[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephenem i wyszła za mnie. Olivia słuchała Conora i nie potrafiła znalezć żadnych argumentów, które by przeczyły jego słowom. Wszystkie myśli odpłynęły od niej, poza 124 R S tą jedną: jak pięknie by było kochać się z nim jeszcze raz. Ktoś, kto zakosztował nieba, niechętnie schodzi na ziemię. - Słuchasz mnie? - zapytał, wiodąc dłonią po jej nagich ramionach, piersiach, brzuchu. - Tylko mi nie mów, że go kochasz, bo ci nie uwierzę. - Jego palce zsuwały się coraz niżej. - Nie. - Olivia sięgnęła po prześcieradło, nie mogła się jednak przykryć, gdyż przygniatał je ciężar leżącego Conora. - Proszę. - Co, proszę? - przekomarzał się, w pewnym sensie serio rozzłoszczony jej próbą zasłonięcia się przed nim. Olivia przekręciła się na bok, plecami do Conora. - Muszę iść - powiedziała. Conor wydał z siebie niecierpliwe westchnienie i wyciągnąwszy spod siebie prześcieradło rzucił je na Olivię. - Masz, skoro koniecznie musisz się chować przede mną. Ale, do diabła, nie udawaj, że to, co się właśnie stało, nie ma żadnego znaczenia. - Nie może mieć. - Wiedziała, że powinna już wstać, ale nie mogła się na to zdobyć. - Zrozum, nie mówię, że cię nie lubię... - Bardzo dziękuję. - Ale my nie pasujemy do siebie. - Nie bądz niemądra! - Chwycił ją za ramię i z powrotem przewrócił na plecy. Nachylił nad nią twarz, a oczy pociemniały mu namiętnością i gniewem. - Kiedy teraz się połączyliśmy, możesz w końcu powiedzieć... - ...że to wystarczy - upierała się, chociaż słowa te sprawiały jej niemal fizyczny ból. - To, co nas połączyło, Conor, to seks. Po prostu seks. Na tym nie można budować związku na całe życie. Zwłaszcza kiedy jest tyle powodów, dla których nie może nam się udać. 125 R S - Powiedz mi w takim razie, jakie to powody. Bardzo mi na tobie zależy i jestem przekonany, że i tobie zależy na mnie. My nie mówimy o seksie, Liv. Tylko o miłości. Tak bardzo teraz pragnęła zgodzić się z nim, powiedzieć, że zrobiłaby wszystko, byleby tylko mogli być razem. Jak mogła go odtrącić? Jak mogła zaprzeczyć faktom niezaprzeczalnym? Czy mogłoby być dla niej coś gorszego niż życie ze świadomością, że nigdy go już nie zobaczy? Bo jeśli teraz by od niego odeszła, to tylko na zawsze. Inaczej nie potrafiłaby. Nawet samej sobie nie umiała jednak wybaczyć takiej słabości. Musi skończyć to teraz, zanim będzie za pózno. Przynajmniej wie, jak to jest być z kimś, kogo się kocha. Niektórych kobiet przez całe życie nie spotyka takie szczęście. - Jestem dla ciebie za stara - rzekła i uprzedzając jego sprzeciw, dodała: - Jesteś młody, ambitny. Całe życie przed tobą. Byłabym dla ciebie tylko ciężarem. Ty to wiesz i ja to wiem. Poza tym... mam męża. A on nie dałby mi rozwodu, gdyby się dowiedział, że związałam się z tobą. - Ja zaczekam - powiedział spokojnie. - Wcześniej czy pózniej będzie musiał ustąpić. - Nie. - Tak. - Przymknął oczy, jak gdyby nie chciał słuchać jej protestów. - Nie dbam o to, ile to potrwa. Czekałem już jedenaście lat. - Tak tylko mówisz. - Ja to wiem. - Spojrzał na nią. - Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? Pięć, sześć lat nie ma tu żadnego znaczenia. - Za pięć lat będę miała prawie czterdziestkę - próbowała sprowadzić go na ziemię. - Kiedy się ożenisz, będziesz chciał mieć dzieci, a ja nawet 126 R S nie wiem, czy w ogóle mogę zajść w ciążę. Jak na razie nie miałam szczęścia. - A jeśli powiem, że nie zależy mi na utrzymaniu dynastii Brennanów? - Ale mnie zależy - westchnęła. - Twojej matce też by zależało. Conor popatrzył przez chwilę na Olivię. Miała wrażenie, że gdyby w tym momencie jej dotknął, cały jej opór prysnąłby jak bańka mydlana. Ale Conor wstał, nic już nie mówiąc, i tylko na jego twarzy malowało się bezkresne rozgoryczenie. Przy drzwiach do łazienki zatrzymał się i odwrócił. Jego naga męskość przemawiała do zmysłów Olivii. - Moja matka nigdy by nas nie powstrzymywała - powiedział. Pełne cierpienia spojrzenie jego zielonych oczu przeszyło ją na wskroś. - Ale jeżeli jest to jedyna wymówka, na jaką potrafisz się zdobyć, to chyba coś opacznie zrozumiałem. Olivia spuściła powieki, jakby w ten sposób chciała się zasłonić przed jego oskarżeniem. Kiedy po chwili otworzyła oczy, nie było go już w pokoju. Usłyszała odgłos lejącej się wody i domyśliła się, że Conor bierze prysznic. Nawet jeszcze teraz chciała pójść do niego. Była pewna, że zostawił drzwi otwarte. Mogła wśliznąć się do niego pod prysznic i niech się dzieje co chce. Mogła to zrobić. Nie była już przecież zamężna, mimo że tak mu mówiła. Nie miała się czego wstydzić. Bała się jednak przyszłości i ostatecznego odrzucenia. Ta obawa była silniejsza od chwilowej pokusy. Obawa, że pozostanie u jego boku nie dłużej niż Sharon czy inne kobiety, jakie znał. Wiedziała przy tym, że Conor jest w stanie zranić ją znacznie boleśniej niż Stephen. A ona już dość wycierpiała. 127 R S Wstała i ubrała się pospiesznie. - Też mogłaś się wykąpać - powiedział Conor, kiedy wrócił z łazienki. - Wykąpię się w zajezdzie... Widzisz, przestało padać. - Doprawdy? - Pogarda na jego twarzy była aż nadto wyrazna. - Nie zauważyłem. - A jednak. - Przeszła ciężko w stronę drzwi. - Proszę, odwiez mnie już. ROZDZIAA DZIESITY Trzy miesiące pózniej, w piękny wiosenny dzień Olivia stała u boku matki Stephena, patrząc na jego świeżą mogiłę. Staruszka szlochała z chusteczką przyciśniętą do oczu. Na Olivii ta śmierć robiła znacznie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |