[ Pobierz całość w formacie PDF ]

marszczącczoło, kiedy zbliżali się do hotelu. – Czytonie
pan rozmawiał z panem Theodakisem w moim pokoju,
tamtej nocy na Zycos – orozwiązaniu jakiegoś problemu?
Wzruszył ramionami z uprzejmym, przepraszającym
uśmiechem.
– Być może. Naprawdę nie pamiętam.
– Mniejsza o to.
Mick wyglądał marnie, ale jego uśmiech sprawił, że
ze wzruszenia odebrało jej głos.
– Ten tydzień był koszmarny – powiedział szeptem,
długo nie wypuszczając jej z objęć. – Następnym razem
zabieram cię ze sobą.
Kolację jedli w salonie, prawie milcząc, ale on tylko
bawił się jedzeniem, żeby dotrzymać jej towarzystwa.
– Przepraszam, pedhi mou, ale jestem wykończony
– przyznał szczerze, kiedy sprzątnięto ze stołu. – Po-
zwolisz mi się zdrzemnąć pół godziny? Mam nadzieję,
że potem będę bardziej do życia.
– Nie wolisz, żebym sobie poszła i dała ci trochę
spokoju?
LUKSUSOWY KAMUFLAŻ
71
– Nie. – Pocałował ją. – Zaczekaj na mnie, proszę.
Kiedy po dwóch godzinach wciąż się nie pokazywał,
Kate zapukała do drzwi sypialni. Nie doczekawszy się
odzewu, zajrzała do środka. Pokój óswietlała jedna
nocna lampka, a Mick spał głęboko na przykrytym
narzutą łóżku. Zdołał zrzucić z siebie tylko marynarkę
i buty.
Nie obudzi się, pomyślała. Mogłabym go pocałować
na dobranoc i wyjść.
Zamiast tego zdjęła buty i pożyła się przy nim na
atłasowej narzucie. Nie miała zamiaru zasnąć. Chciała
tylko poleżeć chwilkę, patrząc na niego i wsłuchując się
w jego spokojny, miarowy oddech. Ale w pokoju było
ciepło, a miękkie, wygodne łóżko pachniało delikatnie
lawendą, więc mimowolnie zamknęła oczy.
Powinnam wrócić do domu, pomyślała na wpół świa-
domie, i nagle całkiem przestała myśleć.
Obudziła się raptownie, zastanawiając się przez mo-
ment, gdzie jest. Rozejrzała się w popłochu i zobaczyła
Micka, wspartego na łokciu, przyglądającego się jej
mrocznym wzrokiem.
– Musiałam... zasnąć. Która godzina?
– Środek nocy. Powinnaś być ostrożniejsza, matia
mou. Czy nikt ci nie mówił, że niebezpiecznie jest
drażnić głodnego?
– Może ja też jestem głodna – powiedziała łamiącym
się głosem.
Odsunął włosy z jej twarzy i powiódł palcem po
rozchylonych wargach.
– Mam nadzieję, że to prawda, choć możesz jeszcze
zmienić zdanie... Ale jeśli pozwolisz, żebym cię do-
tknął, będzie za późno.
72
SARA CRAVEN
– Jestem tu, bo sama tego chcę. Bo to jest silniejsze
ode mnie.
Usiadła, zdjęła ḋzersejową bluzkę i rzuciła na pod-
łogę.
Mick zrobił gwałtowny wdech, a potem wziął ją
w ramiona, całując namiętnie i bez pośpiechu.
Równie wolno zdejmował z niej resztę ubrania, usta-
mi składając hołd nagości, którą odsłaniał centymetr po
centymetrze.
– Jesteś taka piękna.
– Widziałeś mnie już wcześniej.
– Ale wtedy byłaś na mnie zła. – Położył dłonie na
jej piersiach. – Nie taka jak teraz. Taka ciepła... taka
rozpalona.
Ale gdy spróbowała rozpiąć mu koszulę, zaprotes-
tował.
– Jeszcze nie. – Zamknął jej dłonie w swoich, schylił
głowę do piersi i musnął językiem różowy koniuszek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.