[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pompie - dodała. - Tylko uważaj na swoją biedną rękę, spróbuj jej nie
zamoczyć. Odświeżysz się, zanim siądziemy do herbaty.
- Do herbaty? - nie wierzył własnym uszom.
- Wsypię do filiżanki dużo cukru, to ci doda energii po tym wypadku.
- To nie był wypadek.
- Wszystko jedno. I mam świeżutki chleb, pani Dillon mi go przyniosła...
Natychmiast wzmógł czujność.
- Odwiedzają tu panią?
- Nie nocą. No, idz już, idz - pustelnica była łagodna i stanowcza zarazem.
402
Wkrótce, na wpół umyty i znacznie bardziej odprężony, siedział przy stole,
pochłaniając filiżankę za filiżanką słodzonej herbaty. Przedtem zjadł kilka
pajd chleba z masłem.
- Jesteś dobrą kobietą - powiedział.
- Nie, jestem taka sama jak inni.
- Nie każdy wpuściłby do domu obcego, nie każdy by go nakarmił.
Niektórzy są tak nieporządni jak ja.
Dobrze skrywała uśmiech.
- Z doświadczenia wiem, że ludzie są zwykle szczodrzy i porządni, o ile
im się na to pozwoli.
Postukał łyżeczką w stół na znak, że się z tym zgadza.
- Racja, otóż to, tylko rzadko się im na to pozwala.
- Chciałbyś się przespać przy kominku? Jest tu koc i poduszka.
Jego wielka twarz omal się nie zapadła od nadmiaru zmarszczek.
- Siostra nie rozumie. Widzi siostra...
- Nie muszę nic rozumieć. Jeśli wolisz wyjść na ten wiatr, trudno. Gdybyś
jednak został, to kominek jest tam.
- Widzi siostra, mogą mnie tu szukać.
- Nie w moim domu. I nie w nocy.
- Nie zasnąłbym. Naprawdę, nie mógłbym zasnąć. Westchnęła i
zaprowadziła go do drzwi.
- Patrz prosto przed siebie. Widzisz to drzewo odstające od innych?
Zmrużył oczy i wpatrzył się w mrok.
- Widzę.
- Wysoko na górze jest kryjówka. Do pnia przybite są szczeble, a między
konarami jest dobrze zamaskowana kryjówka. Dawno temu zrobiły ją
dzieci.
- Teraz tam nie przychodzą?
- Dorosły, i inne sprawy im w głowie.
Miasto trzęsło się od plotek. Mona Fitz ciągle powtarzała, że serce
podchodzi jej do gardła, bo takie gangi wracają i napadają na urzędy
pocztowe. Czytała, że to się zdarza. Wall założył w sklepie kłódki na
wszystkich drzwiach. Jeśli bandyci uciekali ścieżką koło kościoła, musieli
przebiegać
403
koło sklepu i na pewno widzieli, że warto tam zajrzeć. Tak, lada dzień
mogli wrócić.
Dan i Mildred O'Brienowie z  Centralnego" byli przygnębieni. Lough
Glass to i tak okropna dziura - mówili - a teraz zyskało jeszcze reputację
miasta, gdzie zdarzają się napady z bronią w ręku. No i oczywiście
wszystko zostało opisane w miejscowej prasie.
W gazecie, którą Lena kupowała co tydzień, też zamieszczono obszerny
artykuł na temat napadu. Był to szczegółowy opis przestępstwa
gwałtownego i bezsensownego. Nikt nie musiał jej nic mówić, i bez tego
wyczuła, że całe miasto odetchnęło z ulgą, dowiedziawszy się, że Maury
McMahon akurat nie było w biurze. Czytając między wierszami,
domyśliła się, że ta stara zrzęda Kathleen znowu z właściwym sobie
wścibstwem wetknęła nos w nie swoje sprawy.
Nie to, żeby lektura artykułu sprawiła Lenie przyjemność, ale dała jej
przynajmniej pretekst do napisania listu do Kit.
Z niepokojem przeczytałam o wypadkach, które zaszły w warsztacie
naprzeciwko Twego domu. Chciałabym tylko, żebyś wiedziała, jak bardzo
Wam wszystkim współczuję, żywiąc nadzieję, że zdołaliście otrząsnąć się
z szoku. Nie chcę, żebyś czuła się zobowiązana do odpisywania na każdy
mój list, pragnę tylko wyrazić swój niepokój i zatroskanie. Jestem pewna,
że wybaczysz mi tę pisaninę.
Lena
- Kit, dzwonię, bo chcę im powiedzieć, że jedziemy razem na weekend -
zaczęła Clio.
- Jak to?
- Tak to, że chcę wyjechać na weekend.
- No i?
- Znasz ciotkę Maurę, wiesz, jaka ona jest. Zawsze wtyka nos w moje
sprawy, pyta, czy wszystko w porządku...
- Wiem - Kit nie miała nic przeciwko temu. Maurę interesowało tylko to,
czy starcza im pieniędzy, czy dobrze się bawią i czy mają gdzie prać
ubranie. O przyjaciół nigdy nie pytała. No, ale Clio najwyrazniej sposobiła
się do czegoś
404
podejrzanego i czuła się zagrożona nawet zwykłymi pytaniami.
- Dlatego pomyślałam sobie, że powiem im, iż jedziemy razem do Cork.
To zabrzmi prawdopodobnie.
- Bzdura.
- Wszystko jedno. To jak? Idziesz na to czy nie?
- Kiedy miałybyśmy tam jechać?
- Za dwa tygodnie.
- Dokąd ty się wybierasz, Clio?
- Dokładnie nie wiem.
- Owszem, wiesz. Zamierzasz stracić dziewictwo z tym strasznym
Michaelem O'Connorem, tak?
- No wiesz!
- Tak czy nie?
- Może i tak.
- Co za idiotka!
- Przepraszam, siostro Mary Katherine, nie zdawałam sobie sprawy, że
rozmawiam z wyświęconą zakonnicą.
- Nie chodzi mi o stratę dziewictwa, chodzi mi o niego.
- Tylko dlatego, że nie podoba ci się jego brat... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.