[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się nad słabszymi albo był domowym sadystą i tyranem. Pełno jest takich typów i większości
z nich uchodzi to bezkarnie. Mógł też być mordercą, którego nie odkryto.
Odstawili wszystkie pożyczone tomy na miejsce.
- A może jednak ktoś napisał o nim książkę - szepnęła. - Tak, to jest jakiś pomysł.
Przejrzymy biografie i powieści. Powieści...? Nie znamy autora ani tytułu. Chodz!
Po trwających pół godziny poszukiwaniach ogarnęło ich zniechęcenie.
- Nigdzie o nim nie wspomniano - westchnęła Christa. - A nie mam ochoty zwracać się
do bibliotekarza z pytaniem o najpotworniejszego złoczyńcę świata. Poza tym tyle się już
naczytałam o ludzkiej podłości, że nie potrafię sobie wyobrazić nic gorszego.
- Nie poddamy się - powiedział Linde-Lou, który nie przeczytał nic. Muskał tylko
palcami grzbiety ustawionych na półkach tomów i usiłował wyglądać na zamyślonego.
Christa już dawno go przejrzała.
- Wróćmy do półek, od których zaczynaliśmy - zdecydowała. - Mogliśmy coś
przeoczyć.
Przeszli tam. Christa wzdragała się przed powtórnym przeglądaniem historii
kryminalistyki. Przecież już szukali...
Dostrzegła te książki przypadkiem, stały na sąsiedniej półce. Zerkała tam wcześniej.
Zanotowała w umyśle, że są to pozycje w obcych językach, i skupiła się ponownie na
norweskich.
Ale jej umysł zarejestrował jedno słowo:
 Crime .
Zbrodnie.
To nauczka za to, że nie chciałam poprosić bibliotekarza o pomoc, pomyślała.
Mogliśmy oszczędzić wiele czasu.
Uścisnęła Linde-Lou za ramię.
- Może tu coś znajdziemy.
Była to cała seria, sześć tomów pod wspólnym tytułem Crime.
- Zgłodniałam - mruknęła. - I w tym powietrzu czuję się taka zakurzona. Pożyczymy
te książki do domu, Linde-Lou. Nie są aż takie ciężkie, by nie dało się ich zabrać.
W ostatniej chwili dostrzegła jeszcze jedną: Beasts of the World.
Bestie, albo jak kto woli, potwory świata.
Tę książkę także wyciągnęła z półki.
- Możliwe, że to o dzikich zwierzętach - uprzedziła, pod maską kamiennego spokoju
skrywając podniecenie. - Ale może też być o czym innym.
Taksówką wrócili do domu.
- Nareszcie będziemy mogli głośno rozmawiać - powiedziała Christa w samochodzie.
Linde-Lou zaczął się śmiać. Jego jasny śmiech odegnał nieco zły nastrój, w jaki
wprawiło ją czytanie o wszystkich tych potwornościach.
Czekało ich jednak jeszcze dużo pracy.
- Te książki są po angielsku - zauważyła dyplomatycznie. - Chyba więc nie zrozumiesz
tekstu.
Z wdzięcznością pokiwał głową. %7ładne z nich ani słowem nie wspomniało, że Linde-
Lou w ogóle nie umie czytać.
Przejrzenie angielskich ksiąg traktujących o zbrodniach zajęło im sporo czasu. Christa
bardzo się niepokoiła, że Marco będzie potrzebował informacji, zanim ona zdąży mu je
dostarczyć.
Podczas gdy ona czytała, Linde-Lou zajął się przygotowaniem posiłku. Przeszkadzał
jej co prawda ustawicznymi pytaniami o to, gdzie ma czego szukać, a w dodatku jego
kulinarnych umiejętności nie dało się określić jako najwybitniejszych.
Z wielką starannością jednak nakrył do stołu. Prawdę mówiąc z tym także nie poradził
sobie najlepiej, popełnił mnóstwo błędów, a na domiar złego wyciągnął z głębi szafki
najbrzydszy wazon, który Christa otrzymała w prezencie ślubnym i jakoś nigdy nie miała
odwagi po prostu go wyrzucić. Wprawdzie nie było teraz do niego kwiatów, ale Linde-Lou
ustawił go na środku stołu, oczywiście tam, gdzie najbardziej zawadzał.
- Jak ładnie wszystko przygotowałeś - pochwaliła go Christa wzruszona. - Chcę teraz
choć na chwilę całkiem się oderwać od tych okropności i zająć pałaszowaniem twoich
przysmaków.
- Mam nadzieję, że sos się nie przypalił - denerwował się Linde-Lou.
- To nieistotne.
Zaczęli rozmawiać o całkiem innych sprawach niż ludzka niegodziwość, Christa
opowiadała o swoim życiu, starając się jak najmniej wspominać o małżeństwie, spostrzegła
bowiem, że sprawia mu tym ból. Od niego zaś dowiedziała się, jak mu się wiodło wśród
przodków Ludzi Lodu.
- Ale ty przecież nie byłeś ani dotknięty, ani wybrany - wtrąciła.
- To prawda, jestem natomiast wnukiem Lucyfera, a ponieważ wszyscy stwierdzili, że
moje życie było tak trudne i ubogie, wybrano mnie na ducha opiekuńczego Nataniela.
- Nikogo lepszego nie mogli znalezć.
- Dziękuję - rozpromienił się.
Myśli Christy powędrowały dalej.
- Ja jestem prawnuczką Lucyfera. I córką Tamlina - dodała po chwili. - Czy myślisz,
że ja także...
Odruchowo złapał ją za rękę. Wazon o mały włos się nie przewrócił, Christa
potraktowała to jako znak, że należy usunąć kłopotliwy przedmiot ze stołu.
- Mam nadzieję, że to możliwe, Christo - ciepło rzekł Linde-Lou. - Tam jest tak
wspaniale.
- Och, móc spotkać się w innym wymiarze - mówiła rozmarzona. - Być razem, na
zawsze!
- Tak - szepnął Linde-Lou z rozjaśnionymi oczyma.
Nic więcej nie powiedzieli. Myśleli o przyszłości Ludzi Lodu. Jeśli zdołają pokonać
Tengela Złego... Co się z nimi pózniej stanie? Czy będzie to oznaczało koniec ich kontaktu z
przodkami? Czy powrócą do sfery zwykłych zmarłych?
A jeśli nie odniosą zwycięstwa, co ich czeka?
Wielka Otchłań?
- Musimy wracać do pracy - oznajmiła trzezwo Christa. - Marco czeka na informacje.
Dawno już nie jadłam tak miłego posiłku, dziękuję ci.
Naprawdę tak uważała. Nie chodziło jej przy tym o jedzenie, lecz o cały nastrój.
Napięcie, ekscytacja z powodu bliskości Linde-Lou, wszystko to równoważyło żałośnie
pospolite potrawy.
Westchnęła ciężko i znów zasiadła do książek.
Nie mając już sił na ponowne zagłębianie się w ludzką podłość, przerzuciła tylko
pozostałe angielskie księgi o kryminalistyce.
Potem zabrała się za Beasts of the World.
Książka nie traktowała o dzikich zwierzętach. To była historia okrucieństwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.