[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do hełmu. Do czego zmierza Simeon, zastanawiała się. Ma
pod rozkazami swego rodzaju flotę. - Chodzmy - powie-
działa do Patsy.
Kolejno wśliznęły się do ciasnej kabiny holownika i pod-
łączyły zasilanie skafandrów do systemu statku. Holowniki
były małymi pojazdami z urządzeniami napędowymi i sterów-
niczymi wymagającymi minimalnej kontroli. Miały kształt
klina z polami holowniczymi i pneumatyczną komorą dla
rozbitków, tak więc dodatkowo pełniły rolę statków ratowni-
czych. Przedział dokowy i sama kabina pozostawały otwarte
dla próżni, lecz Channa poczuła lekkie drgania, gdy Patsy
uruchomiła silnik i wystartowała. Kiedy znalazły się poza
polem grawitacyjnym stacji, nastąpiło zwykłe dezorientujące
przechylenie statku. Teraz jedynym obciążeniem było przy-
spieszenie i olbrzymia masa stacji o dzwonowatym kształcie
została pod nimi zamiast z tyłu. Zmysły podpowiadały jej, że
w polu grawitacyjnym wznosiły się pionowo, a potem nagle tor
ich lotu zmienił się na poziomy, więc się zmusiła do ignorowa-
nia różnic poziomów, a skoncentrowała się na wszechstronnej
czujności, która była bardziej użyteczna w kosmosie.
- Wchodzimy na właściwy wektor - powiedziała Patsy
do mikrofonu umieszczonego wewnątrz hełmu.
Inne holowniki były dryfującymi plamkami światła, og-
nikami na czarnym tle. Taka właśnie analogia przyszła Chan-
me do głowy, gdy okrążały dryfujący kadłub intruza. Był
naprawdę duży. Na dziobie znajdowała się jakaś postrzępiona
plątanina, a rufa nadal jarzyła się biało-czerwono, powoli
wypromiemowując żar w próżnię.
- Dane? - odezwała się Channa.
Swędził ją nos, co zdarzało się zawsze, gdy miała założony
hełm.
Odpowiedział jej głos Simeona.
- Główny układ elektroenergetyczny wysiadł, gdy spalili
urządzenie napędowe - rzekł. - Uważajcie na to. A przy
okazji, wykryłem promieniowanie ganima, prawdziwy eks-
ponat muzealny. Główne wewnętrzne pole grawitacyjne jest
wyłączone. Pośrodku statku zlokalizowałem wciąż działające
systemy pomocnicze, ślady pary wodnej i atmosfery. Możliwe,
że jest tam komora z ciągle działającym urządzeniem pod-
trzymującym życie.
Channa ponownie zbadała mostek statku. Przyrządami do-
stępnymi w kabinie holownika były zaledwie wymyślone
wykrywacze ruchu.
- Nic nie mogę złapać - stwierdziła sfrustrowana. -
Czy przegapiłam coś?
- Niewiele - odparł Simeon. - Jest tam za dużo brudu,
który będzie zakłócał odczyty. Zobaczysz, jak dostaniesz się
na pokład.
- W porządku - powiedziała i spojrzała w dół na równik
kadłuba, gdzie powinny być zlokalizowane przegrody dla
wahadłowców. - Podjedzmy tam, Patsy.
Channa skierowała wskaznik świetlny na kadłub. Opadały
stopniowo, aż starodawny statek wypełnił połowę nieba.
- Nie budują już takich jak ten - stwierdziła Patsy, gdy
spostrzegły wlot do komory dla wahadłowców, która miała
co najmniej dwieście metrów długości i była wystarczająco
duża, by zmieścił się w niej mały liniowiec.
- Nie muszą - odpowiedziała Channa. Sprawiała wraże-
nie nieobecnej. Dziś jednostki napędowe były o wiele tańsze
i bezpieczniejsze, a poza tym statki tych rozmiarów wyszły
już z użycia. - Komuś się nie podobały.
Z tej odległości uszkodzenia kadłuba zdawały się ogromne.
Rozgrzany metal stopił się wokół krawędzi rozcięć, osiągając
konsystencję żużlu. Gdy wleciały w głąb komory, stwierdziły
jednak, że jakimś cudem uszkodzenia nie naruszyły kon-
strukcji.
- Musieli przeżyć - mruknęła Channa. - Cudem unik-
nęli śmierci, szczęściarze.
- Chyba że umarli z radości - zakpił Simeon.
- To tutaj - mruknęła Patsy, gdy wreszcie wprowadziła
holownik do mniejszej przegrody dla wahadłowców i próbo-
wała otworzyć wrota, stosując kilka standardowych kodów
wywoławczych. - Simeonie, czy biblioteka wie, jakiego ko-
du użyć w przypadku takiego starego statku? Na zwykłe nie
otrzymuję żadnej odpowiedzi.
- 317, 3175?
- Próbowałam i nic.
Simeon podał jeszcze kilka kodów.
- Nic nie działa - stwierdziła rozczarowana. - Czy mo-
gli je zamknąć?
- Trudno powiedzieć, dopóki się nie upewnimy, czy zwa-
riowali, czy nie. Spróbujcie w innej przegrodzie. Ta mogła
być sterowana od wewnątrz.
Patsy wycofała holownik i sprowadziła w dół masywnej
burty, aż dotarły do kolejnych wrót. Niestety, te również nie
zareagowały na próby otwarcia.
- To śmieszne - powiedziała doprowadzona do rozpa-
czy. - Skoro weszli do środka, to musi gdzieś być jakieś
działające wejście!
- Biorąc pod uwagę widoczne uszkodzenia, może po-
szczęści się wam z jakimś lukiem pomocniczym. Jest ich
blisko setka, a przegród dla wahadłowców tylko sześć. Spró- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.