[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szedłem od niej, ale postanowiłem, że nigdy żadnej
kobiecie nie pozwolę na takie postępowanie wobec
siebie.
- Co dalej? - szepnęła Briony.
-Dalej... - Odwrócił wzrok. - Potem spotkałem
ciebie i czułem, że znowu pragnę kogoś tak mocno,
aż do bólu. Wtedy obiecałem sobie, że nigdy nie
pozwolę sobie na całkowitą bliskość z tobą. Zdecy
dowałem, że tym razem to ja będę na pozycji uprzy
wilejowanej, ja będę manipulował tobą i twoimi uczu
ciami. Na swoje usprawiedliwienie miałem wątpliwo
ści co do twojej niejasnej roli w historii z Nickiem
Semple.
-Czy... czy od tamtego czasu coś się zmieniło?
- Briony ze zdenerwowania zaschło w gardle.
- %7łałuję, ale nie. - Słowa te przeszyły jej serce jak
sztylet. Więc jej nadzieje okazały się płonne! - Daj mi
dokończyć, Briony! Potem odeszłaś, a ja czekałem, aż
wrócisz do mnie. Byłem przekonany, że to tylko
kwestia czasu. Ciekaw byłem, ile czasu ci to zajmie.
Jednak mijały dni, tygodnie, potem miesiące, a ty nie
wracałaś. Mało nie oszalałem z tęsknoty za tobą
i wtedy przyszło opamiętanie. Zrozumiałem, że ty nie
jesteś osobą pokroju Lisy, ani też demoniczną uwo-
dzicielką z opowieści Nicka. Prawda, że odeszłaś na
zawsze, uderzyła mnie jak obuchem w głowę. Uświa
domiłem sobie, że po prostu i zwyczajnie cię kocham.
I zacząłem cię szukać. Niechętnie o tym mówię, bo to
wszystko świadczy przeciwko mnie. Byłem durniem,
zadufanym w sobie, aroganckim durniem i głupcem!
- Ależ, Grant! - Briony schowała twarz w dło
niach, aby ukryć łzy.
- Kiedyś powiedziałaś, że czas leczy rany i przynosi
zapomnienie. Czy tak się stało?
- Przecież wiesz! Zagrzebałam się tutaj, ale nie
mogłam wyrzucić cię z pamięci ani z serca. Bez ciebie
czuję się pusta, niepotrzebna, brzydka. Bez ciebie
usycham, więdnę... Po prostu nie mogę bez ciebie żyć!
Grant zerwał się ze swego miejsca i po chwili tulił
do siebie zapłakaną dziewczynę.
- Tak mi przykro, kochana! To znaczy, jestem
szczęśliwy, że ty... że my... Briony, czy wyjdziesz
za mnie?
- Tak, tak!
- Jednak czuję się w obowiązku przypomnieć ci, że
powinnaś się dobrze zastanowić przed podjęciem tak
ważnej decyzji. - Kiedy emocje już opadły, Grant
wpadł w żartobliwy ton. - Nie jestem uosobieniem
wszelkich cnót. Tak, tak. Po pierwsze jestem praco-
holikiem...
- Nie zapominaj, że ja też - zawtórowała mu
Briony. - Nie uznałabym tej cechy za wadę. W końcu
możemy pracować razem.
- Sprytnie to sobie wymyśliłaś. - Uśmiechnął się
i nagle spoważniał. - Są jeszcze moje dzieci. Przy
zwyczaiły się już do myśli, że ja i Lisa rozstaliśmy się
bezpowrotnie, ale...
- Traktują cię jak swoją wyłączną własność?
- Grant pokiwał głową. - Nic w tym dziwnego. Zrobię
wszystko, aby ich pokochać, zrozumieć i szanować
jak swoje własne dzieci. Właśnie... dzieci! Czy miałbyś
coś przeciwko temu, abyśmy kiedyś mieli własne?
- Byłoby niewybaczalnym błędem, gdybyśmy się
nie postarali!
- Grant, czy naprawdę tak uważasz?
- Oczywiście. Przecież cię kocham! - Starł z jej
policzków świeże łzy.
- Zatem teraz mogę powiedzieć  tak"? Grancie
Goodman, uroczyście oświadczam, że wyjdę za ciebie
za mąż i nie ma od tej decyzji odwołania.
- Najdroższa Briony! - zawołał Grant i ścisnął ją
tak mocno, że ledwie mogła oddychać.
Nigdy przedtem jadalnia w Domu na Wrzo
sowisku nie wyglądała piękniej i nigdy piękniej
nie wyglądała Briona, która miała na sobie długą
suknię w odcieniu srebrzystego błękitu. Na uro
czystość zaślubin Briony Richards i Granta Good-
mana zjechała cała jej rodzina, matka i dzieci
Granta. Personel ośrodka również uczestniczył
w ceremonii. Linda, Lucien i Peter Marsden wy
glądali na wyjątkowo zadowolonych z takiego ob
rotu rzeczy.
- Miło jest widzieć Briony tak szczęśliwą, prawda,
ma cherel - Lucien zwrócił się do Lindy podczas
weselnego przyjęcia i dodał z uśmiechem: - Ale
Grantowi współczuję. Nie będzie miał z nią lekkiego
życia!
Oburzona Linda i starała się go uciszyć, wskazując
na tańczącą w pobliżu młodą parę.
- Czy myślisz, że nie będziesz miał ze mną lekkiego
życia? W tej chwili radzisz sobie znakomicie - uśmie
chnęła się Briony.
- To co innego! Jeśli chodzi o... no, wiesz,
0 te rzeczy, to łatwo cię ujarzmić. Ale w innych
sprawach...
Znajdowali się w jednym z nowo wybudowanych
domków. Zapadł już zmrok, a krople deszczu mia
rowo bębniły o szyby. Rozkoszowali się ciepłem
płynącym od paleniska i sobą.
- Szczęśliwa?
Briony spojrzała na błyszczącą na palcu obrączkę.
- Och, tak! A ty?
- Bardziej niż przypuszczałem.
-Grant , to jest takie... nierealne, jak ze snu
- wdrygnęła się. - Boję się, że kiedy się uszczypnę, ty
1 wszystko zniknie bez śladu.
- Coś ci opowiem, Briony. Pamiętasz dzień, który
spędziliśmy nad rzeką Gordon? Polecieliśmy tam
hydroplanem. Zauważyłaś, że byłem jakiś milczący.
Otóż przeczuwałem już wtedy, że odrzucisz moją
ofertę. Patrząc na wodospad Zwiętego Jana zadawa
łem sobie pytanie, dlaczego nie potrafię się zmienić
i muszę niszczyć to, co kocham. Niestety, opamiętanie
przyszło dopiero pózniej, kiedy odeszłaś... Kochanie,
chcę, żebyś wiedziała, że jesteś mi potrzebna do życia
jak powietrze, bo nigdy nikogo nie kochałem tak jak
ciebie. To nie sen. Potrzebuję cię i pragnę.
Briony spojrzała na męża z miłością i oddaniem,
a on wtulił twarz w jej piersi i dopiero teraz oboje byli
naprawdę szczęśliwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.
    ra
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • whatsername.htw.pl
  • Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.