[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieczył je ryglem. Wszystko to działo się w ułamkach sekundy. Alex przylepił nos do szyby. Na niebie nie było ani jednej chmurki. W dole, pośród ciemnej zieleni, migotało w słońcu niewielkie jezioro. Tam& zawołał Grant. Tam! Joe zdążył jeszcze zobaczyć maleńką, koziołkującą postać, zanim zniknęła na tle lasów w dole. 90 Czy& czy to była ona? zapytał Fighter Jack ochrypłym głosem. Tak& Alex odwrócił się i ze zwieszoną nisko głową wszedł do kabiny. Za oknami, pod skrzydła samolotu zaczęły wbiegać maleńkie, białe domki. Po chwili było ich więcej& Jeszcze chwila i ułożyły się wzdłuż ulic& Boże& powiedział cicho Grant. Nairobi& I ruszył ku kabinie pilotów. Joe minął nieruchomą, nakrytą kocem postać i osunął się w głąb wolnego fotela. Przymknął oczy. Jak przez mgłę słyszał łkanie jednej z kobiet. Potarł podbródek, na któ- rym zdążyły już wyrosnąć małe kiełki zarostu. Z wysiłkiem otworzył oczy. Na przedniej ścianie kabiny zapalił się świetlny napis: PROSZ ZAPI PASY I ZGASI PAPIEROSY! SAMOLOT LDUJE! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |