[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciał poznać ją lepiej, poznać wszystkie jej wady... czasami bardzo irytujące...
to kto wie...
– JakieŜ to ja mam znowu irytujące wady? – obruszyła się Meredith.
– Malutkie, zupełnie nieistotne, kochanie. Ja tak mówię ogólnie...
– A ja Ŝądam, Ŝebyś powiedział, jakie! Jeśli cię tak okropnie denerwuję,
to chciałabym wiedzieć, czym! – Meredith zaczęła mówić bardzo głośno, tak Ŝe
wiele osób siedzących w lokalu z zaciekawieniem obróciło się w jej kierunku.
Dylan spojrzał na Kate z rozbawieniem.
– Widzisz, co zaczęłaś? – spytał.
– Ja niczego nie zaczynałam! – zaprotestowała.
– Jeśli nalegasz – odezwał się Roger juŜ bardziej rzeczowo – to ci
powiem. Czy ty zdajesz sobie sprawę, Ŝe podczas posiłków opychasz się tylko
jednym produktem? Jeśli to jest śniadanie, to zjadasz cały boczek i wyłącznie
boczek. Innym razem zjadasz tylko jajka i to wszystkie, zostawiając boczek
nietknięty. Albo zostawiasz jajka i boczek, a poŜerasz wszystkie tosty. Czasami
robię sam ze sobą zakłady, co tym razem pochłoniesz, a co zostawisz.
– Oo, robisz zakłady sam ze sobą? No, to lepiej przyjrzyj się sobie –
odparowała Meredith. – śebym nie wiem ile potraw przygotowała na obiad, to
ty wszystko i tak razem zmieszasz, zalejesz keczupem i dopiero wtedy jesz. Ja
się trudzę, osobno przyprawiam groszek, osobno przygotowuję pyszną sałatkę,
na przystawkę robię rybę, na drugie danie smaŜę kotlet, a ty wszystko to
mieszasz razem jak zaprawę murarską. Myślisz, Ŝe to mnie nie doprowadza do
szału? – Meredith zerwała się i ujęła pod boki. – Dobrze, kochasiu, jeśli chcesz
konkurować ze mną pod tym względem i jesteś ciekawy, które z nas zachowuje
się bardziej irytująco, to jestem pewna, Ŝe tę konkurencję ty wygrasz. Jesteś
bowiem o wiele bardziej denerwujący ode mnie...
Kate trąciła Dylana.
– Idziemy. Nie muszę tu przychodzić, Ŝeby wysłuchiwać cudzych kłótni.
Sama potrafię zapewnić sobie tego rodzaju spektakl. No, idziemy?
– Dokąd?
– Byle daleko stąd.
– W pewnym sensie Roger ma rację – powiedział Dylan, kiedy byli juŜ na
ulicy. – Gdy dwie osoby zbyt dobrze się znają, to rodzi się między nimi coś w
rodzaju lekcewaŜącego stosunku.
– Czy chcesz przez to powiedzieć, Ŝe masz do mnie wyłącznie
lekcewaŜący stosunek? – spytała Kate. – Bo moim zdaniem taki lekcewaŜący
stosunek do jakiejś osoby moŜe zrodzić się równie dobrze w minutę po poznaniu
tej osoby... Gdybym tylko mogła sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach
zobaczyłam cię po raz pierwszy, to bym moŜe wiedziała, czy coś podobnego
poczułam od razu, czy nie...
– Ja chcę tylko powiedzieć, Ŝe łatwiej pokochać kogoś, kogo dobrze się
nie zna, poniewaŜ przewaŜnie po bliŜszym poznaniu danej osoby, prędzej czy
później, człowiek i tak jest rozczarowany.
– A ja mówię, Ŝe lepiej znać wady partnera, zanim się pójdzie do ołtarza,
a nie dopiero po ślubie – odparowała.
Nie przerywając rozmowy, wsiedli do furgonetki. Dylan nie włączył
silnika, lecz połoŜywszy dłonie na kierownicy, zwrócił się do Kate:
– Więc dokąd mamy jechać? Bo nie do kina? – spytał.
– Nie chcę iść do kina, gdzie wyświetlają same horrory i głupie bajki dla
dzieci.
– Mógłbym cię odwieźć do domu... – zaproponował.
– Zbyt szybko chcesz się mnie pozbyć... Poczekaj, zastanowię się... JuŜ
wiem! Moglibyśmy pojechać na drinka do baru „Pod Malowanym Kucem”!
– Masz ochotę się upić?
– Nie.
– Masz prawo do trzech propozycji. Czekam na kolejny pomysł.
– MoŜe do kręgielni?
– Lubisz kręgle?
– Nie bardzo.
– Ja teŜ nie. To była druga propozycja. Teraz trzecia.
– Dlaczego to ja mam zawsze coś wymyślać? Mógłbyś raz coś fajnego
zaproponować.
– Dobrze, co byś powiedziała na...?
– JuŜ wiem! – przerwała mu. – Pojedźmy do Matta i Laury. Na pewno są
w domu... Chcę usłyszeć ich opinię na temat czasu trwania zalotów. Powinny
być długie czy krótkie?
– Po co ci to wiedzieć? Nasze zaloty są fikcyjne, więc fikcyjne są teŜ...
– Bardzo lubię teoretyczne rozwaŜania. Gimnastyka dla umysłu. Jestem
dziennikarką. Wszystkie ludzkie problemy bardzo mnie interesują. A poza tym
chcę się dowiedzieć, jak Laura się czuje. Poród jest tuŜ tuŜ.
– Dobrze, moŜemy do nich jechać. – Włączył silnik i ruszył, zawracając
nieprawidłowo przez środek ulicy.
– Nie chciałbym być na miejscu Matta – mruknął pod nosem.
– Dlaczego? Myślałam, Ŝe lubisz dzieci.
– Lubię, ale nie chciałbym uczestniczyć w ich przychodzeniu na świat. W
pierwszej fazie oczywiście tak, ale nie po dziewięciu miesiącach.
– Nie lubisz odpowiedzialności za to, co zmalowałeś? Wygodne
stanowisko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.