[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich ukrywane zakłopotanie, dość podobne do tego, które pan okazuje - nie, proszę nie protestować - nie przyniosły mi żadnej ulgi. Widzi pan, nie wystarczy się oskarżać, żeby się uniewinnić, inaczej byłbym prawdziwym barankiem. Trzeba się oskarżać w pewien sposób, a musiałem mieć wiele czasu, żeby ów sposób udoskonalić; nie odkryłem go, zanim, nie zostałem zupełnie sam. Przedtem śmiech wciąż unosił się wokół mnie, a moje bezładne wysiłki nie potrafiły mu odebrać tej życzliwości, czułości niemal, od której cierpiałem. Ale zdaje się, że zaczyna się przypływ. Nasz statek odjedzie wkrótce, dzień się kończy. Niech pan spojrzy, gołębie gromadzą się w górze. Cisną się jedne na drugie, ledwo się ruszają, światło gaśnie z wolna. Czy chce pan, żebyśmy umilkli, by delektować się tą nieco złowrogą porą? Naprawdę interesuje pana to, co mówię? Pan jest bardzo łaskaw. Zresztą, teraz mogę zainteresować pana rzeczywiście. Zanim wyjaśnię panu, co to są sędziowie-pokutnicy, muszę jeszcze powiedzieć panu o rozpuście i niewygodzie". 42 5 Pan się myli, kochany panie, statek jedzie w dobrym tempie. Zuyderzee jest morzem martwym albo prawie martwym. Ma płaskie brzegi zagubione we mgle, nie wiadomo, gdzie się zaczyna i gdzie się kończy. A zatem jedziemy bez żadnego znaku orientacyjnego, nie możemy ocenić naszej szybkości. Posuwamy się i nic się nie zmienia. To nie pływanie, ale sen. Na archipelagu greckim miałem odwrotne wrażenie. Nowe wyspy pojawiały się bez przerwy na horyzoncie. Ich kręgosłupy bez drzew zaznaczały granicę nieba, ich skalisty brzeg odcinał się dokładnie od morza. %7ładnego pomieszania; w wyraznym świetle wszystko było znakiem orientacyjnym. I gdym jechał od jednej wyspy do drugiej naszym małym statkiem, który wlókł się przecież, zdawało mi się wciąż, że w dzień i w nocy skaczę po grzebieniach świeżych, krótkich fal, w wyścigu pełnym piany i śmiechu. Od tego czasu Grecja zbacza z drogi gdzieś we mnie, na skraju mej pamięci, niestrudzenie... Hm, ja zbaczam także, staję się liryczny! Proszę, niech mnie pan zatrzyma, drogi panie. Ale skoro o tym mowa, czy zna pan Grecję? Nie? Tym lepiej. Co byśmy tam robili, pytam pana? Tam trzeba serc czystych. Czy wie pan, że w Grecji przyjaciele przechadzają się po ulicy parami trzymając się za ręce? Tak, kobiety zostają w domu i można zobaczyć mężczyzn dorosłych, szacownych, wąsatych, stąpających poważnie po chodnikach, z dłonią w dłoni przyjaciela. Na wschodzie też czasem? Zgoda. Ale niech mi pan powie, czy wezmie mnie pan za rękę na ulicach Paryża? Ach, żartuję! Zachowujemy się godnie, brud nas nadyma. Zanim pojawimy się na wyspach greckich, powinniśmy się myć długo. Powietrze jest tam czyste, morze i radość jasne. A my... Siądzmy na tych leżakach. Jaka mgła! Zatrzymałem się, jak sądzę, przy niewygodzie". Tak, powiem panu, o co idzie. Kiedy przestałem się już szamotać, kiedy wyczerpałem bezczelne miny, zniechęcony bezużytecznością mych wysiłków postanowiłem opuścić społeczeństwo ludzkie. Nie, nie, nie szukałem samotnej wyspy, nie ma ich już. Schroniłem się tylko u kobiet. Pan wie, w gruncie rzeczy kobiety nie potępiają żadnej słabości: wolałyby raczej upokorzyć albo rozbroić naszą siłę. Dlatego kobieta jest nagrodą nie wojownika, lecz zbrodniarza. Jest jego portem, jego przystanią; na ogół przychwytują go w łóżku kobiety. Czy to nie wszystko, co zostaje nam z ziemskiego raju? Bezradny, pośpieszyłem do mego naturalnego portu. Ale nie 43 wygłaszałem już mów. Grałem jeszcze trochę, z przyzwyczajenia; brak mi jednak było pomysłów. Waham się wyznać, ze strachu, że powiem znów jakieś straszliwe słowo: wydaje mi się, że w tym okresie pragnąłem miłości. Plugawe, co? W każdym razie było to głuche cierpienie, jakieś poczucie utraty, które czyniło mnie bardziej wolnym i pozwalało, na poły z przymusu, na poły z ciekawości, nawiązać pewne stosunki. Ponieważ pragnąłem kochać i być kochanym, sądziłem, że kocham. Inaczej mówiąc, udawałem. Chwytałem się na tym, że zadaję często pytanie, którego jako doświadczony mężczyzna unikałem dotąd. Pytałem: Czy mnie kochasz?" Pan wie, że w podobnych wypadkach odpowiada się zwykle: A ty?" Jeśli mówiłem: tak, angażowałem się ponad miarę swoich prawdziwych uczuć. Jeśli ośmielałem się powiedzieć: nie, narażałem się na to, że nie będę więcej kochany, i cierpiałem z tego powodu. Im bardziej więc było zagrożone uczucie, w którym spodziewałem się znalezć odpoczynek, tym bardziej domagałem się go od mej partnerki. Zmuszony do obietnic coraz wyrazniejszych, żądałem od mego serca coraz większego uczucia. Tak oto zapałałem fałszywą namiętnością do uroczej trzpiotki, która tak dobrze znała prasę poświęconą sprawom sercowym, że mówiła o miłości z pewnością i przekonaniem intelektualisty ogłaszającego społeczeństwo bezklasowe. Jak pan wie, takie przekonanie wciąga człowieka. wiczyłem się również w mówieniu o miłości i skończyło się na tym, że przekonałem samego siebie. Przynajmniej do chwili, kiedy została moją kochanką i kiedy zrozumiałem, że prasa, która uczy mówić o miłości, nie uczy jej praktykować. Tak więc najpierw kochałem papugę, potem zaś musiałem spać z wężem. Toteż gdzie indziej szukałem miłości przyrzeczonej przez książki, której nie spotkałem nigdy w życiu. Ale nie miałem wprawy. Przez trzydzieści lat z górą kochałem wyłącznie siebie. Jakże spodziewać się, że wyzbędę się takiego przyzwyczajenia? Nie wyzbyłem się go wcale i pozostałem kandydatem do namiętności. Mnożyłem obietnice. Miałem miłości równoczesne, jak w innym czasie miałem rozliczne związki miłosne. Zciągnąłem wówczas więcej nieszczęść na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |