[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kierowców. Jeden z nich wyciągniętą ręką pokazywał coś pozostałym. Pięć wozów dalej kolejna
latarnia wydobywała z mroku kierowców, którzy oglądali podwozie uniesionego na lewarze pojazdu.
Prentice systematycznie przeszukiwał obóz, najpierw chodząc w prawo wokół ustawionych
półkoliście ciężarówek, potem w lewo. Nie znalazł tego, czego szukał. Zwieciły gwiazdy, ale nie
pokazał się jeszcze księżyc i mimo latarń i blasku dogasających ognisk nie było dość jasno, by w
ciemności dało się coś wypatrzyć. Chłopiec uznał więc, że najlepiej będzie obejść obrzeże obozu, a
w razie potrzeby przeszukać jeszcze środek.
OkazaÅ‚o «fc że nie musi tego robić. RuszyÅ‚ w lewo i przeszedÅ‚ zaledwie czterdzieÅ›ci kroków, gdy w
miejscu gdzie kończył się rząd wozów i zaczynały się ciężarówki, znalazł starego. Oparty plecami
0 koło, siedział z wyciągniętymi nogami i łokciem wspartym na siodle
1 skręcał papierosa. Obok dogasało ognisko i w pełgającym blasku chłopiec dostrzegł ruch ręki. Był
jednak pewien, że i bez tego byłby go zauważył.
Stary Cakffldar. Myślał o nim od chwili, gdy ten uratował mu życie, a ZHfłaszcza że sierżant
powiedział coś, co zwróciło jego uwagę. Stał ttraz wtopiony w ciemność i czekał, zbierając powoli
odwagę, i obserwował, jak duże dłonie starego zwijają zręcznie papierosa i niosą do ust dla
poślinienia bibułki. Chłopiec czekał i patrzył, a stary ubił dobrze tytoń, skręcił końce papierosa,
wsunął go w usta i obrócił kilka razy, by zwilżyć dokoła, potem uniósł wzrok i spojrzał w ciemność.
 Dobry Boże! Nie powiesz chyba, że znowu przyszedłeś mi podziękować.
52
53
Niewiele brakowało, by chłopiec zrezygnował i odszedł. Nie dlatego, że nie spodziewał się
rozmowy w rodzaju tej, jaka odbyła się wtedy w szopie. Przeciwnie, był na to pod każdym względem
przygotowany. Sądził jednak, że podszedł nie zauważony i kiedy zorientował się, iż stary przez cały
czas świadom był jego obecności, znów poczuł się głupio.
Udało mu się powściągnąć odruch ucieczki, zrobił krok naprzód i zatrzymał się przy nogach starego.
 Nie. Chciałem pana o coś poprosić.
 Poprosić? O co?
Chłopiec milczał. Nie był pewien, czy ma mówić dalej.
 %7łeby pan mnie uczył.
 Czego uczył?
 Wszystkiego.
 Nie wiem, o co ci chodzi  stary wyraznie nie zamierzał ułatwiać mu rozmowy.
Teraz odwrócił się i zapalił papierosa. Ostry błysk światła uwydatnił bruzdy na jego ogorzałej
twarzy. Rzadkie włosy były zupełnie siwe, policzki krył kilkudniowy zarost. Wyglądał o dziesięć lat
starzej.
 Pan wie. Na pewno. Ale i tak powiem. Jak wstąpiłem do wojska, uczyli mnie posługiwać się
bronią, pistoletami, karabinami i karabinami maszynowymi. Pistolety i karabiny znałem niezle już
wcześniej, a jeśli chodzi o konie, to wiedziałem więcej niż trzeba. No więc dali mi trochę w kość na
ćwiczeniach, a potem kazali czytać książki i powiedzieli, że jak już trafię do stałego garnizonu, to
zobaczę, że nie ma lepszego nauczyciela jak doświadczenie.
 I mieli racjÄ™.
 Owszem, jeśli człowiek nie ma nic do roboty, tylko siedzieć i się przyglądać. Ale to, co się działo
w Columbus, to nie były ćwiczenia. To było naprawdę. Tutaj to samo. Następnym razem, a na pewno
będzie następny raz, nie mogę liczyć na to, że w pobliżu znajdzie się ktoś, kto mnie uratuje.
Stary kiwnął głową, zaciągnął się papierosem. Czubek skręta rozjarzył się w ciemności.
 Znałeś ryzyko. Jeśli ci się to nie podoba, po cholerę wstępowałeś do wojska?
 Może z tych samych powodów co pan.
 Nie sÄ…dzÄ™.
Chłopiec czuł, że popełnił błąd i natychmiast tego pożałował. Stary pochylił się do przodu, wlepiając
w niego wzrok.
 Nie pozwalaj sobie za dużo, chłopcze.
 Ma pan rację.  Chłopiec pokręcił głową.  Przepraszam.
 A spróbowałbyś, cholera, nie przeprosić. Nie życzę sobie, żeby mi się tu plątał jakiś
dziewiętnastoletni żółtodziób, przekonany, że mnie rozgryzł. A to dlatego, że ty nic nie rozumiesz,
chłopaczku. Nic a nic. Nadążasz? Czy chociaż tyle jesteś w stanie pojąć?
 Tak jest, proszę pana. Rozumiem. Dlatego właśnie tu jestem.  Miał nadzieję, że to  proszę
pana" pomoże, i rzeczywiście, stary jakby zmiękł. Zgasił niedopałek papierosa i zamyślił się.
 A zresztÄ…, niby z jakiej racji?
 Ale co?
 Miałbym ci pomóc. Uczyć cię. Zakładając, że tego można nauczyć.
 Myślę, że nie ma żadnego powodu.
 Teraz masz racjÄ™.
Tego można się było spodziewać. Nic go nie brało. Stary odwrócił się i wziął do skręcania
następnego papierosa. Najwyrazniej czekał, aż chłopiec odejdzie. Prentice już się odwracał, ale
nagle rozmyślił się.
 Może jednak jest jakiś powód. Ma pan sześćdziesiąt pięć lat. Widział pan wszystkie wojny, w
jakich uczestniczył ten kraj od czasów wojny domowej. A tymczasem teraz, w tej chwili, Niemcy
mają łodzie podwodne, które mogą przepłynąć Atlantyk.
 I co to ma do rzeczy?
 Takich jak pan już nie ma. Myślę, że wszyscy znają prawdziwy powód naszej obecności tutaj.
Yilla to tylko pretekst. Chodzi o próbę generalną przed wyprawą do Europy. A kiedy już tam
pojedziemy, takie życie jak pańskie stanie się niemożliwe. Wszystko, co pan wie, stanie się
bezużyteczne. Ma pan przed sobą dziesięć, może piętnaście lat prawdziwego życia, potem pan
odejdzie, a wraz z panem cała pańska wiedza. To co panu proponuję, stanowi szansę przekazania jej
dalej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co siÄ™ robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeÅ›li przyczynia siÄ™ do utrwalenia miÅ‚oÅ›ci.