[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mogę powiedzieć, że pracowałem dla Tancerza Grobów. - Lomax sam jest najemnym zabójcą. Nie wynajmuje innych. Chłopiec wzruszył ramionami. - To była tylko propozycja. - Gdybyś wierzył choćby w połowę tego, co ci o niej mówiłem, uznałbyś propozycję za głupią - odrzekł Lodziarz. - Jeśli zamierzasz przeżyć tę sprawę, lepiej zacznij posługiwać się głową. - Dobra - powiedział rozdrażniony Chłopiec. - Głowa, to jedyne co posiadasz - stwierdził Lodziarz. - Radzę, abyś o tym pamiętał, a zapomniał o swych silikonowe podwyższonych możliwościach fizycznych. - Niektóre z tych możliwości mogą na Mozarcie okazać się cholernie użyteczne. - Na przykład jakie? - Na przykład zdolność widzenia w ciemności. - Ona nie musi widzieć; za trzydzieści sekund lub trzydzieści minut od tej chwili będzie wiedziała, kim jesteś i kim masz być. - Jeśli jestem tak głupi i tak nieużyteczny, to czemu w ogóle mnie wysyłasz? - zapytał Chłopiec. - Gdybym mógł, pojechałbym sam. Ale nie zdołam ukryć tego, że kuleję, a poza tym ona i tak wiedziałaby, kim jestem. - Przerwał. - Ty wchodzisz do gry, ponieważ jesteś jedyną kartą, jaką mam. - Dzięki za podbudowanie mej wiary w siebie - odrzekł sarkastycznie Chłopiec. - Postaraj się tylko, aby ta wiara nie stała się nadmierna - ostrzegł go Lodziarz. - Dobrze cię przygotowałem na spotkanie z nią, ale jeśli dożyjesz tej chwili, ujrzysz dość pospolicie wyglądającą młodą kobietę i pomyślisz, że znacznie przesadziłem, mówiąc o grozbie, jaką stanowi. - Przerwał na chwilę. - Zapamiętaj sobie dobrze: znacznie lepsi od ciebie próbowali z nią skończyć i żaden z nich nie żyje. - Więc po co ja w ogóle w to wchodzę? - Nie lecisz tam, aby wyrządzić jej krzywdę ani nawet jej zagrozić - odpowiedział Lodziarz. - Masz tylko spróbować uzyskać nieco informacji. Jeśli nie będzie mogła widzieć dość dalekiej przyszłości, jeśli nie będzie wiedzieć, co zamierzasz z tym wszystkim zrobić, może się zdarzyć, że wyjdziesz z tego w jednym kawałku. Lodziarz wstał, wyprostował ręce i zwrócił się do Chłopca: - Mam zamiar przespać się trochę, nim dotrzemy do Arystotelesa - oświadczył. - Pomyśl, czy nie zrobić tego samego. Chłopiec kiwnął głową i położył się na swojej koi. Pewien był, że nie zaśnie, ale upłynęła, jak sądził, ledwie chwila, a już Lodziarz potrząsał go za ramię. - Co się stało? - zapytał półprzytomnie. Usiadł nagle i w roztargnieniu uderzył głową o grodz. - Czy położyłem się na twojej koi? Lodziarz uśmiechnął się. - Nie. - To co jest nie tak? - Nic. Spałeś jedenaście godzin - wyjaśnił. - Jesteśmy na orbicie wokół Arystotelesa. - %7łartujesz! - zawołał Chłopiec. Zesztywniały wstał z koi. - Jeśli mi nie wierzysz, sprawdz na chronometrze statku - powiedział Lodziarz. - Już zrobiłem dla nas śniadanie. - Ty nigdy nie opuszczasz posiłków, prawda? - Nigdy, jeśli tylko mogę. Chłopiec dołączył do Lodziarza w kambuzie, niemal tak samo ciasnym, jak kokpit. - Czy nigdy nie brałeś pod uwagę kupna większego statku? - zapytał, po wypiciu łyka kawy. - Sądzę, że gdybym o tym pomyślał, to bym już go miał - przyznał Lodziarz. - Nigdy nie zamierzałem raz jeszcze opuścić Ostatniej Szansy. - To dość nędzna planeta, jeśli chciałbyś poznać moje zdanie. - Nie chciałbym. - Człowiek taki jak ty, z takimi pieniędzmi, jakich się dorobiłeś, powinien mieszkać na Słodkowodnej obok swego przyjaciela. - Kwestia gustu - odparł Lodziarz. - Lubię Wewnętrzną Granicę. - Słodkowodna jest na Granicy. - Ale nie jest prawdziwą planetą z Granicy - zauważył Lodziarz. - To przystań dla emerytowanych miliarderów. Ostatnia Szansa bardziej mi odpowiada. - A ja jakoś polubiłem Konfucjusza - oświadczył Chłopiec. - Szczególnie Zaułek Koszmarów. - Jesteś jeszcze młody. Komputer statku pisnął dwukrotnie. - Tak? - zapytał Lodziarz. - Połączyłem się z komputerem geopolitycznym na Arystotelesie - oświadczył komputer. - Dobrze - rzekł Lodziarz. - Wydobądz wszelkie informacje o planecie zwanej Mozart. - Układ gwiezdny? - zapytał komputer. - Symfonia, w sektorze Terrazane. - Pracuję... wydobyte. - W porządku - stwierdził Lodziarz. - Teraz sprawdz, czy ma jakiekolwiek dane o istocie ludzkiej, zwanej Prorokinią. - Pracuję... odpowiedz negatywna. - W porządku - powtórzył Lodziarz. - Rozłącz się z nim i podaj, by opłatę za połączenie pobrano z mego rachunku na Binderze X. - Pracuję... wykonane... połączenie zakończone - zawiadomił komputer. - Teraz daj mi wydruk uzyskanych informacji. W chwilę pózniej komputer wyrzucił pojedynczą kartkę papieru. - I to wszystko? - zapytał, marszcząc brwi, Lodziarz. - Tak. - Wyłącz się. Podniósł kartkę, przeczytał, a potem spojrzał na Chłopca. - Nie ma tu wiele informacji, na których można by się oprzeć - oznajmił. - To już wywnioskowałem - odrzekł Chłopiec. - A co w ogóle zyskaliśmy? Lodziarz ponownie spojrzał na arkusik. - Mozart jest planetą tlenową, grawitacja dziewięćdziesiąt sześć procent standardowej, ludność zgodnie z ostatnim spisem 27 342 osoby. - Przerwał. - Dzieli się ona następująco: sześćdziesiąt trzy procent rolników, dwadzieścia dwa procent zatrudnionych w handlu i eksporcie, oczywiście ich towarami eksportowymi są produkty rolnicze; reszta - zatrudnienia różne. %7ładnej stałej armii, żadnej marynarki wojennej. Planeta podzielona jest pomiędzy sześć państw, z rządem centralnym, wybieranym co trzy lata. Tylko jeden kosmoport, żadnej działalności turystycznej. - Mam się więc tam pojawić jako robotnik rolny, poszukujący zatrudnienia? - zapytał Chłopiec. Lodziarz potrząsnął głową. - Jeśli ugrzęzniesz na farmie, możesz się nigdy stamtąd nie wydostać. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |