[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzenie, po którym wzięła głęboki oddech i usiadła. - Dobrze to ujęłaś. Musisz przyjąć moją propozycję dla dobra rodziny. Przez chwilę wpatrywała się w niego, zastanawiając się nad konsekwencjami, po części rozdrażniona, po części zaskoczona. - Stać mnie na spłacenie w całości kredytu za farmę i naprawienie szkód po powodzi. Gdyby twój ojciec chciał kupić gospodarstwo w innym miejscu, oddalonym od zagrożeń powodziowych, byłbym również skłonny to sfinansować. Mogę też wynająć ludzi do pomocy. Chętnie zapłacę za studia twojego brata, gdyby chciał dokończyć edukację. - To jawny szantaż! - oburzyła się i odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić. - Zadbam również o to, aby uzyskać odszkodowanie z polisy twojego ojca. Mam dobrych prawników, którzy się tym zajmą - ciągnął spokojnie dalej, jakby opowiadał o pogodzie. - Ani ja, ani moja rodzina nie przyjmiemy od nikogo zapomogi - powiedziała surowo. - Nie nazwałbym tego zapomogą - odparł cierpliwie. - Jeśli się pobierzemy, oczywiste będzie, że będę dbał o zabezpieczenie finansowe naszej rodziny. Skoro będziesz moją żoną, twoja rodzina stanie się moją i odwrotnie. Opiekuję się moim ojcem, zajmę się również twoim. - Nie mogę uwierzyć, że to robisz - wyszeptała. Potrząsnęła głową, a do oczu napłynęły jej łzy. Wiedziała, że nie ma wyboru. S R - Musisz przyjąć moje oświadczyny, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Ashley wbiła w niego przerażone spojrzenie. - Naprawdę chcesz doprowadzić do małżeństwa z przymusu? - Tak. - Skinął głową. - Oszczędzisz wielu problemów swojej rodzinie. Przedłużysz życie ojcu i otworzysz przed bratem możliwości, których inaczej nigdy by nie miał. - Do diabła z tobą i z twoją arogancką propozycją! - krzyknęła, cała drżąc. - Wyjdz za mnie, a rozwiążesz wszystkie swoje problemy - powiedział spokojnie. - Jaki związek chcesz budować na takich warunkach? - Udany, kiedy tylko przejdzie ci złość. - Podniósł się, jego zielone oczy płonęły. - Jeśli sądzisz, że będę ci za to wdzięczna, to grubo się mylisz. Nigdy ci tego nie wybaczę. - Nie sądzę - odparł, wyprowadzając ją z równowagi. Zbliżył się do niej i wziął ją za ramiona. W jego oczach dostrzegła determinację. W powietrzu zaiskrzyło. Przyciągnął ją do siebie i pochylił głowę, by ją pocałować. - Nie! - krzyknęła wzburzona jego podłą strategią. Nie zważając na jej protesty, objął ją mocniej i wpił się w nią głębokim, zmysłowym pocałunkiem. Usztywniona, opierała mu się przez chwilę, po czym uległa. Gorące, nienasycone usta Ryana zdradzały szczerą, niepohamowaną pasję, która poruszyła ją do głębi. Jego pożądanie zaskoczyło ją. Aącząca ich namiętność zapłonęła nowym ogniem. Oszołomiona, momentalnie zapomniała o wcześniejszych postanowieniach. Objęła go za szyję, wtulając się w niego, i oddała mu pocałunek. Nigdy wcześniej w całym swoim życiu, nie czuła się tak bardzo pożądana. Niespodziewanie Ryan wypuścił ją z ramion i zajrzał jej w oczy. S R - Widzisz! Aączy nas coś naprawdę niezwykłego. Ashley czuła, jak pulsuje jej krew w żyłach. Z trudem zmusiła się, żeby ochłonąć. - Masz na myśli wspaniały seks, tak? Dla twojej informacji, dla mnie najważniejsze jest dziecko. Grasz ze mną nieczysto - stwierdziła ze złością. - Po prostu chcę postawić na swoim - odparł chłodno. - Wez pod uwagę, że moja propozycja jest bardzo atrakcyjna. Ashley wysunęła się z jego ramion i odeszła w drugi koniec pokoju. Gdy się odwróciła, Ryan stał z rękami na biodrach. Jego postawa zdradzała nieprzejednanie. Gdy opadła z niej złość, zrozumiała, że znalazła się pod murem. - No dobrze, rozważę ją - poddała się, nie mając siły na dalsze dyskusje. - Decyduj teraz. Tu nie ma się nad czym zastanawiać. - To poważna życiowa decyzja, a ty żądasz, żebym ją podjęła bez przemyślenia? - warknęła że złością. - Wszystko zostało już omówione. Oczywiście moglibyśmy jeszcze długo się spierać, ale nie będziemy - oświadczył stanowczo. - Jesteś bezwzględny! - wybuchła. - Przeciwnie - odparł niewzruszony. - Staram się być taktowny, odpowiedzialny, szlachetny i praktyczny. - Wcale taki nie jesteś. Chcesz tego dziecka i znalazłeś sposób, żeby mi je zabrać. Jego oczy pociemniały, a na twarzy pojawił się wyraz napięcia. - Nie myślisz jasno, więc ja muszę to robić za naszą trójkę. Ich spojrzenia spotkały się. Zapadła chwila napiętej ciszy. Ashley wiedziała, że Ryan czeka na jej odpowiedz. Zrozumiała, że nie ma wyjścia. - Chcesz poślubić pannę młodą, która jest na ciebie wściekła? Zmarszczył czoło i wbił w nią stalowe spojrzenie. S R - No dobrze. Wyjdę za ciebie, ale pamiętaj, że robię to wbrew woli. - Zwietnie - odparł spokojnie. Przeszedł przez pokój i ujął ją mocno za ramiona. - Kiedy przejdzie ci złość, zmienisz zdanie - powiedział, przeszywając ją na wskroś wzrokiem. - Przyrzekam, zrobię wszystko, byś była ze mną szczęśliwa. - Tak jak dziś? - zadrwiła rozgoryczona. - Jesteś despotą i szantażystą. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |