[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rzeczywiście, łóżko było bardzo wygodne, ale dzisiaj śpimy
u siebie. Mam nadzieję, że hydraulicy już usunęli awarię.
- Szkoda - westchnęła Carlie, wyglądając przez okno
samochodu. - To może przynajmniej wpadniemy tam z wizytą?
Obiecałam Percy'emu, że przywiozę mu jakiś smakołyk.
- Obawiam się, że to niemożliwe. Poza tym nie mamy przy
sobie niczego dla psa.
- Ale mamusiu, przecież sama mówiłaś, że trzeba zawsze
dotrzymywać obietnic.
To dziecko jest zdecydowanie za bystre.
- To prawda, ale...
- No więc obiecałam Percy'emu smakołyk i nie mogę złamać
obietnicy - oznajmiła Carlie.
- Nie mówię, że tego nie zrobisz. Tylko musisz zaczekać, aż
znowu wybierzemy się po zakupy - rzekła Kelly, parkując pod
domem.
RS
47
Zanim odłożyła torebkę, pudełko na drugie śniadanie i wielki
segregator pełen komputerowych wydruków, które zabrała ze
szpitala, Carlie była już w łazience.
- Mamo, chodz zobaczyć!
Nad wanną pyszniły się nowe, lśniące krany. Kelly odkręciła
wodę. Odpływ też działał jak należy.
- Chyba nie będziemy dziś spać u doktora Bena. - Carlie nie
ukrywała żalu.
- Nawet gdyby hydraulicy zawiedli, i tak zostałybyśmy tutaj.
Przecież nie możemy się narzucać.
- On by się na pewno ucieszył.
Kelly była zdecydowanie innego zdania, lecz zachowała tę
opinię dla siebie. Wróciła do kuchni i spróbowała zmienić
temat.
- Może zadzwonimy do babci i dziadka? - spytała.
- Dobrze. - Dziewczynka sama wykręciła numer. - Dzień
dobry, babciu. - Carlie słuchała przez chwilę, po czym odezwała
się znowu: - Jeden chłopak mi dokucza, ale dziewczynki są w
porządku. Tylko wiesz, żadna nie liczy tak dobrze jak ja.
Kelly wyjęła słuchawkę z rąk córki.
- Cześć, mamo.
- Zastanawialiśmy się, kiedy w końcu zadzwonisz. Tata już
zaczął się niepokoić - rzekła Virginia Evers karcącym tonem.
Kelly nauczyła się już radzić sobie z poczuciem winy, jakie
rodzice bezustannie próbowali w niej budzić, jednak w
bezpośredniej rozmowie nadal przychodziło jej to z trudem.
- Sama wiesz, ile czasu zajmuje przeprowadzka.
- I właśnie dlatego powinnaś znalezć stałą prace - zagrzmiał
głos ojca w słuchawce.
Kelly zacisnęła wargi. No tak, mają drugi aparat. Rozmowa z
jednym z rodziców bywała bardzo trudna, a co dopiero z
obojgiem.
- Mam stałą pracę, tylko wysyłają mnie w coraz to nowe
miejsca - przypomniała.
RS
48
- A jak tam Carlie? Co to za historia z tym chłopcem, który jej
dokucza?
- Nic takiego. Naprawdę nie ma się czym przejmować.
- Pamiętaj, że za dwa i pół miesiąca zaczyna się szkoła.
Postanowiłaś już coś? - dociekał ojciec.
Kelly zacisnęła powieki i przysiadła na krześle.
- Jeszcze nie, ale zapewniam cię, że niebawem to zrobię.
- Naprawdę powinnaś już podjąć decyzję. Pytałem dyrektora
szkoły, czy będzie miał miejsce dla Carlie. Powiedział, że tak,
ale wypadałoby go zawiadomić z wyprzedzeniem.
- Tato, zostało jeszcze mnóstwo czasu. - Kelly usiłowała nie
stracić panowania nad sobą. - Mam nadzieję znalezć etat przed
rozpoczęciem roku szkolnego.
- Bo jak nie, to Carlie zamieszka z nami.
Westchnęła. Rodzice coraz natrętniej powracali do tego
tematu, choć przez cały czas utrzymywali, że nie zamierzają jej
niczego narzucać. Przy okazji jednej z takich rozmów obiecała,
że wezmie pod uwagę możliwość ulokowania u nich Carlie, a
oni najwyrazniej uznali, że sprawa jest już załatwiona.
