[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Znowu? Myślałem, że wbił już sobie do tego głupiego łba, że nie ma mowy, żebyś opuściła Lyon Shipping. - Jefferson odchylił się w fotelu i obrócił tak, żeby widzieć przez okno dok i ocean. - O co chodzi, Max? - Jefferson, stary przyjacielu, czy muszę mieć jakiś powód, żeby do ciebie dzwonić? - Zazwyczaj masz. Wychylił się jeszcze bardziej, podziwiając widok. Samotny holownik z logo Lyon Shipping, dzwigi wyładowujące towar ze statków - to był świat Jeffersona. Uczył się pracy w tej branży od najniższego stanowiska. Kierował jedną z najlepszych firm przewozów morskich na świecie i wiedział, jak wydobyć ze swych pracowników to co najlepsze. Teraz też wszystko działało tak, jak powinno. Caitlyn obok pracowała sprawnie, porządkując cały ten chaos. - 27 - S R Wiedział, że Max nigdy jej nie podkradnie, żeby pracowała dla Striver Shipping. Poczucie lojalności nie pozwoliłoby Caitlyn przejść do konkurencji. - Jefferson? Jesteś tam? Zorientował się, że pozwolił myślom odpłynąć, a w rozmowach z Maksem Striverem należało się skupić na interesach. - Jestem, Max. I jestem zajęty. - Rozumiem i zajmę ci tylko minutkę. Słyszałem o twojej podróży do Portugalii... - I? - I rozumiem, że tamtejsza stocznia strajkuje... - Wszystko jest już załatwione - zapewnił Jefferson, zmuszając się do uśmiechu, chociaż zgrzytał zębami - i idzie według planu. - Miło to słyszeć. - Z pewnością. Jefferson i Max konkurowali ze sobą w każdej dziedzinie, od squasha po transport morski. - Naprawdę mi miło - zapewnił Max. - Nie możemy być konkurencją, jeżeli twój statek nie zejdzie z pochylni. Na razie będziemy mieli nad wami miesiąc przewagi. Jefferson spojrzał na sufit i uśmiechnął się. - Z tego, co słyszałem, powinieneś się bardziej zainteresować własnym statkiem. - O co ci chodzi? - Cóż - Jefferson miał coraz większą satysfakcję - mój człowiek we Francji mówi, że nowy liniowiec transoceaniczny Strivera ma kłopoty z utrzymaniem szefa kuchni. - Bzdury. - 28 - S R - Gdybyś umiał postępować z personelem, Max, twój nowy szef kuchni nie byłby teraz w drodze do Portugalii, żeby sprawdzać wyposażenie kuchni na nowym statku Lyona. - Podkradłeś go, tak? - I wcale nie było to trudne - pochwalił się Jefferson. - Naprawdę, Max, trzeba było zapłacić facetowi tyle, ile jest wart. Minęła dłuższa chwila, nim Max się roześmiał. W końcu powiedział: - Wygrałeś tę rundę, Jeff. Ale gra się toczy dalej. Kiedy się rozłączył, Jefferson wciąż się uśmiechał. Caitlyn pracowicie prowadziła jego biuro, on zdobył przewagę nad Maksem, a nie było jeszcze ósmej rano. Palce Caitlyn fruwały nad klawiaturą, gdy przepisywała bazgroły Jeffersona. Nawet do głowy mu nie przyszło, że któregoś dnia ona może wziąć na serio propozycję pracy od Maksa. Nie ma mowy, żebyś odeszła, Caitlyn", powtórzyła jego słowa, po czym dodała to, czego on nie powiedział, a co jej zdaniem, pomyślał: Można na tobie polegać. Jesteś jak wierny pies, zawsze chętny do pomocy. Wdzięczny, że się go poklepie po łbie". Czy nie powinien mieć na tyle przyzwoitości, żeby kiedyś powiedzieć: Mam nadzieję, że nigdy nie odejdziesz, Caitlyn. Jesteś zbyt ważna dla mnie. Dla firmy". Nawet nie przejął się tym, że jego główny konkurent oferuje jej pracę. - Widzisz - szepnęła do siebie. - Dlatego musisz wyjechać, a Jefferson Lyon musi zobaczyć, jak to jest prowadzić tę firmę bez ciebie. Może okaże trochę wdzięczności i zauważy cię i... Co ona opowiada? Nie chodzi o to, żeby ją zauważył jako kobietę, tylko jako osobę. - 29 - S R A więc powinna jechać i raz pomyśleć o sobie. Ale jej sumienie już dawało o sobie znać. Przecież nie jedzie w podróż poślubną, więc powinna zostać i pracować. Jak zwykle zrobić tak, jak należy. Boże, ależ ja jestem nudna, pomyślała Caitlyn. %7łałosna. Dwadzieścia sześć lat i nigdy nie zrobiła nic dla siebie. Pewnie, że są to przerazliwie drogie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |