rodzinę. Byli z Tordhild tacy szczęśliwi i przekonani do swych
planów.
- Czegoś chyba nie wiemy - odezwała się nagle Ruth. - To niepodobne do Siverta, by
znikać nocą jak jakiś złodziej, nie mówiąc nawet do widzenia. Na tyle go znam - dodała ze
łzami w oczach. - Coś się musiało stać.
- Trudno powiedzieć. Ja w każdym razie nic o tym nie wiem - odrzekła Mali. - Ale teraz
już jedzmy. Na pewno Sivert się wkrótce odezwie i wszystko nam wyjaśni, Ruth.
Zgromadzeni przy stole domownicy nigdy nie dowiedzą się prawdy, myślała Mali. Ale
może pierworodny naprawdę da jakiś znak życia? Mali pragnęła gorąco w to wierzyć. Do
Stornes jednak pewnie szybko nie wróci, być może nigdy...
Zcisnęło ją w żołądku, a zapach jedzenia znów przyprawił ją o mdłości. Wstała więc
pośpiesznie od stołu.
- Beret - wyjaśniła. - Zbyt długo jest sama.
- Mogę pójść na górę, a ty coś zjedz tymczasem - powiedziała Ane i też podniosła się z
miejsca.
- Nie, sama pójdę - odparła Mali. - Zjem pózniej.
Drzwi zamknęły się za nią cicho.
ROZDZIAA 6.
W Stornes zapanowała dziwna atmosfera. Jakby jakaś niewidzialna dłoń zacisnęła się
wokół dworu, naznaczając piętnem wszystkich domowników.
Mali miała wrażenie, że stąpa gdzieś obok siebie i obserwuje wszystko z zewnątrz. Poza
troską, niepokojem i rozpaczą w te dni u początku pazdziernika nie towarzyszyły jej inne
uczucia. Zazwyczaj skrywała głęboko swoje problemy, lecz teraz swym nastrojem zaraziła
innych, którzy jednak nie do końca rozumieli, co się z nią dzieje. Beret leżała przykuta do
łóżka, częściowo sparaliżowana. I jakby tego nie było dość, nieoczekiwanie wyjechał Sivert z
Tordhild. Wszyscy domyślali się, że Mali zle znosi tę sytuację i z tego powodu jest tak
przygnębiona. Ona sama jednak zbywała rozmówców, gdy czasem ją o to zagadnęli.
Większość domowników starała się więc nie wymieniać imienia dziedzica i Tordhild w
rozmowach, bo wtedy Mali natychmiast milkła, twarz jej tężała, a nastrój stawał się jeszcze
bardziej przygnębiający.
Oja chyba najmniej przejął się wyjazdem brata. Tego lata bardzo urósł i nabrał krzepy, był
więc bardzo przydatny we dworze. Gdy tylko wracał ze szkoły i coś zjadł, szedł pomagać
parobkom. Mali nie miała pojęcia, kiedy odrabia lekcje. Nie było jednak powodów do
zmartwień, bo osiągał w szkole dobre wyniki. Nie ukrywał, że dwór wiele dla niego znaczy, i
nigdy nie wymigiwał się od pracy. Nawet Mali musiała przyznać, że jak na chłopca, który
jeszcze nie skończył czternastu lat, jest wyjątkowo zręczny i użyteczny. Jego pomoc była tym
cenniejsza, że teraz kobiety we dworze musiały opiekować się Beret i liczyła się każda para
rąk. Wprawdzie nie czuwały już całymi dniami i nocami przy chorej jak na początku, ale za [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.