Kelly jednak zdecydowanie odsuwała możliwość rozstania z
córką, nie aprobowała również kurateli rodziców. Tak długo
walczyła o niezależność, że możliwość jej utraty coraz częściej
spędzała jej sen z powiek. Zdawała sobie jednak sprawę, że
musi kierować się przede wszystkim dobrem córki.
- Jeśli nie będzie wyjścia, Carlie przeprowadzi się do was
- powiedziała szeptem, tak by mała nie mogła jej usłyszeć.
- Ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Nie denerwuj się. Przecież wiesz, że chodzi nam tylko o jej
przyszłość. - Paternalistyczny ton ojca stał się nie do zniesienia.
- Mnie też. Ale przynajmniej na razie niczego nie zmieniajcie
w moim pokoju.
W słuchawce zapadła cisza.
- Już to zrobiliście, tak?
RS
49
- Nie masz się o co złościć. Tylko pomalowaliśmy na nowo
ściany i zmieniliśmy zasłony i narzutę na łóżko.
Kelly policzyła do dziesięciu.
- I na tym zakończcie. Tak jak mówiłam, jeszcze nic nie
zostało ustalone. - Choćby miała poruszyć niebo i ziemię, nie
odda Carlie rodzicom, niezależnie od ich intencji.
- Nie martw się. Nawet jeśli nie zamieszka tu na stałe,
przynajmniej będziecie miały ładny pokój, jak przyjedziecie nas
odwiedzić - wtrąciła matka.
Kelly nie chciała się wdawać w dalsze dyskusje.
- Przepraszam, ale muszę kończyć. Jeszcze nie jadłyśmy
kolacji.
- To na razie. Tylko daj nam jeszcze porozmawiać z Carlie.
Chcemy się pożegnać.
Podała małej słuchawkę i pobiegła do łazienki, by przepłukać
twarz zimną wodą i nieco się uspokoić. To prawda, że rodzice
mają dobre intencje, tyle że nigdy nie zaakceptowali jej prawa
do niezależności. Nawet matka nie jest po jej stronie.
Przez wszystkie lata swojego małżeństwa nie zrobiła kroku
bez zezwolenia męża.
Kelly za skarby świata nie chciała iść w ślady matki. Chętnie
zamieszka z partnerem, nigdy z dyktatorem. Co więcej,
zamierza wpoić córce takie wzorce, jakich sama z domu nie
wyniosła. Carlie nie będzie musiała we wszystkim słuchać
rodziców przez pierwszych dwadzieścia lat życia.
Ból ręki coraz bardziej jej dokuczał. Nic dziwnego, skoro
podczas rozmowy z rodzicami zaciskała dłonie w pięści. Zażyła
dwa ostatnie proszki przeciwbólowe, jakie znalazła w apteczce.
Po kolacji pojadą do sklepu po następne opakowanie. Przy
okazji Carlie będzie miała sposobność wybrać obiecany
przysmak dla psa.
Ben stał na schodach przed drzwiami, karcąc się w duchu za
własną słabość. Przecież równie dobrze mógł zadzwonić, żeby
RS
50
sprawdzić, czy hydraulik dobrze się spisał. Jednak jakiś
wewnętrzny głos kazał mu pojawić się tu osobiście.
Zapyta, czy wszystko w porządku, i będzie mógł zapomnieć o
całej sprawie. Przez cały dzień myśli o Kelly i małej nie dawały
mu spokoju, choć dokładał wszelkich starań, by o nich
zapomnieć. Teraz tylko dowie się, czy są zadowolone z
naprawy, i od razu odjedzie. Zajmie mu to najwyżej pięć minut i
nareszcie uwolni się od odpowiedzialności. %7łycie wróci do
normy.
Na jego widok twarz Carlie, która otworzyła mu drzwi,
rozjaśnił szeroki uśmiech.
- A gdzie Percy?
- Czeka w samochodzie.
W drzwiach pojawiła się Kelly.
- Proszę, niech pan wejdzie.
Odmówił, ciesząc się w duchu, że z góry przygotował sobie
odpowiedz.
- Naprawdę nie mogę. Wpadłem tylko dowiedzieć się, czy
wszystko w porządku.
- Całkowicie.
- To dobrze. A jak tam ręka?
- Starałam sieją oszczędzać, ale to zdumiewające, jak trudno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.