[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A szkoda. To miły dzieciak. Bystry, grzeczny, mógłby się wiele nauczyć od kochających dziadków.
~atherine przycisnęła dłoń do ust. Phillipe był rozJuszony.
- Mam wnuczkę i następczynię. Jest tutaj.
- Kochamy Lilly. - Głos Catherine brzmiał słabo.
Chantal szeptem poprosiła Nicolette o wyprowadzenie Lilly z pokoju. Dopiero kiedy drzwi zamknęły
się za nimi, odpowiedziała Catherine:
- Lilly jest moją córką, a wy robicie co w waszej
mocy, by miją odebrać.
Catherine wyciągnęła rękę- do Chantal. - Potrzebujemy jej.
- Nie - przerwała Chantal. - To nieprawda. Przy-
najmniej -nie tak, jak wy to widzicie. To mała dziewczynka. Dlaczego chcecie odebrać jej dzieciństwo? -
Zaczekaj. - Phillipe spróbo~ał zapanować nad emocjami. - Porozmawiajmy spokojnie.
Ale Chantal ju\ tego nie chciała. Przez lata spędzo-
ne w La Croix prze\yła piekło. _
- Nie sądzisz, \e trochę na to za pózno?
- Chantal, kochanie - Catherine załamał się głos.
Chantal wstrzymała oddech, próbując uspokoić rozszalałe serce. Nie chciała zranić ani ich, ani Lilly.
- Jesteściejej dziadkami,- więc nie zabronię wam jej widywać, ale na stałe zamieszka ze mną. - Rzuciła
Demetriusowi spojrzenie pełne wdzięczności. Z nami.
Jeszcze tego samego wieczoru wrócili na wyspę.
Dopiero w willi z zapierającym dech widokiem na mor\e Chantal poczuła, \e ogromne nap!ęcie ostatnich
dni zaczyna z niej opadać.
Lilly ju\ spała, Chantal i Demetrius patrzyli na siebie w świetle księ\yca.
- Tyle się dzisiaj zdarzyło - powiedziała. - Nie mogę uwierzyć, \e tu jesteśmy. Razem.
- I \e jesteśmy mał\eństwem?
Usłyszała w jego głosie niepewną nutę i uśmiech-
nęła się psotnie.
- Myślisz, \e \ałuję? .
- Mo\e. To była niełatwa decyzja:
Chantal roześmiała się. Czuła się lekka, napięcie opadło, oddychała swobodnie.
- A gdybym \ałowała, pozwoliłbyś mi odejść?
- Nie. - Odpowiedział tak gwałtownie, \e znów się
rozeÅ›miaÅ‚a. - GdybyÅ› nie byÅ‚a w ciÄ…\y ... - PotrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…·
- To co byś zrobił?
- Przeło\yłbym cię przez kolano. - Ciemne oczy
rozbłysły pragnieniem. - I kochałbym cię tak, \e zapomniałabyś o wszystkim i wszystkich poza mną.
Pochyliła się ku niemu i potarła policzkiem jego
policzek.
- A co cię powstrzymuje? Ujął jej twarz w obie dłonie.
Chantal skubnęła wargami płatek jego ucha. - Chantal.
Przylgnęła do niego.
- Kochaj mnie. Teraz. Tutaj.
Raczej poczuła, ni\ usłyszała świst wydychanego powietrza, kIedy wsunął jej palce we włosy i przytulił
mocno.
- Nie chcę ci sprawić bólu.
Otoczyła jego szyję ramionami i podtłowała go. - Ty nie mógłbyś mi sprawić bólu. Przenigdy.
Gładził jej biodra. Przytuliła go mocniej i pocało-
wała jego oczy.
- Mój wspaniały mę\czyzno. Uratowałeś mnie.
- Nie.
- A jednak. Podarowałeś mi wolność.
PrychnÄ…Å‚ z powÄ…tpiewaniem.
- Nie nazwałbym tego wolnością. Jesteś moją \oną. Chantal pocałowała go.
- Udowodnij to. - Spojrzała mu w oczy prowokująco. - Teraz.
Pochwycił ją w objęcia i zaniósł do swojej sypialni, w której nigdy wcześniej nie była. Pokój miał okna
na czterech ścianach i wspaniały widok na wyspę. Ziemia, niebo, góry, morze. Zwiatło księ\yca malowało
krajobraz w srebrzystobiałe cienie.
- Masz kłopoty - rzucił ją na łó\ko.
- Zwietnie.
. - Zwietnie? Jeszcze zechcesz przemyśleć tę odpowiedz.
- Chyba nie.
- Pociąga cię niebezpieczeństwo, prawda? - zapy-
tał, czując, jak dr\y pod jego dotykiem.
- Oczywiście, przecie\ mam ciebie i wiem, \e
zawsze mnie obronisz.
Podparł się na łokciach.
- A kto zdoła obronić cię przede mną?
Miała takie cię\kie powieki i czuła mrowienie w całym ciele. Czuła się, jakby wypiła szampana.
Miłość. Radość. śycie.
Uśmiechnęła się i przyciągnęła go bli\ej. Westchnęła, kiedy ich ciała się zetknęły.
Tamtej pierwszej nocy był wspaniałym kochankiem, ale ta chwila, kiedy kochali się jako mą\ i \ona,
przerosła dotychczasowe prze\ycia.
Był jej miłością. Jej sercem. Jej przyszłością.
- Dziękuję ci, dziękuję z całego serca. - Przytuliła zalaną łzami twarz do muskularnej piersi.
Demetrius uniósł jej głowę i spojrzał w załzawione oczy.
- To ja powinienem dziękować tobie.
. Jeszcze nigdy nie czuła tak wszechogarniającej szczęśliwości. To było jak mieć w sobie słońce.
~ Zawdzięczam ci \ycie i szczęście, o jakim dotąd mogłam tylko marzyć.
Jej mą\ był nie tylko wspaniałym kochankiem, ale miał wielkie serce. Nie obchodziły jej grzechy jego
rodziny. Czuła się kochana przez mę\czyznę, którego znała, kochała i któremu bezgranicznie ufała. I tylko
to było naprawdę wa\ne.
- Skąd Malik wiedział o pierwszym mał\eństwie
Armanda?
Demetrius pocałował ją w czubek głowy. - Ja to odkryłem.
- Kiedy?
- Przed wyjazdem do La Croix.
Zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć jego słowa. Dlaczego jej nie powiedział?
- Dlaczego?
Właściwie odczytał jej pytanie.
- Chciałem pozostawić decyzję tobie. Potrząs?ęła głową i odwróciła się, by na niego
spojrzeć. Swiatło księ\yca podkreślało dumny profil.
- Mogłeś skończyć w więzieniu albo gorzej ... Nie
rozumIem.
Sięgnął po kosmyk jej włosów.
- To proste. Chciałem tego, co wybierzesz ty. Serce Chantal zabiło mocno. Gdyby nie jej decyzja,
z.ostałby w więz.ieniu.
- Jak mogłeś tak całkowicie poświęcić siebie?
- Dla ciebie.
- Dla mnie jesteś całym światem.
- Dlatego jesteśmy tutaj, razem.
- Ale mogło skończyć się inaczej!
Patrzył na nią długo czarnymi, nieprzeniknionymi
oczamI.
- Nie dla nas. Nie moglibyśmy nie być razem. Był niewiary go dni e arogancki.
- Jak mo\esz tak mówić?
PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… bli\ej i ogarnÄ…Å‚ sobÄ…·
- Jestem Grekiem, a u podstaw naszej cywilizacji le\y cierpliwość i mądrość.
Roześmiała się.
- BÄ…dz powa\ny!
. - Dobrze. Bo jestem Grekiem i kocham cię nad \ycie. Mo\e być?
Serce zabiło jej radością. - Doskonale.
EPILOG
Cztery miesiące pózniej ...
Odpoczywali przy basenie, ciesząc się słonecznym popołudniem, kiedy nagle Chantal poczuła delikatny
trzepot w swoim wnętrzu. Le\ała cicha i skupiona. Po . chwili wra\enie się powtórzyło. Chantal usiadła i objęła
dłońmi ,brzuch. Tam. Jakby papierowa łódeczka podskakiwała lekko na falach.
. - .D~metrius. - Niemal bezwiednie wypowiedziała Jego ImIę.
Spojrzał na nią z brzegu basenu, gdzie uczył Lilly pływać. W c1emnych oczach zabłysła troska.
. - Co siÄ™ dzieje?
Dziecko się poruszyło. Poczuła to. Oczy jej zwilgotniały.
- Nic. - Pogładziła powiększony brzuch dłońmi. Dziecko. Prawdziwa rodzina na Rock. To było teraz
jej \ycie.
Demetrius podsadził Lilly na brzeg basenu. - Co się dzieje?
Nie umiałaby wyjaśnić. Miała dom, rodzinę, szczęście. Wszystko, o czym marzyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co siÄ™ robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeÅ›li przyczynia siÄ™ do utrwalenia miÅ‚oÅ›ci.