[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I zostawił nas.
Wszyscy milczeliśmy, przysłuchując się odległym okrzykom marynarzy gdzieś nad naszymi
głowami. Potem poczuliśmy, jak morze przesuwa się ciężko, kiedy drugi statek odbija od
naszej burty.
Nasz okręt znowu począł się poruszać, szybko, jakbyśmy byli pod pełnymi żaglami. Oparłem
się plecami o chłodne, złote kraty i spuściłem głowę.
 Nie smuć się, mój kochany  usłyszałem głos Różyczki.
Przyglądała mi się uważnie, a złote włosy opadały jej na piersi.
Zwiatło ślizgało się po jej naoliwionym ciele.  To cały czas ten sam wiatr.
Przekręciłem się na brzuch i wyciągnąłem nogi, choć metalowe kraty uwierały mnie między
nogami, po czym schowałem głowę w ramiona i przez długi czas płakałem.
Kiedy wreszcie przestałem ronić łzy, znowu usłyszałem głos Różyczki.
 Wiem, że myślisz o swoim panu Nicolasie  mówiła łagodnie.  Tristanie, pamiętaj
jednak, co sam mi powiedziałeś.
Westchnąłem ciężko.
 Przypomnij mi, Różyczko  poprosiłem cicho.
 Powiedziałeś, że sens twojego istnienia polega na służeniu innym i poddawaniu się ich
woli. Niech więc tak będzie, Tristanie. Wszyscy, jak tu jesteśmy, poruszamy się coraz bar
dziej w głąb tego poddania.
 Masz rację  szepnąłem.
 To tylko kolejny obrót koła fortuny  dodała.  Zdaje się, że teraz tylko lepiej
rozumiemy to, co powinniśmy byli wiedzieć od samego początku.
 Tak. że należymy do innych ludzi.
Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Pozycja klatek nie pozwalało nam na żaden dotyk poza
lekkim muśnięciem palców.
Lepiej było tylko patrzeć na nią, jak siedziała, trzymając mocno kraty w niewielkich piąstkach
i przyciskając do nich śliczną twarzyczkę.
 Tak, to prawda  rzekła.  Masz rację.
Poczułem znajomy ucisk w piersi i świadomość własnej bezradności, tego, że nie jestem
księciem, lecz niewolnikiem, i moje istnienie całkowicie zależy od woli nowego, nieznanego
pana.
Spoglądając na nią, dostrzegłem pierwsze iskierki oczekiwania zapalające się w jej oczach.
Nie mieliśmy pojęcia, jakie trudy nas czekają.
Dmitri obrócił się i znowu zapadł w sen, podobnie jak Laurent poniżej.
Różyczka przeciągnęła się kocim gestem i położyła na jedwabnym posłaniu.
Drzwi ponownie się otworzyły i do środka weszło sześciu chłopców  zdawało się, że po
jednym do każdego niewolnika. Podszedłszy do klatek, otworzyli drzwiczki i podali nam
ciepły, słodko pachnący napój, który bez wątpienia zawierał kolejną dawkę nasennego
naparu.
ZMYSAOWA NIEWOLA
Różyczka obudziła się pózno w nocy. Przekręciwszy się na brzuch, przez niewielki
zakratowany bulaj zobaczyła miliony gwiazd. Ogromny statek skrzypiał i kołysał się na
falach.
Zanim jednak pozbyła się resztek snu, została wyciągnięta z klatki i zaniesiona do innego
pomieszczenia, a tam ułożona na ogromnej poduszce, która tym razem spoczywała na długim
stole.
Wszędzie paliły się świece. Czuła ciężki zapach kadzidła. Z oddali dochodziła bogata,
wibrująca muzyka.
Otaczali ja przystojni młodzi mężczyzni, którzy wmasowywali olejki w jej ciało, uśmiechali
się do niej, wyciągając jej ramiona nad głowę i przyuczając palce, żeby chwytały mocno
rąbek poduszki. Zobaczyła, jak szerokim, umaczanym w złotym barwniku pędzlem dotykają
jej sutków. Była zbyt zaskoczona, żeby wydać z siebie choć jeden dzwięk. Leżała w bezruchu
także i wtedy, kiedy malowali jej wargi. Potem miękkie włosie pędzla przesunęło się po jej
powiekach i rzęsach. Pokazano jej wielkie, wysadzane klejnotami kolczyki, po czym poczuła
dzgnięcie w płatkach uszu, kiedy je przekłuwali, lecz jej ciemiężyciele uśmiechali się
łagodnie i uciszyli jej jęk. Kolczyki zwisały z małych ranek, zaraz jednak zapomniała o bólu,
kiedy rozsunęli jej nogi i pokazali ogromną misę pełną lśniących owoców. Niewielki kawałek
metalu, który do tej pory osłaniał jej płeć, został usunięty, a delikatne palce tak długo gładziły
ją i dotykały, aż poczuła, jak budzi się w niej pożądanie. Cały czas patrzyła w piękne oblicze
ciemnoskórego mężczyzny, który pierwszy ją tu powitał. Osobisty pomocnik, tak zaczęła już
o nim myśleć. Zobaczyła, jak bierze owoce z miski  daktyle, kawałki melona i brzoskwini,
niewielkie gruszki i ciemnoczerwone winogrona  po czym ostrożnie macza je wszystkie w
niewielkiej srebrnej miseczce miodu.
Inni rozsunęli jej uda najszerzej, jak tylko mogli, a ona zrozumiała po chwili dlaczego  po
kolei wsuwali w nią umoczone w miodzie cząsteczki owoców. Jej doskonale wyszkolona
szparka zacisnęła się odruchowo, kiedy jedwabiście miękkie palce wsunęły w nią cząstkę
melona, a za nią następny owoc i jeszcze jeden. Każdy kolejny wyrywał jej głośniejsze jęki i
westchnienia.
Nie mogła powstrzymać się przed jęczeniem, lecz jej dręczyciele zdawali się nie mieć nic
przeciwko temu. Kiwali głowami i uśmiechali się do niej coraz szerzej. Teraz była już
wypełniona owocami. Czuła, jak z niej wystają. Pokazali jej sporą kiść winogron, którymi
przykryli jej wzgórek łonowy, a następnie posypali jej twarz płatkami białych kwiatów.
Otworzyli jej usta i wetknęli między zęby gałązkę jaśminu.
Usiłowała nie gryzć gałązki, a jedynie trzymać ją między zębami. Potem poczęli smarować jej
ramiona miodem. W pępek wcisnęli coś niewielkiego, może daktyl, nie wiedziała. Dokoła
nadgarstków zapięli jej wysadzane klejnotami bransolety. Podobne umieścili na kostkach nóg.
Lekko poruszała się na satynowej poduszce, czując, jak rośnie w niej napięcie. Otaczała ją
miłość zgromadzonych wokół niej mężczyzn. Czuła także strach, gdyż wiedziała, że
zamieniają ją w coś na kształt słodkiego ornamentu.
Potem jednak zostawili ją samą, polecając jednocześnie, żeby się nie ruszała i nie odzywała.
Z pokoju obok dobiegały jakieś odgłosy. Słyszała ciche westchnienia innego niewolnika.
Była w stanie niemal wyczuć jego serce, bijące w rytm jej serca.
Wreszcie oliwkowi aniołowie pojawili się ponownie i unieśli ją na ogromnej poduszce, jakby
była skarbem. Kiedy nieśli ją w górę po schodach, muzyka stawała się coraz głośniejsza.
Czuła, jak ścianki jej szparki zaciskają się na wypełniających ją owocach, a sok z nich i miód
wypływają z niej strumykiem.
Złota farba zaschła na jej sutkach, ściągając skórę. Każdy fragment jej ciała wystawiony był
na działanie innych bodzców.
Wniesiono ją do ogromnej komnaty, w której światło było przytłumione i migotliwe. Zapach
kadzideł przyprawiał o zawrót głowy. Powietrze pulsowało rytmem tamburynów i melodią
wyrywaną harfom oraz metalicznymi dzwiękami innych instrumentów. Ponad jej głową
udrapowana artystycznie tkanina ożyła tysiącem fragmentów lusterek, lśniących koralików i
niezwykłych złotych wzorów.
Znowu ułożono ją na podłodze i obracając bezradnie głowę, dostrzegła muzykantów po swej
lewej ręce, natomiast dokładnie naprzeciwko, po jej prawej stronie, ze skrzyżowanymi
nogami siedzieli jej nowi panowie. Ucztowali z pięknych talerzy, a ich oczy tylko od czasu do [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.