[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Takie rzeczy przeżywają nie tylko rodzice, ale i dzieci. Teraz, kiedy odnalazł J.C., nie zamierzał przysparzać mu więcej cierpień. Musiał jednak wywalczyć swoje ojcowskie prawa. Chciał, żeby chłopiec nosił jego nazwisko i nikt nie mógł S R mu w tym przeszkodzić. A już na pewno nie ta piękna nieufna kobieta, która z wściekłością pochyliła się w jego stronę. - To szantaż! Wierutna bzdura! - krzyknęła, jak tylko uspokoiła się trochę po tych oświadczynach. - Nigdy nie wyjdę za ciebie. - Ach, Jenny, jak bardzo się zmieniłaś. - Ze smutkiem potrząsnął głową. - Dawniej nie marzyłaś o niczym innym, jak tylko o tym, by spędzić ze mną resztę życia. - Byłam młoda i naiwna. - Oboje byliśmy za młodzi, niedojrzali do pew- nych spraw, ale teraz jesteśmy starsi i z pewnością mą- drzejsi. Musisz zrozumieć, że mam zamiar odzyskać mo- jego syna. - Dlaczego w ten sposób?- złościła się Jenny.- Chyba upadłeś na głowę. Zlub? To czyste szaleństwo. - Lepsze rozwiązanie niż proces sadowy. - Do licha, Cole, on nie jest twoim synem - powtórzyła z uporem. - Przestań wreszcie pleść głupstwa - zdenerwował się. - To mój syn. - Nie możesz tego udowodnić. - A test genetyczny? - Test genetyczny? - Te testy niemal ze stuprocentowym prawdopodobień- stwem mogą dowieść ojcostwa. Myślę o tym niechętnie, ale skoro nalegasz. Oparła się i przymknęła powieki, żeby nie patrzeć na niego. Nawet nie mogła go winić. Wyrządziła mu straszną krzywdę, oszukała go, ukryła przed nim jego dziecko... Potrząsnęła głową. Nie powinna ulegać poczuciu winy. S R Zrobiła tak tylko dlatego, że on ożenił się z inną. Nie miała wyjścia. - Nigdy nie wyszłabym za mąż za kogoś, kto mnie nie kocha - szepnęła. Te słowa raniły jej serce. - Nawet gdyby był to ojciec twojego dziecka, który kocha je tak bardzo jak ty? Nawet gdyby opiekował się nim najlepiej, jak tylko można? - Małżeństwo dla dobra dziecka? - mruknęła. - Prze- cież on szybko się zorientuje, że to wszystko lipa. Cole uśmiechnął się. Miał nieskończenie wiele sposo- bów, by ją zranić. - Kto tu mówi o fikcyjnym związku? To ma być pra- wdziwe małżeństwo, skonsumowane i funkcjonujące pra- widłowo. Chcę, żeby to było jasne dla ciebie od samego początku. Wierność, posłuszeństwo... dopóki śmierć nas nie rozłączy. Jęknęła. - Nie rób mi tego, Cole, proszę, nie rujnuj mojego życia. Przecież tobie też nic dobrego z tego nie przyjdzie. Nie możesz w imię zemsty poświęcać szczęścia nas dwoj- ga. Nigdy nie chciałam sprawić ci przykrości. - Nie chciałaś też mieć mojego dziecka, ale się stało. Nie miałaś prawa trzymać go z dala ode mnie. - Powoli podniósł się z fotela. - Nawet, jeśli wiedziałam, że ożeniłeś się z inną? - Nawet. Nawarzyłaś sobie piwa i teraz musisz to wy- pić. - Podszedł do niej. - Nie, nie mogę. Całe życie z tym apodyktycznym człowiekiem? To wy- dawało się gorsze od najstraszliwszego horroru. Nie wie- działa, co się stało z tym Cole'em Stadlerem, którego tak S R bardzo kochała, ale nie miała zamiaru mieć nic wspólnego ze stojącym przed nią mężczyzną. Nie chciała dzielić z nim życia, dziecka, a już tym bardziej małżeńskiego łoża. - W porządku - burknął. Cofnął się pół kroku. - Co w porządku? - zdziwiła się. - Nie mogę cię zmuszać. Do diabła, nie potrafiłbym cię zmusić. Gdybyśmy byli razem, nigdy nie stworzylibyśmy dla J.C. prawdziwego domu. Od razu wyczułby, że coś jest nie tak. Poznałby się na tym i byłby nieszczęśliwy. - Cole podszedł do telefonu. - Do kogo dzwonisz? - Zdenerwowana podniosła się z fotela. Zmarszczył brwi. - Do mojego adwokata. Zamierzam wystąpić do sądu o uznanie moich praw do dziecka. Nie mogła uwierzyć, że zemdlała, ale fakty mówiły same za siebie. Odzyskiwała świadomość, leżąc na jego dużym wygodnym fotelu. Cole siedział przy niej i trzymał ją za rękę. - Co się stało? - mruknęła. - Straciłaś przytomność, zanim zdążyłem przedstawić ci do końca moje warunki. - Warunki? - zdziwiła się. - Daję ci siedem dni. - Na co? - W końcu nie była pewna, czy chodzi mu o jej zgodę na ślub, czy ma na myśli proces sądowy. - Na podjęcie decyzji. J.C. zasługuje na to, żeby mieć [ Pobierz całość w formacie PDF ] |