[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie było więc wielkiej sceny pogodzenia?
- Nic z tego! Mój dziadek doprowadził sztukę upierania się do perfekcji.
Mieszkałem i pracowałem z Joshem, podczas kiedy dziadek kompletnie mnie
ignorował.
Jo poczuła sympatię do tego małego chłopca, którym był i którego nadal
można było czasem dostrzec, patrząc na jego rozwichrzone włosy i wrażliwą
twarz.
- To musiało być dla ciebie okropne!
- Powinno być, ale szybko odkryłem, jak bardzo kocham to miejsce.
Spokój i ciszę, spalone słońcem równiny i bezkresne niebo. Josh traktował mnie
jak mężczyznę i oczekiwał, że będę pracował od świtu do zmierzchu, ale przy
- 44 -
S
R
pracy opowiadał mi różne rzeczy, wyjaśniał swoim spokojnym, powolnym gło-
sem, co robimy. Im więcej się od niego uczyłem, tym więcej chciałem wiedzieć.
- Wracałeś więc tutaj?
- W każde wakacje - odpowiedział natychmiast. - I zawsze
zatrzymywałem się u Josha, a dziadek tylko czasem ze mną rozmawiał i w
końcu chyba zaakceptował mnie. Chociaż chyba nie jako wnuka. Może jako
dodatkowe ręce do pracy?
- I w końcu wybrałeś zawód, który pozwolił ci tu osiąść na stałe?
- To nie było wcale łatwe - westchnął. - Zawsze chciałem być lekarzem,
tak jak mój ojczym, ale zaczęło mnie fascynować życie w buszu. Dziadek chciał
mnie nawet przekupić, żebym tu został, ofiarowując mi swoją farmę, jeśli
 porzucę te głupie mrzonki o studiowaniu medycyny". To Josh opowiedział mi
o odejściu mego ojca i wytłumaczył, że Cooraminya była dobrą farmą, ale zbyt
małą.
- Teraz rozumiem, dlaczego tak się o niego martwisz. W gruncie rzeczy
jest dla ciebie bliższą rodziną niż twój dziadek.
- To prawda. Bez Josha... - przerwał na dłuższą chwilę, a Jo siedziała w
milczeniu, bojąc się zniszczyć ten czar, który tak odmienił jego sposób
odnoszenia się do niej. - To Josh poradził mi, żebym połączył medycynę i
mieszkanie na wsi. Josh stale powtarzał, że ludzie w buszu też potrzebują
lekarzy.
- I dziadek w końcu zaakceptował cię i zostawił ci farmę?
- Skądże znowu! Nie on! Zapisał ją Joshowi, a ja odkupiłem ją od niego
po długich sporach i perswazjach. Ten stary głupiec chciał mi ją dać w
prezencie! - Uśmiechnął się przyjaznie do kruchego staruszka wciąż leżącego
bez ruchu. - Zapłaciłem mu dosyć, żeby mógł kupić sobie nowy dom w mieście,
ale zawdzięczam mu dużo więcej i żadne pieniądze nie mogłyby mu tego
wynagrodzić.
- 45 -
S
R
- Możesz odpłacić mu miłością - powiedziała Jo ze współczuciem,
widząc, jak bardzo zależy mu na tym starym człowieku.
Steven wzruszył ramionami.
- Proszę mnie poinformować, gdyby zaszły jakieś zmiany - powiedział
absolutnie profesjonalnym tonem, wychodząc z pokoju. - Będę w domu.
- Opowiadam właśnie ślicznej pani doktor o Cooraminya - poinformował
Stevena Josh pewnego popołudnia, tydzień pózniej.
Starszy pan powoli dochodził do siebie po operacji i Steven zwlekał z
dalszą kuracją.
- Nam opowiadał to już sto razy - zażartował jeden z pacjentów leżących
w tej samej sali.
- Biedna dziewczyna nic nie wie o prawdziwym Zachodzie. Widać, że
nikt tutaj nie zajął się jej edukacją. - Spojrzał znacząco na Stevena.
- Kiedy już wstaniesz, wezmę cię na przejażdżkę i wtedy pokażesz mi
wszystkie te cuda - zapewniła go Jo. - Oczywiście, jeśli to wszystko prawda.
- Mogą minąć tygodnie, zanim będę mógł tłuc się samochodem - narzekał
Josh. - Wez lepiej tego wielkiego niezdarę, którego nazywacie doktorem, niech
ci pokaże okolicę.
- Proponowałem jej - oświadczył  wielki niezdara" z godną podziwu
powściągliwością.
- Na pewno nie zrobiłeś tego właściwie - powiedział Josh z niesmakiem. -
Zrób to jeszcze raz przy mnie, żebym mógł sprawdzić, czy nie zapomniałeś
dobrych manier, których cię nauczyłem.
Jo poczuła się niezręcznie i przepraszająco spojrzała na Stevena.
- Wcale nie musisz - rzuciła szybko.
- Wiem - odparł, uśmiechając się do Josha i do pozostałych pacjentów,
którzy unieśli się na poduszkach i z zaciekawieniem oczekiwali, co się dalej
wydarzy.
Steven skłonił się, uchylając nie istniejącego kapelusza.
- 46 -
S
R
- Doktor Armitage, czy wyświadczy mi pani ten zaszczyt i zechce
towarzyszyć mi w niedzielę do Cooraminya? Dzięki temu będzie pani mogła
przekonać się, że wszystkie opowieści tego starego intryganta należy traktować
z przymrużeniem oka.
Josh wydał z siebie pomruk zniecierpliwienia, a wszyscy wokoło
wybuchnęli śmiechem. Jo poczuła, że policzki jej płoną, musiała jednak coś
odpowiedzieć. Ujęła rąbek spódnicy i dygnęła.
- Jestem zaszczycona, panie - powiedziała, czując się złapana w pułapkę.
Musiała pojechać, nie tylko ze względu na Josha, ale na całą resztę
pacjentów, którzy niecierpliwie będą oczekiwali jej opinii o  prawdziwym
Zachodzie".
- Do zobaczenia - pożegnała Josha, śpiesząc w stronę drzwi. - Postaram
się wymyślić stosowną karę dla tych, którzy znęcają się nad lekarzami.
Wypadła na korytarz.
- Czy gdzieś się pali? - spytała ją Rosie.
- Och, Rosie! Steven zaprosił mnie na niedzielę do siebie na farmę!
- To świetny pomysł. Dziwię się, dlaczego sama na to nie wpadłam. Już
najwyższy czas, żebyś zobaczyła okolice i dowiedziała się, czy ci się tu podoba,
czy nie.
- Wiesz przecież, że będę tu jeszcze tylko dwa miesiące - powiedziała
słabym głosem Jo. - Nie ma więc znaczenia, czy poznam okolice, czy nie.
- Za dwa miesiące nadal będziemy potrzebowali lekarza - odparła Rosie. -
Jeśli ci się spodoba, może wystąpisz o stałe zatrudnienie.
Weszły do gabinetu i Rosie prawie pchnęła Jo na jej olbrzymi fotel,
wyraznie zdecydowana odbyć z nią zasadniczą rozmowę.
- Rada nadzorcza szpitala poszukuje kogoś o wyższych kwalifikacjach -
oświadczyła Jo.
- Kogo oni poszukują, a kogo w końcu przyjmują, to są dwie różne
sprawy. Nikt z wyższymi kwalifikacjami nie był dotąd zainteresowany pracą
- 47 -
S
R
tutaj i dlatego zostałaś zatrudniona na krótki kontrakt. Skąd wiesz, czy za dwa
miesiące ktoś taki się znajdzie?
- Nadal nie wiem, czy tego chcę - szybko odparła Jo, czując jednak lekkie
podniecenie na myśl o takim rozwiązaniu jej problemów.
- Musiałaś brać to pod uwagę, decydując się na staż z medycyny
wiejskiej. Czemu chcesz wracać do Brisbane, do pracy badawczej? Zlepy
dostrzegłby, że wolisz pracować z ludzmi.
- W moim życiu był mężczyzna - wyjaśniła szczerze. - Chciał, żebym
mieszkała w Brisbane, a nie włóczyła się po prowincjonalnych szpitalach.
- Oczywiście! Dlaczego to zawsze kobieta rezygnuje z kariery? I co się
stało?
- To zupełnie inna historia - odpowiedziała, nie mając siły opowiadać o
szczegółach swego związku z Martinem i rozczarowaniu, jakie jej przyniósł.
Zmieniła temat. - Skąd tyle wiesz o mojej przeszłości?
- Sprawdziłam - uśmiechnęła się z poczuciem winy Rosie. - Lubię cię, Jo,
i dobrze nam się razem pracuje. Postanowiłam sprawdzić, czy warto próbować
cię namawiać.
- Siostro Strachan! To poważne wykroczenie! Jestem zdziwiona!
- A więc?
- Więc co?
- Czy zostaniesz, jeśli rada się zgodzi?
- Nie wiem, Rosie. - Pokręciła smutno głową.
- Nie mogę odpowiedzieć po miesiącu pracy. Kocham ten szpital i pracę
tutaj, bliski kontakt z pacjentami. Wszystko wygląda tak, jak sobie wyob-
rażałam...
- Słyszę, że są jakieś  ale"...
- Kilka. - A szczególnie jedno, dodała w duchu. - W każdym razie
dziękuję! To był wspaniały komplement.
- 48 -
S
R
Jo wróciła myślami do rozmowy z Rosie, kiedy jadła wieczorem
spóznioną kolację. Bezustannie rozważała argumenty za i przeciwko pozostaniu
tutaj. Praca podobała się jej, dobrze czuła się w tym miasteczku, lubiła bliskie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.