[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Hangman s Wharf w Wapping. Tam możesz nocować.
- To brzmi niezle.
- A to spotkanie, bracie? - zapytał Michael. - Czego chce
Ferguson?
- Tego samego co Dillon. Dowiemy się.
Paul Raszid zamknął oczy i wyciągnął się w fotelu.
Tymczasem w Londynie Dillon dokładnie rozważył
sytuację. Usiadł przy komputerze Fergusona i przejrzał spis
nieruchomości będących własnością Raszidów. Potem
zadzwonił do  Dark Mana , do Harry ego Saltera.
- Harry, to ja. Michael Raszid ma jacht zaparkowany
przy Hangman s Wharf w Wapping. Ty wiesz o wszyst kim, co
dzieje się nad rzeką. Co mi powiesz?
- Niech zajrzę do mojego komputera. - Po chwili Salter
ponownie podniósł słuchawkę i rzekł ze śmiechem: - Jacht
nazywa się  Hazar .
- No, pasuje. Jest tam Billy?
- Tak.
- Daj mi go na chwilę.
Wyjaśniwszy sytuację, Dillon powiedział:
- Dlatego muszą gdzieś ukryć Bella. Jak uważasz?
Przy South Audley czy przy Hangman s Wharf?
- Oba miejsca są jednakowo prawdopodobne - odparł
Billy. - Jeszcze dziś w nocy sprawdzę South Audley. Jeśli
niczego nie znajdę, skontroluję  Hazar .
Tego wieczoru Kate Raszid przyszła pierwsza i zastała
179
czekającego na nią Dillona.
- Cóż to? Dziś nie zasiadłeś do fortepianu, Dillon?
Jestem rozczarowana. Przyszłam tu tylko po to, żeby
posłuchać, jak grasz. Nikt by się nie domyślił, że twoim
prawdziwym powołaniem jest zabijanie ludzi.
- Jednak nie torturowanie ich, Kate. Nie zabijam
młodych, porządnych ludzi w taki potworny sposób, w jaki
zginął Bronsby. Nie zasługiwał na taki los.
- Ja też cię pieprzę - powiedziała.
- Jezusie, dziewczyno, czy tego nauczyli cię w
Oxfordzie?
Wbrew sobie uśmiechnęła się szeroko.
- Och, bogate dziewczyny potrafią być gorsze niż
ulicznice.
- Podniecające.
Zapalił papierosa, a ona wyjęła mu go z ust i zaciągnęła
się.
- Zabiłeś mojego brata.
- Który kazał obedrzeć ze skóry Bronsby ego, czemu
przyglądałaś się z earlem, twoim bratem. Chcesz mi
powiedzieć, że aprobujesz jedno, a nienawidzisz drugiego?
Nabrał tchu.
- Nie. Po prostu nienawidzę cię za śmierć George a.
- Nie, Kate, wcale nie. W tym cały problem.
Obaj Salterowie siedzieli w samochodzie zaparkowanym
przy South Audley. Billy zajmował miejsce kierowcy, a Harry
czytał  Evening Standard . Oderwał wzrok od gazety i
zobaczył wóz wyjeżdżający boczną bramą. - To Bell i Michael
Raszid. Ruszaj, Billy.
Paul Raszid zjawił się w  Fortepianowym Barze zaraz
po Fergusonie i Johnsonie. Wyglądał znakomicie, ze świeżą
hazarską opalenizną, w kremowym lnianym garniturze i
tradycyjnym gwardyjskim krawacie.
180
- Generale Ferguson - powiedział, nie wyciągając ręki. -
Dillon. Panie Johnson.
Wszyscy usiedli.
- To już koniec - powiedział Ferguson.
- Z czym? - zapytał Raszid.
- Doskonale pan wie. Pomyślałem, że dam panu ostatnią
szansę. Niech pan z tym skończy. Do tej pory wszystko
uchodziło panu bezkarnie, ale zapewniam, że tym razem będzie
inaczej.
Paul powiedział powoli i spokojnie:
- Jestem bardzo przywiązany do mojej rodziny. Miałem
brata, którego bardzo kochałem, a który został zabity w
Hazarze.
- Za pozwoleniem, milordzie - powiedział Dillon. - Fakt,
że robi pan o to tyle hałasu po tym, co zrobiliście z Bronsbym,
najlepiej świadczy o tym, że ma pan poważne zaburzenia
umysłowe.
Kate chlusnęła mu szampanem w twarz. Dillon oblizał
wargi i sięgnął po serwetkę.
- Co za marnotrawstwo.
W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy.
- Przepraszam - powiedział Irlandczyk. Wstał i od szedł
od stolika. - Tu Dillon.
Mówił Billy.
- Jechaliśmy z Harrym za Michaelem Raszidem i
Aidanem Bellem aż do Hangman s Wharf. Weszli na pokład
 Hazaru . Zawiadomisz Fergusona? - Nie, to nasza sprawa. Nie
chcę, żeby Ferguson do wiedział się o tym i zabronił nam
interweniować. Przyjadę do was za pół godziny. Wrócił do
stolika.
- Przykro mi, ale muszę iść. Jestem pewien, że załatwi
pan to sam, generale. Niech im pan powie, że wiemy o ich
planach związanych ze statkiem i że je pokrzyżuje my. To już
181
koniec zabawy.
- Będę ci potrzebny? - spytał Blake.
- Nie tym razem, stary. - Dillon spojrzał na Paula
Raszida. - Posłuchałbym generała, naprawdę warto.
Potem odwrócił się i wyszedł z uśmiechem.
Padało, gdy podjechał na Hangman s Wharf nad Tamizą,
gdzie zaparkowali Billy i Harry. Młodszy Salter wysiadł.
Otworzył tylne drzwi shoguna i wyjął parasol.
- O, to miłe - powiedział Harry. - Powiem ci coś.
I tak nie wyglądasz z nim jak Bogart w  Wielkim śnie .
- No cóż, ale mam spluwę w kieszeni - odparł Billy. - A
chyba tylko to się liczy.
Na pokładzie  Hazaru Bell i Michael Raszid wypili
drinka. Michael powiedział:
- %7łyczę spokojnej nocy. Zobaczymy się jutro i jeśli nic
się nie zmieni, jutrzejszy dzień będzie naprawdę wielki.
- Cóż, zobaczymy - odparł Aidan Bell.
Na zewnątrz ktoś zawołał:
- Hej, jesteś tam, Raszid, z tym irlandzkim skurwielem?
Bell i Raszid wyjęli browningi i wyszli na pokład.
Dillon przyjechał piętnaście minut wcześniej,
zaparkował samochód za shogunem Billy ego i Harry ego, po
czym do nich dołączył. Wyjął telefon komórkowy i zadzwonił
do Fergusona. - Gdzie jesteś? - zapytał generał, a gdy Dillon
mu wyjaśnił, wyraznie się zdenerwował. - Rany boskie. Co ty
wyprawiasz?
- Nadal nie jesteśmy pewni, gdzie dokonają zamachu, na
rzece czy w hotelu, więc przejmuję inicjatywę. Są ze mną Billy
i Harry. Bell opuścił dom Raszidów z Michaelem. Pojechali na
zacumowaną w Wapping łódz Michaela, a my za nimi.
- Dillon, posłuchaj...
- Nie, niech pan mnie posłucha, generale. Dam panu
znać, na czym stoimy.
182
Rozłączył się.
- Nie był zadowolony? - zapytał Harry.
- Niezbyt. Może będzie, jak zobaczy wyniki.
- Jak to rozegramy? - spytał Billy.
- Dillon pokrótce zreferował plan, zdejmując marynarkę
i rozwiązując krawat. Następnie wyjął waltera i wsunął go za
pasek spodni.
- Tak więc ty wchodzisz frontowym wejściem, Billy, a ty
go osłaniasz, Harry.
- Chryste, Dillon, tam jest zimno jak diabli.
- Nie szkodzi. Tylko uważaj na siebie, Billy. Bell to
spryciarz.
- Nie martw się o mnie. Myśl o sobie, Dillon. To ty
najbardziej ryzykujesz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.